Szliśmy w ciszy. Nagle pomyślałem, że wyglądamy jak para. Od razu spłonąłem rumieńcem.
- Co się stało?- zapytał z lekko zdziwiony.
- Nie... - powiedziałem. - Tak w ogóle jesteś...?
- Hitachi.
~~~~~~~~
Basior przystanął na chwilę na znak, że już dotarliśmy. Robiło to nie małe, a duże wrażenie. Płatki wiśni pod wpływem lekkiego wiatru spadały na ziemię. Usiadłem z wrażenia, a na mojej twarzy zawitał uśmiech.
<Hitachi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz