Teraz wybierałam się do kamiennych wrót. Miałam nadzieję, że znajdę
kamienie i suloku. Omijałam właśnie polankę szałwii, bo po jej
przekroczeniu napotykało się na wrota, ale żelazne. Aby dojść do
kamiennych trzeba było przejść dolinę nienawiści. Pamiętam tę dolinie z
dzieciństwa. Kiedy jeszcze wataha nie istniała, to gdy byłam dzieckiem
często przychodziłam do kamiennych wrót. Za
nimi była polana, na której ja i Płomyk (Don Lu) bawiliśmy się.
Pamiętam dokładnie gdy miałam rok i 7 miesięcy gdy nagle przyszedł
człowiek z bronią i wielkimi psami. Zaatakowały Płomyka i... Ja kochałam
go, a on mnie.
- Co się stało? - zapytała Beza
- Co ty tu robisz? - zapytałam
- Tak się składa, że mój dom jest tam niedaleko za płotem. Na noc park jest zamykany i dlatego nie ma tu ludzi.
- Ludzi! Ty jesteś jedynym psem, któremu mogę ufać... - powiedziałam
-Ja idę do domu. Pa!
- Pa...
Ja ruszyłam dalej w drogę. Wreszcie byłam przy kamiennych wrotach.
Zebrałam co mam zebrać i zawróciłam. Gdy byłam na polance szałwii. Nagle
sam z siebie pojawił się pożar.
- O nie! - krzyknęłam
Nikt tego nie usłyszał, ale w końcu dałam sobie radę. Ciągle nie przestaje myśleć o Don Lu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz