- Muszę ci coś powiedzieć. Od wadery, którą widziałaś dowiedziałam się, że... - zaczęła Kurayami, ale musiałam jej przerwać. To pytanie było zbyt ważne by zaczekało.
- Nie! Nie to jest teraz ważne, najpierw odpowiedz mi na pytanie. - nakazałam jej
- Amm...Nie wiem czy o to chodzi...ale... - Kōsei No Ame nie mogła się skoncentrować
Zdjęła z szyi amulet, którego nie było widać przez futro. Był dość nietypowy. Podała mi go.
- Hmm...To może mieć bardzo istotne znaczenie. - powiedziałam z rozważeniem. Na początku amulet wydawał się całkiem nieznajomy. Lecz zobaczyłam ten znak... To był znak Wilków Pierwszych. Wyglądał jak kwiat, na nim trójkąty i w środku mała gwiazda. To był przedmiot niezapisany, tak zwany "zakazany". Tak go zwano, ponieważ nie miał konkretnej właściwości i nie spełniał właściwych kryterium, aby został zapisany do księgi z przedmiotami. Każde przedmioty magiczne, prawdziwe stworzone przez ród wilków magicznych był podpisany znakiem Wilków Pierwszych, aby ktoś nie pomylił się z szamańskimi pseudoprzedmiotami (tylko wilk magiczny umiał ten znak napisać). Ja miałam wykute na pamięć wszystkie przedmioty, a tego nie było.
- Wiesz co to jest? - nie mogła się doczekać się odpowiedzi
- Jeszcze muszę się mu dokładniej przyjrzeć. - obejrzałam go dokładnie. Amulet wyglądał jak oszlifowany w kształt gwiazdy kamień o kolorze szafirowym. Znak był na środku, choć był całkiem niewidoczny. Ścisnęłam go mocno w łapę i zamknęłam oczy. Przywołam wizję, która pokaże co robił ten przedmiot. Widziałam Aroona, Wilka Pierwszego, który dawał kamień o szafirowym kolorze swojemu synowi, Annowi.
- Daję Ci ten warty kamień, wykorzystaj go mądrze, synu. - rzekł Aroon. Wilk wziął go i przytaknął.
Obraz nagle się zmienił. Zobaczyłam Anna i jego partnerkę z ich szczenięciem.
- Pójdę na łowy. - powiedział Anno i wszedł w głąb lasu.
W lesie było ciemno. Było tam źródło. Wrzucił kamień i źródełko nagle zabłysnęło szafirowym światłem. Użył magii i wodą oszlifował kamyk. Potem podpisał się.
Wizja znowu się zmieniała. Wadera (jego partnerka) miała go na szyi ten amulet. Stała na krańcu ziemi, na wysokiej górze. Nagle spadła. Lecz gdy spadała złapała się wystającego korzenia, dość grubego i długiego, aby mogła na nim stanąć. Po tym utworzyła się jakby drabina z wystających korzeni, po której wilczyca weszła i dostała się na to same miejsce, z którego spadła. Była w stanie idealnym. Sińców nie było i zadrapań, a nawet sierść nie była brudna.
Wizja się skończyła. Powoli powracałam do rzeczywistości.
- Co się z tobą dzieje? Sakura? Wiesz już coś o tym? Pytam cię od paru minut... - bez przerwy pytała Kōsei No Ame
- Byłam w stanie wizji, więc nie mogłam Ci wtedy odpowiedzieć. - odparłam - Spokojnie, zawsze ceniłam w Tobie cierpliwość.
- Przepraszam... - odpowiedziała mi cicho, ale szczerze. Pewnie miała coś dalej powiedzieć, ale jej przerwałam.
- I tak, wiem co to. - lekko się na chwilę uśmiechnęłam, lecz nadal byłam poważna. Kurayami zaczęła uważnie mi się przysłuchiwać. - To amulet szczęścia i amulet tarczy zarazem. Sprawia, że masz wielkie szczęście i nic ci się nie dzieje, a zarazem utrzymuje cię w stanie idealnym, czyli jakbyś miała magiczną tarczę wokół siebie. Dlatego pewnie wiele wilków chce go mieć, bo wszystko co wykonasz, nawet przez przypadek kończy się dobrze. - i na tym momencie przez chwilę zamilkłam. Wadera nadal uważnie i z zaciekawieniem słuchała - Lecz, niestety nie wiedzą, że to działa tylko w przypadku partnera tego wilka, ich potomstwa i ich potomków. Nawet ja musiałam bym być potomkiem dokładnie Aroona lub Anno, ale Anno nie poszedł do Kraju Kwitnącej Wiśni, by założyć watahę. Spróbuję i zobaczę czy jestem potomkiem Aroona.
Nałożyłam na siebie amulet i spróbowałam się walnąć całym ciałem o gałąź. Gałąź odsunęła się.
- Tak, jestem potomkiem Aroona. - uśmiechnęłam się po raz kolejny, ale na dłużej i szczerzej.
Z tym amuletem na szyi czułam się nietypowo. Byłam prze szczęśliwa jaką nigdy nie byłam. I nie wiadomo dlaczego. Poczułam się w jednej chwili błogo i beztrosko.
- Nie wiedziałam, że mam coś tak wartego... Szkoda, że inni nie wiedzą, że mogą go użyć tylko niektórzy. - po dłuższym czasie odpowiedziała Kōsei No Ame - A czy też będę mogła spróbować? Może jestem potomkiem Anno... - zajrzałam w myśli. Część jej myślała, że na pewno jest potomkiem Anno, a a część, że to całkiem niemożliwe.
Przez chwilę wahałam się czy zdjąć amulet, ale oddałam jej go. Po jego zdjęciu jego już nie byłam tak szczęśliwa, a gdy go miałam czułam wielką rozkosz. Nałożyła go. Nie uśmiechnęła się tak jak ja. Nagle zaczęłam chcieć go wyrwać waderze, aby go mieć na własność, lecz byłam opanowana i tego nie zrobiłam. Wilczyca walnęła łapą o gałąź. Nie odsunęła się.
- Na prawdę, przykro mi... - powiedziałam trochę na pocieszenie
- Nie oczekiwałam, że będę potomkiem Anno. - odpowiedziała mi ze smutkiem
- A czy mogę na noc pożyczyć amulet? - spytałam i szczerze oczekiwałam odpowiedzi
<Kōsei No Ame?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz