- Witaj, Hitachi. Poznaliście się już? - spytała Sakura.
- Znamy swoje imiona... - odparł cicho, jakby mówił do siebie.
Z zainteresowaniem przysłuchiwałyśmy się wszystkiemu.
- To dobrze... Zapomniałam oddać Ci księgę, ale to zaczeka. Mam
ważniejszą sprawę – powiedziała, po czym spojrzała w moim kierunku.
Doskonale wiedziałam o co chodzi, czekałam teraz, co postanowi zrobić wilczyca.
- A jak nazywa się twoja przyjaciółka, Kurayami?-zadała mi pytanie.
- Nazywam się Chihejsen. - odpowiedziała Chi zanim zdążyłam wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Muszę na słówko z Kōsei No Ame. - stwierdziła założycielka.
Ruszyłam za nią zostawiając Chi z wołającym Hitachim:
- Dobrze, ja tu sobie poczekam. Przy okazji się bliżej poznam Chinejsen, czy jakoś tak....
- Chihejsen - zaśmiała się Chi już opanowana. Wyraźnie było widać, że basior się jej podoba.
Gdy tylko znalazłyśmy się przy źródełku, Sakura zaczęła się moczyć. Zaskoczyło mnie to bardzo, więc wyrwało mi się:
- Chcesz się wykąpać czy jak?
- Nie, chcę pójść do mojej jaskini.- odpowiedziała ku mojemu
zdziwieniu - Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że trzeba
zanurkować. Płyń za mną, a nic się nie stanie.
Zrobiłam, jak powiedziała i wstąpiłam w wodę. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, czułam, że zaraz padnę. Byłam tak wykończona...
- Nie umiem zbyt długo wstrzymać oddechu... - powiedziałam zziajana.
- Zapomniałam uwzględnić tego, że jesteś zwykłym wilkiem. Wilki
magiczne i pierwsze umieją wstrzymać oddech na pięć minut. -
odpowiedziała mi.
- A ja niecałe pół minuty – zaśmiałam się cicho, a potem
spoważniałam - Piękną masz jaskinię... Nie wiedziałam, że tu mieszkasz.
Myślałam, że mieszkasz w dziupli na drzewie lub norze. A jak ją
znalazłaś? Jest nieźle ukryta.
Nie mogłam się na nią napatrzeć. Była taaaka śliczna...
- Znalazłam ją przeszukując źródełko... - najwyraźniej chciała o tym
opowiedzieć, ale stwierdziła- Lecz to inny temat. Muszę Ci powiedzieć
coś ważnego. - już sięgała po amulet ukryty pomiędzy kryształami, jednak
w pewnym momencie się wstrzymała - Lepiej włączę pole siłowe.
- Tutaj? Przecież tu nikogo nie ma. - wybąkałam zdziwiona,
przerywając oglądanie domu Sakury- Sama bym nie wpadła na to, że trzeba
zanurkować, aby być w twojej jaskini.
- Lepiej chuchać na zimne... Nie wiadomo co się może stać, a poza
tym woda może roznieść dźwięk. - powiedziała i ustawiła pole siłowe na
całe pomieszczenie- Teraz jesteśmy bezpieczne. - sięgnęła łapą po amulet
- Spodziewałam się, że tu chodzi o ten amulet. - z powagą patrzyłam jej w oczy - Nie zachowywałaś się jak ty, kiedy go miałaś.
- W tym tkwi problem. Ten amulet jest przedmiotem zakazanym,
ponieważ wywołuje uczucia i tworzy nowe cechy – wytłumaczyła mi - Masz
go nosić tylko ty, i nie mówić o nim nikomu innemu, a zwłaszcza jeśli go
dobrze nie poznałaś – pomyślałam właśnie o Hitachi'm, ale wadera
kontynuowała - Nawet jeśli to sprawa życia i śmierci... Twoja
przyjaciółka może być zachłanna tego. Każdy może być tego zachłanny. -
te słowa nieco mnie zasmuciły, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.
- Nawet ty?
- Nawet czasem ja, ale pod żadnym pozorem mi jego nie dawaj. Amulet
mnie już troszeczkę zmienił i mogą zostać resztki uczuć i cech, które
miałam nosząc go. Może czasem będę go potrzebowała, ale nie do noszenia
go. Bądź wtedy przy mnie i pilnuj mnie, abym go nie założyła –
odpowiedziała.
- Mówiłaś, że w sprawie życia i śmierci mam o nim nie mówić. To jak
się uchronię? - ściszyłam ton i zmarkotniałam. Nie spodziewałam się, że
on może zrobić tyle problemu.
- Dam Ci specjalny wisiorek, dzięki któremu możesz przesyłać myśli
do innego wilka, pod warunkiem że go ma. Ja go nie potrzebuję, bo jestem
wilkiem magicznym i umiem przekazywać i oddawać myśli. A najlepsze, że
on działa nawet przez sen i jeśli będziesz miała coś do przekazania, a
cie uśpią to będziesz mogła to przekazać.
- Ale fajnie! - na samą wieść o tym rozpogodziłam się - Rozumiem, że
mam myślami powiedzieć o tarapatach, a ty przyjdziesz lub mnie w jakiś
sposób uchronisz, tak?
- Podobnie, ale jeśli go będziesz miała, bądź pewna że nic ci nie
zrobią. - podała mi amulet - Chroń amulet dobrze, bo może wpaść w
niepowołane ręce.
- Dobrze. Mam go nosić na szyi? Nie zmieni mnie? - zrobiłam się nieco smutniejsza.
- Tak i ciebie na pewno nie zmieni. - po tych słowach, usunęła pole
siłowe, wzięła jakaś księgę i umieściła na niej ochronę, prawdopodobnie
przed wodą - Nurkuj za mną.
Wilczyca weszła do wody. Po krótkim czasie obie się wynurzyłyśmy.
Bez słowa ruszyłyśmy w stronę Hitachi'ego i Chi. Cały czas myślałam o
tym, co mi powiedziała Sakura. Niebezpieczeństwo amuletu niestety było
smutną prawdą...
Gdy doszłyśmy do reszty towarzystwa, Chi była bardzo wesoła, a Hitachi nadal pokładał się ze śmiechu.
- Poczekaliśmy sobie trochę... Ale to nic, bo Chihejsen jest
naprawdę przyjazna. - takimi słowami powitał nas Hitachi - Masz moją
książkę na plecach. Jaka to książka? Już znasz jej tytuł?
Powiodłam wzrokiem za książką, którą wadera podawała wilkowi. Była jakaś...tajemnicza.
- Tak, to księga "Wilki Pierwsze: Ród Wilków Magicznych". - odpowiedziała mu szybko.
Po tych słowach z jeszcze większa uwagą spojrzałam na duży plik kartek.
- Dziękuję za drobną pomoc - podziękował jej basior.
- Muszę już iść. - rzekła założycielka watahy mrugając do mnie i uśmiechając się.
Wiedziałam doskonale co teraz będzie robić – przygotowywać specjalny wisiorek.
Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym spojrzałam na Hitachi'ego, który mówił:
- Ehh... Dziewczyny, muszę wracać do siebie.
- To może pójdziemy do Ciebie?- zaproponowała Chi.
Spojrzałam z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Skąd w ogóle przyszedł jej do głowy taki pomysł?
- Jak dacie radę przejść- odparł ironicznie, jednak nie za bardzo wiedziałam co ma na myśli.
Ruszyłyśmy więc za basiorem. Początkowo droga wydawała się być
normalna. Ot po prostu przedzieranie się przez las, paprocie, trawy i
inne rośliny. Po chwili jednak wilk zaczął wczołgiwać się między
korzenie.
Nie rozumiałam Chihejsen, dlaczego tak jej na tym zależało, ale
cóż... Ruszyłam śladami Hitachi'ego, a za mną Chi. Początkowo
czołgaliśmy się pod korzeniami, ale z czasem sklepieniem stała się
ziemia. W pewnym momencie przejście zaczęło się kończyć i wilk rozłożył
skrzydła.
No cóż... jakby to powiedzieć-ja nie miałam skrzydeł, więc nietrudno
się domyślić, co się stało. Gwałtownie runęłam w dół, jednakże ulżyło
mi, kiedy poczułam, że zaplątuję się w kłącza. Wisiałam tak sobie nad
sporą przepaścią i prawdę powiedziawszy nie miałam ochoty się stamtąd
ruszać, no bo gdzie? Na lewo przepaść, na prawo przepaść...a ja pośrodku
na cieniutkich podziemnych korzeniach.
-Ja cię! Kurayami, żyjesz?!-darła się wniebogłosy Chihejsen.
-Najwyraźniej...-mruknęłam i zaczęłam się wspinać.
Nie zrobiło to wszystko na mnie wrażenia, bo działo się zbyt szybko, ba, nawet fajnie się spadało.
-Rany, zaraz ci pomogę!-nadal krzyczała Chi.
Już wyciągała w moim kierunku łapę, gdy nagle...
-Aaaaaaaaaaa!-wrzasnęła.
Z przerażeniem patrzyłam na przyjaciółkę, pod którą zarwał się kawałek ziemi i teraz spadała w ciemną otchłań.
-Chi...-wyszeptałam.
Jedyne co teraz czułam, to pustkę, pustkę i wściekłość na siebie, że nic nie mogłam zrobić. Myślałam, że to już koniec, że...
Gdy nagle spostrzegłam, jak Hitachi...
<Hitachi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz