sobota, 27 września 2014

Od Kōsei No Ame

Gdy nagle spostrzegłam, jak Hitachi zapikował w dół. Ze względu na to, że przepaść była dość spora, po chwili straciłam basiora z oczu. Jeszcze przez chwilę słyszałam dźwięk przedzieranego powietrza, potem cisza i... huk, bardzo głośny huk. Zaniepokoiło mnie to.
''Najpierw Chi, teraz on...'', myślałam wystraszona. Jednakże po chwili odpędziłam złe myśli, ''Muszę zachować zimną krew i coś zrobić. Ale co?''
-HEJ! JESTEŚCIE TAM? -wydarłam się, by następnie podjąć odpowiednie kroki.
-Tak!- usłyszałam głos przyjaciółki.
Ufff, kamień spadł mi z serca, jednakże zaczęłam martwić się o Hitachi'ego, który krzyknął:
-Połamałem skrzydła!
Nie dobrze, bardzo niedobrze. Wkrótce mogłam już dostrzec sylwetki dwóch wdrapujących się wilków.
-Rany, twoje skrzydła...-przyglądałam się Hitachi'emu.
-Tak wyszło...-rzucił.
Obejrzałam się dookoła.
-Jest...-mruknęłam do siebie.
-Chi, posiedź tu chwilę z Hitachi'm, w takim stanie raczej nie dotrze do swojego domu. Nazrywam rumianku, to powinno przyspieszyć gojenie się ran.
Zostawiłam ich samych i ruszyłam wąską ścieżką wzdłuż przepaści. Teren idealnie sprzyjał tej roślinności, a pora roku jeszcze była odpowiednia. Po krótkim spacerku znalazłam duże skupisko rumianku. Nazrywałam go dość sporo i ruszyłam z powrotem. Zastanawiałam się co teraz zrobić. Przyniosę go i zrobię wilkowi okład, a potem? Najlepszym rozwiązaniem byłoby poinformowanie o wszystkim Sakury i poproszenie o pomoc jakiegoś zielarza. Niestety okład z rumianku, to jedyne, co mogę zrobić, złamania nie wyleczę. Kiedy wróciłam, towarzystwo siedziało przy ognisku i wesoło rozmawiało. Nic nie mówiąc przysiadłam się do ognia i odpowiednio przygotowałam okład. Położyłam, go na poharatanych skrzydłach basiora.
-Dzięki.-mruknął.
-Nie, to ja dziękuję, że pomogłeś Chi.
Kiedy skończyłam, podniosłam się i oznajmiłam:
-Idę poinformować o tym Ayane Sakurę, postaram się wrócić tak szybko, jak tylko dam radę.-spojrzałam na przyjaciółkę i mrugnęłam do niej-Wiesz, co masz robić, dopilnuj, aby się nie wykrwawił i nie stracił z bólu przytomności.
Po tych słowach ruszyłam drogą, którą poprowadził nas dzisiaj Hitachi.
C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz