poniedziałek, 1 września 2014

Od Ayane Sakury

Po rozmowie z Momotarou wróciłam do świecącego źródła. Teraz czekałam na Kōsei No Ame. Po chwili przybiegł do mnie Hitachi.
- Cześć - powiedział, lecz nie patrzyłam na niego - Jak tam ćwiczenia magiczne?
- Dobrze. Wiesz, na teretorium watahy kręci się jakaś wadera- spojrzałam na niego dość dziwnie
- Hmmm... Pójdę do niej i zapytam czy chce dołączyć do watahy. - odpowiedziałam mu spokojnie i powoli bez uczuć nadal patrząc w głąb lasu
- Nie! Ona jest jakaś dziwna, coś mówiła, że nie mogę się czegoś dowiedzieć i... O mało co mnie nie zabiła. - Hitachi mówił dość chaotycznie, lecz ostatnie zdanie dało się w pełni zrozumieć. Od razu wiedziałam, że nie należy jej czytać w myślach, bo mogę przeczytać coś osobistego.
- Trudno... Mimo, że nie powinnam jej problemy da się rozwiązać dzięki czytaniu w myślach. - rzekłam cały czas spokojna i w pełni opanowana - A wiesz jak ma na imię?
- Nie pamiętam. Przez to całe zamieszanie nie pamiętam... Albo mi nie powiedziała...
- Ja też Ci mam coś do powiedzenia. Wiem, dlaczego szybko i bez trudu nauczyłeś się magii. Jesteś dalekim potomkiem, i to bardzo Wilka Pierwszego - Arii. - patrzyłam mu w oczy
- Na prawdę? - basior był bardzo zdumiony - Nie możliwe...
- Jeden z Wilków Pierwszych, a dokładniej Aria miała skrzydła. Niestety została w lesie, nie należąc do watahy w Kraju Wiśni. Tam znalazła partnera i mieli dzieci. Jedno miało skrzydła i miało też partnera i tak dalej... Aż w końcu bardzo mało wilków ma skrzydła, ale są, w sumie muszą być chociaż daleką rodziną. A skąd Twoje rogi? Partner Arii miał jelenie rogi i bardzo podobny był do jelenia, bo nie był prawdziwym wilkiem. 
- Fascynujące... Nie wiedziałem o tym.
- Muszę już iść. Mam coś ważnego do zrobienia. - powiedziałam ku zdziwieniu Hitachi'ego
Odeszłam w głąb lasu. Chciałam pójść do watahy, która jest dość blisko nas. Ponoć po dwóch dniach można trafić na jedną. Lecz to będzie niecała doba lewitacji dla mnie. Szłam powoli, a Hitachi już dawno odszedł z mojego pola widzenia. 
Nagle zobaczyłam dwa wilki, które o czymś rozmawiały. Nie przysłuchiwałam się rozmowie, ale przysłuchiwałam się ich głosom. Jeden od razu rozpoznałam. To była Kōsei No Ame. A drugi całkiem nieznajomy. Słychać było, że to wadera. Usiadłam na ziemi i zaczęłam czekać aż powiedzą coś ciekawego. Usłyszałam słowo "czar". Następnie "Taiyō No Hikari". To zapewne było imię. Zaczęłam się powoli przysłuchiwać całej rozmowie.
"- Może trochę... Kiedy go spotkałam, rozmawialiśmy chwilę. Potem zasnęłam i obudziłam się w dziwnej jaskini. Wydawała się bardzo znajoma, jakby już kiedyś w niej była. Po długiej włóczędze trafiłam pod jabłoń. Zapomniałam wszystko, co się wcześniej wydarzyło. Stopniowo zaczynałam sobie coś przypominać, a teraz jak ciebie spotkałam, jak mówiłam, już wszystko pamiętam. Jednak, to co mówisz jest niemożliwe.
- Chyba znalazłam trop. Brałaś od niego jakieś jedzenie, picie?
- Hmm...tak. Na samym początku, kiedy wypowiedział moje przezwisko, poczęstował mnie truskawką.-uśmiechnęłam się na samą myśl.
-Jedno już wiem! Dostałaś eliksir miłosny. Chciał, żebyś go nigdy o to całe zdarzenie nie podejrzewała. Mówisz, że potem zasnęłaś i obudziłaś się w jaskini...Tylko po co?"
Eliksir miłosny... Niektóre magiczne przedmioty weszły w posiadanie pewnych wilków. Ale jak się wypije Eliksir Miłości, to nie mdleje się, nie zapomina. Tylko jeśli się zaśnie to po obudzeniu się kocha wilka, który go podał. Nie ważne co się zdarzyło. Ale nie zapomina się tego, tylko nie wspomina, ale ma się to w pamięci. Po chwili usłyszałam głos Kurayami:
"- Należę do watahy, zapytam się założycielki, ona jest... Chodź za mną, na pewno będzie wiedzieć. "
Poszły w moją stronę. Nie ufałam drugiej wilczycy, jak ją nazywała Kōsei No Ame Chi. Miała w głosie nutkę niepewności. Wyczuwałam to. Choć czułam, że naprawdę lubi Kōsei No Ame, ale nawet przyjaciele kłamią. Eliksir miłości na pewno był kłamstwem. Trzeba go podawać w formie herbaty, ale Eliksir Osłabienia do tej sytuacji idealnie pasuje. Można oblać nim przeciwnika lub zamoczyć w nim jedzenie, które można zjeść. Lecz to działa na wroga, i trzeba go naprawdę nienawidzić. On osłabia wroga na różne sposoby - od niedospania po omdlenie. Pewnie ktoś dał go Kurayami i omdlała, a potem zrobił jakąś szamańską sztuczkę (istnieje pełno takich, ale nie działa do końca, bo wspomnienia stopniowo wracają). Kōsei No Ame musi mieć coś wartego, co on chce mieć i ją zarazem nienawidzi za przyczyny nieznane.
Wilki zbliżały się do mnie. Schowałam się w krzaki i ustawiłam pole siłowe. Byłam nie widoczna, dzięki kwiatom na ciele i czarną połową ciała. Szły powoli, lecz ich tempo zaczęło rosnąć. Kiedy były obok mnie nagle wyskoczyłam zza krzaka.
- Kto to!? - niemal wrzasnęła towarzysząca Kōsei No Ame wilczyca, ale Kurayami tylko się uśmiechnęła - Śledzisz nas, dziwna wilczyco, która ma na sobie pewnie sztuczne kwiaty!? Kurayami ty ją znasz?
- To Ayane Sakura...
- Muszę na osobności. - postanowiłam i nagle mój lekki uśmiech przybrał poważny wyraz
Wadera poszła za mną, a towarzyszka wilczycy została nieco zdziwiona. Gdy już odeszłyśmy z jej pola widzenia zrobiłam pole siłowe, przez które nie było nic słychać.
- Kōsei No Ame, masz coś wartego.
- Co?! - krzyknęła zdziwiona
- Musisz mi na nie odpowiedzieć. To może zdecydować o twoim losie...

<Kōsei No Ame?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz