Szybko przeczołgałam się pod ziemią i pościłam biegiem przez las.
Zastanawiałam się, gdzie może być Sakura, ale ten problem rozwiązał się
bardzo szybko.
- Skrzydła Hitachi'ego są w potwornym stanie! - krzyknęłam jak tylko
zobaczyłam waderę-Może nawet nigdy nie będzie latać... Trzeba mu pomóc.
- dodałam spokojniej będąc już nieco bliżej.
- Pierw, powiedz jak to się stało? - spytała.
- Hitachi próbował ratować Chi, która wpadała w przepaść. I nie wiem
jak to się dokładnie stało, ale połamał skrzydła i naderwał ścięgna. -
mówiłam powoli, ale zaniepokojona.
- Hmmm... - wadera zastanawiała się - A gdzie to dokładnie jest?
- W jego domu. Mogę ci pokazać, gdzie to jest.
- Przynieś mu rumianek i szałwię. Pomieszaj mu to z wodą i dodaj do
tego ten kamień – podała mi błyszczący, magiczny kamień - Wymieszaj i
rozbij to dokładnie. Powstanie z tego lecznicza maść, którą masz
posmarować jego skrzydła. Potem obandażuj całe skrzydła specjalnym
bandażem z włókna roślinnego. Jest on na tyle mocny, aby utwardzić
skrzydła i miły w dotyku.
Nie miałam bladego pojęcia skąd wilczyca to wie, ale przynajmniej
nie musiałam już szukać zielarza. ''To pewnie podstawowe wykształcenie
wilka magicznego.”, myślałam.
- A gdzie mam znaleźć bandaż?-zapytałam.
- Proszę – podała mi wszystkie potrzebne rzeczy, w tym rumianek i szałwię.
Prędko je wzięłam i już chciałam odejść, ale wadera zatrzymała mnie:
- Potrzebuję amuletu.
To oświadczenie bardzo mnie zaskoczyło. Rozejrzałam się dookoła,
jakby szukając powodu, a potem spojrzałam jej w oczy chcąc się
dowiedzieć, czy mówi prawdę. Przez chwilę wahałam się co odpowiedzieć i
czy jej go dać, ale po chwili powiedziałam:
- A teraz Hitachi jest ranny i potrzebuje pomocy, a mówiłaś że ja muszę być przy tobie, kiedy masz amulet.
- Idź szybko do niego, powiedz Chihejsen co ma robić, żeby pomóc Hitachi'emu. Wróć tu za chwilę. - oznajmiła.
Natychmiast puściłam się pędem w miejsce, z którego przyszłam. Po
raz kolejny pokonałam podziemne przejście i znalazłam się przy Chi.
-Spotkałam Sakurę, tu są potrzebne rzeczy.-podałam jej ekwipunek,
który otrzymałam od wilczycy-Rumianek i szałwię pomieszaj z wodą, dodaj
do tego ten kamień, wymieszaj, rozbij to dokładnie. Powstałą maścią
posmaruj skrzydła Hitachi'ego, a potem obandażuj je tym-przekazałam jej
instrukcję i wskazałam na bandaż z włókna roślinnego-ja muszę coś
załatwić.
-Ęęę?-przyjaciółka spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
Popatrzyłam na Hitachi'ego, który najwyraźniej też nic z tego nie rozumiał.
-Dasz sobie radę.-mrugnęłam do niej-Muszę skoczyć po pożywienie-wymyśliłam na poczekaniu.
Nie dając wilkom szansy na powiedzenie czegokolwiek, szybko zaczęłam wracać do Sakury.
- Dałam to Chi i powiedziałam, żeby zrobiła tą maść i obandażowała
bandażem, który mi dałaś. - rzekłam spokojnie, gdy znalazłam się koło
wilczycy - A teraz wytłumaczysz mi o co chodzi z tym amuletem? Dlaczego
go potrzebujesz?
- Dobrze, że pytasz. Lecz i tak bym Ci powiedziała. A teraz choć za mną - odparła i wskazała łapą, abym poszła za nią.
Wkrótce znalazłyśmy się przy jakimś pomniku. Muszę przyznać, że byłam zdziwiona:
- Eeee... Co to jest?
- Wiesz, że to jest posąg - pokiwałam przytakująco głową - Lecz nie
do końca. - spojrzałam na nią nie rozumiejąc - To jest wilk zaklęty w
posąg dzięki czarnej magii Ankoku Hoshi. To nie jest dziedzina magii,
dziedzina to całkiem inna rzecz. Czarna magia dzieli się na dwie części.
Akarui hoshi i Ankoku hoshi, Akurui hoshi jest dozwolona, a Ankoku nie.
Z resztą z nazwy to wynika.
- Jasna gwiazda i ciemna gwiazda... - wymamrotałam cicho, lecz
wilczyca chyba to usłyszała. Mimo to kontynuowała swoją przemowę- -
Ankoku hoshi jest zakazana. Szkodzi bezpośrednio istocie żywej, ale nie
może jej zabić. Jak w tym przypadku to była zamiana w kamień. Akarui
hoshi jest dozwolona i nie szkodziła bezpośrednio istotom żywym, mogła
być tylko czynnikiem śmierci lub ran. Na przykład czar tworzenia małego
huraganu, który nie unosi istot żywych mógłby podnieść kamień. Taki
kamień może trafić wilka i przez to go zabić. Rozumiesz?
- Doskonale. Ale co to ma do amuletu? - spytałam, na co wadera zareagowała włączeniem pola siłowego.
- Mówią, że magii Ankoku hoshi nie da się odczarować. Lecz to nie
prawda. Jeśli ma się pomoc magii wilka magicznego lub amulet
wspomagający, w tym przypadku to amulet, który daje szczęście lub więcej
mocy uda się. A twój - zaczęła wyjaśnienia, jednak przerwałam jej.
- A mój jest podobny do amuletu szczęścia. - bąknęłam zasmucona, ale
po chwili spoważniałam i wzięłam się w garść - Rozumiem, że mam Ci go
dać i patrzeć jak odczarowujesz posąg?
- Tak. Potem Ci go oddam i pójdziesz zająć się Hitachi'm. - po tych słowach podałam jej amulet.
Wadera założyła go i z trudem powstrzymywała uśmiech. Widać było jak
powaga walczy z beztroską. W końcu jednak Sakurze udało się
przezwyciężyć siebie z amuletu i przystąpiła do usuwania czarnej magii. Z
obawą patrzyłam na nieudane próby. Jednakże wilczyca zaczęła coś
kombinować, uśmiechnęła się i rzuciła jeszcze raz czar, który tym razem
zadziałał. Zdjęła amulet i podała mi go.
Marmurowy pomnik zamienił się z błyskiem w istotę żywą i zaraz wyłonił się prawdziwy wilk.
Założyłam wisiorek i gdy Sakura odwołała pole siłowe zaczęłam
odchodzić. W pewnym momencie zatrzymałam się i z odległości przyglądałam
wilkowi. Był piękny, z jego uszu, a raczej z jej uszu (z wyrazu twarzy
widać było, że to wadera) wychylały się kwiaty.
''To pewnie wilk magiczny...'' pomyślałam, potrząsnęłam głową i
pobiegłam do przyjaciółki i basiora. Po drodze jednak przypomniałam
sobie, że za powód swojej nieobecności podałam zdobycie pożywienia i
nazrywałam kilka owoców. Znowu przeczołgałam się pod korzeniami i
wkrótce siedziałam już przy ognisku.
Hitachi spał spokojnie. Widać było, że ból musiał nieco ustąpić.
-I jak Chi?-zagadnęłam.
-A, wszystko dobrze poszło, w miarę szybko udało mi się zabandażować jego skrzydła, a potem...zasnął.
-Yhm.
-Kurayami. Powiedz, po co tak naprawdę szłaś?
Spojrzałam z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Popatrzyłam na płomienie i znów skłamałam.
-Po drodze zobaczyłam, że moja jaskinia się pali, musiałam poprosić o pomoc Sakurę.
C.D.N.
niedziela, 28 września 2014
Od Laury
Od tamtego czasu nie wiedziałam co mam myśleć. Pędziłam do lasu i
źródła. Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać, nie wiedziałam jak to
możliwe... Moje serce biło w piersi jak szalone, tak jakby za chwile
miało wyskoczyć. Zawróciłam, bo dałam sobie do zrozumienia, że go kocham
i muszę się nim opiekować. Porozmawiałam z L' Ellą i ona mi pozwoliła.
- Dzień dobry. Jestem Laura. Mów na mnie ciociu Luno.
- A kto cie pyta o zdanie!? - powiedział Płomyk
Pomyślałam ,"Czeka mnie wizyta u fachowca w tej sprawie. Niech Momotarou spodziewa się wizyty." Byłam szczęśliwa i załamana jednocześnie. Szczęśliwa, bo byłam znów przy Donie Lu i załamana, bo zostałam sama z dzieckiem. Na początku nie dawał się dotykać, ale po dłuższym spędzeniu z nim czasu chyba mnie polubił. Dał się dotknąć. Na początku zrobił dziwną minę potem powiedział:
- Luna? To ty?
- Przypomniałeś sobie! - krzyknęłam
- Jak mógłbym cię zapomnieć? Szkoda, że jestem szczeniakiem...
- Wciąż mogę stać się dzieckiem dzięki amuletowi. - wyszeptałam
- Po co rujnować ci życie? - powiedział
- Rujnować mi życie no co ty! - powiedziałam
Już mam zamiar. Dam mu Eliksir Dorastania, a będzie jak dawniej.
C.D.N.
- Dzień dobry. Jestem Laura. Mów na mnie ciociu Luno.
- A kto cie pyta o zdanie!? - powiedział Płomyk
Pomyślałam ,"Czeka mnie wizyta u fachowca w tej sprawie. Niech Momotarou spodziewa się wizyty." Byłam szczęśliwa i załamana jednocześnie. Szczęśliwa, bo byłam znów przy Donie Lu i załamana, bo zostałam sama z dzieckiem. Na początku nie dawał się dotykać, ale po dłuższym spędzeniu z nim czasu chyba mnie polubił. Dał się dotknąć. Na początku zrobił dziwną minę potem powiedział:
- Luna? To ty?
- Przypomniałeś sobie! - krzyknęłam
- Jak mógłbym cię zapomnieć? Szkoda, że jestem szczeniakiem...
- Wciąż mogę stać się dzieckiem dzięki amuletowi. - wyszeptałam
- Po co rujnować ci życie? - powiedział
- Rujnować mi życie no co ty! - powiedziałam
Już mam zamiar. Dam mu Eliksir Dorastania, a będzie jak dawniej.
C.D.N.
sobota, 27 września 2014
Od Ayane Sakury
Podeszłam bliżej. Był to kamienny, obrośnięty pomnik wilka. W takim miejscu... Było to trochę podejrzane. Tylko wilki magiczne i Wilki Pierwsze umieją stawiać pomniki, a to miejsce było tylko częściowo osiedlone przez zwykłe wilki. A poza tym tych terenów wilki magiczne nie zamieszkiwały. Dziwne, że tego nie wcześniej zauważyłam. Posąg był wykonany z naturalnego marmuru o kolorze kremowym. Był cały obrośnięty bluszczem. Nie miał żadnej podstawki jak zazwyczaj jest na pomnikach, nie miał żadnego napisu jakiego wilka przedstawia. Przypominał Wilka Pierwszego, bo miał w uszach kwiaty (były też wykonane z marmuru) i pnącza obwinięte wokół szyi. Miał na tylnych łapach bandaże. A poza tym nie miał niczego niezwykłego.
- Widać, ktoś w tym przypadku maczał łapy w czarnej magii Ankoku hoshi. - rzekłam przez przypadek sama do siebie. Przyzwyczaiłam się do towarzystwa Kōsei No Ame.
Czarna magia była podzielona na Akarui hoshi (z jap. Jasna gwiazda) i Ankoku hoshi (z jap. Ciemna gwiazda). Czarna magia ogółem szkodzi. Magia Akarui hoshi jest dozwolona i nie szkodziła bezpośrednio istotom żywym, mogła być tylko czynnikiem śmierci lub ran. Magia Ankoku hoshi jest zakazana i szkodzi bezpośrednio istocie żywej, ale nie może jej zabić. Zastanawiałam się czy w tym przypadku nie użyto czarnej magii. Wyglądało to podejrzanie. Ponoć czarnej magii ciemnej gwiazdy nie da się odwrócić. Lecz to nieprawda. Nieraz moja matka, Noriko Sayuri mówiła o tym, że da się odwrócić czarną magię za pomocą jakiejś pomocy, na przykład wsparcia mocą innego wilka lub amuletem, który daje szczęście lub większą moc. A podobny do amuletu szczęścia był amulet, który miała Kōsei No Ame. Ja przecież obiecałam, że nie będę go zakładać. Choć jak będzie przy mnie nic się nie stanie, a przynajmniej taką mam nadzieję. Może się już trochę na to uodporniłam. Lecz z drugiej strony to mógł być zwykły posąg, bo przodkowie Hitachi'ego mogli tu mieszkać. Trudno. Przynajmniej ożywię pomnik, a do ożywiania i tak jest potrzebny amulet.
Stawiłam krok w kierunku Hitachi'ego, bo miałam przeczucie, że tam poszła Kurayami. Nagle (ku mojemu zdziwieniu) pojawiła się. Dziwny zbieg okoliczności.
- Skrzydła Hitachi'ego są w potwornym stanie! - krzyknęła z daleka biegnąc Kōsei No Ame. Gdy już była blisko powiedziała spokojniej - Może nawet nigdy nie będzie latać... Trzeba mu pomóc.
- Pierw, powiedz jak to się stało? - spytałam. Nie wiedziałam co przez ten krótki czas się zdarzyło, ale jeśli coś stało się Hitachi'emu trzeba mu pomóc, ale do tego potrzebne są pewne informacje
- Hitachi próbował ratować Chi, która wpadała w przepaść. I nie wiem jak to się dokładnie stało, ale połamał skrzydła i naderwał ścięgna. - mówiła powoli, ale z niepokojem wadera
- Hmmm... - zastanawiałam się nad całą sytuacją - A gdzie to dokładnie jest?
- W jego domu. Mogę ci pokazać, gdzie to jest.
- Przynieś mu rumianek i szałwię. Pomieszaj mu to z wodą i dodaj do tego ten kamień - podałam jej błyszczący, magiczny kamień - Wymieszaj i rozbij to dokładnie. Powstanie z tego lecznicza maść, którą masz posmarować jego skrzydła. Potem obandażuj całe skrzydła specjalnym bandażem z włókna roślinnego. Jest on na tyle mocny, aby utwardzić skrzydła i miły w dotyku.
- A gdzie mam znaleźć bandaż? - zapytała Kōsei No Ame. W myślach zastanawiała się skąd to wiem, ale szybko zdecydowała, że to podstawowe wykształcenie wilka magicznego.
- Proszę - podałam jej wszystkie potrzebne rzeczy, rumianek i szałwię też. Wilczyca chciała już odejść, kiedy zatrzymałam ją tymi słowami:
- Potrzebuję amuletu.
Była strasznie zaskoczona. Obejrzała się dookoła. Spojrzała w moje oczy, aby zobaczyć czy mówię szczerze. Przez chwilę wahała się co odpowiedzieć i czy mi go dać.
- A teraz Hitachi jest ranny i potrzebuje pomocy, a mówiłaś że ja muszę być przy tobie, kiedy masz amulet.
- Idź szybko do niego, powiedz Chihejsen co ma robić, żeby pomóc Hitachi'emu. Wróć tu za chwilę. - powiedziałam po czym zrobiła o co ją prosiłam. Przez chwilę jej nieobecności myślałam o całej sytuacji.
Jak to się dokładnie stało? To nie jest aż takie ważne. Ważne jak mu pomóc. Jak mu pomóc? Nie wiem. Ponoć te tereny niedługo odwiedzi zielarz. Może będzie miał zioło regenerujące. A teraz będzie musiał tylko obyć się bez bólu dzięki maści, ale nie będzie mógł latać ani ruszać skrzydłami. Nie wiadomo co mu dokładnie pomoże, bo wiem jak opatrzyć łapy, pysk czy tułów, ale o skrzydłach mało wiem. Siedziałam i tak myślałam, aż w końcu przyszła Kōsei No Ame.
- Dałam to Chi i powiedziałam, żeby zrobiła tą maść i obandażowała bandażem, który mi dałaś. - rzekła spokojnie - A teraz wytłumaczysz mi o co chodzi z tym amuletem? Dlaczego go potrzebujesz?
- Dobrze, że pytasz. Lecz i tak bym Ci powiedziała. A teraz choć za mną - odparłam i wskazał gest łapą, aby poszła za mną
Przyprowadziłam ją do pomnika. Wadera nie ukrywała swego zdziwienia.
- Eeee... Co to jest? - Kurayami wiedziała, że to posąg, ale przez zdziwienie nie mogła tego ubrać w słowa
- Wiesz, że to jest posąg - wilczyca pokiwała głową - Lecz nie do końca. - mina jej wyrażała teraz, że niezbytnio rozumie - To jest wilk zaklęty w posąg dzięki czarnej magii Ankoku Hoshi. To nie jest dziedzina magii, dziedzina to całkiem inna rzecz. Czarna magia dzieli się na dwie części. Akarui hoshi i Ankoku hoshi, Akurui hoshi jest dozwolona, a Ankoku nie. Z resztą z nazwy to wynika
- Jasna gwiazda i ciemna gwiazda... - mamrotała cicho Kōsei No Ame, lecz ja to usłyszałam. Nie przejmowałam się tym i kontynuowałam swoją przemowę.
- Ankoku hoshi jest zakazana. Szkodzi bezpośrednio istocie żywej, ale nie może jej zabić. Jak w tym przypadku to była zamiana w kamień. Akarui hoshi jest dozwolona i nie szkodziła bezpośrednio istotom żywym, mogła być tylko czynnikiem śmierci lub ran. Na przykład czar tworzenia małego huraganu, który nie unosi istot żywych mógłby podnieść kamień. Taki kamień może trafić wilka i przez to go zabić. Rozumiesz?
- Doskonale. Ale co to ma do amuletu? - powiedziała, a po tym włączyłam pole siłowe
- Mówią, że magii Ankoku hoshi nie da się odczarować. Lecz to nie prawda. Jeśli ma się pomoc magii wilka magicznego lub amulet wspomagający, w tym przypadku to amulet, który daje szczęście lub więcej mocy uda się. A twój - w niespodziewanej chwili wadera przerwała mi
- A mój jest podobny do amuletu szczęścia. - bąknęła z smutną miną, lecz po chwili smutny wyraz twarzy zniknął. Pojawił się nowy, poważnie nastawiony do sprawy - Rozumiem, że mam Ci go dać i patrzeć jak odczarowujesz posąg?
- Tak. Potem Ci go oddam i pójdziesz zająć się Hitachi'm. - po tych słowach Kōsei No Ame podała mi amulet. Dopiero teraz zauważyłam małe pęknięcie na jednym ramieniu gwiazdy.
Założyłam go. Z trudem powstrzymywałam uśmiech i uczucie beztroski. Widać było jak poważny wyraz twarzy walczy z uśmiechem. W końcu moja prawdziwa ja pokonała mnie z amuletu. Wysiliłam się jak mogłam, by wywołać zaklęcie odwołujące czarną magię. Za pierwszym, drugim, trzecim, piątym, dziesiątym... Nie udawało mi się. Wiem w czym tkwił błąd. Muszę znowu przywołać mnie z amuletu. Uśmiechnęłam się po czym rzuciłam czar. Zadziałał. Szybko pokonałam siebie z amuletu i zdjęłam go. Widziałam jak marmurowy pomnik zmieniał się z błyskiem w istotę żywą. Wreszcie wyłonił się prawdziwy wilk.
Podałam amulet Kurayami. Założyła go, odwołałam pole siłowe po czym zaczęła wolno odchodzić. Po chwili zatrzymała się i z zainteresowaniem z odległości przyglądała się wilkowi. Niemal w tej samej chwili potrząsnęła głową i pobiegła w stronę Hitachi'ego.
- Kim jesteś? - spytałam ją zainteresowana. Przypominała wilka magicznego.
- Nie wiem... Nie pamiętam nawet uczuć. - odparła wadera - Wiem tylko, że nazywam się Akana.
- Jednak nie byłaś wcześniej posągiem. Dobrze myślałam. - powiedziałam sama do siebie i szczerze się uśmiechnęłam
C.D.N.
- Widać, ktoś w tym przypadku maczał łapy w czarnej magii Ankoku hoshi. - rzekłam przez przypadek sama do siebie. Przyzwyczaiłam się do towarzystwa Kōsei No Ame.
Czarna magia była podzielona na Akarui hoshi (z jap. Jasna gwiazda) i Ankoku hoshi (z jap. Ciemna gwiazda). Czarna magia ogółem szkodzi. Magia Akarui hoshi jest dozwolona i nie szkodziła bezpośrednio istotom żywym, mogła być tylko czynnikiem śmierci lub ran. Magia Ankoku hoshi jest zakazana i szkodzi bezpośrednio istocie żywej, ale nie może jej zabić. Zastanawiałam się czy w tym przypadku nie użyto czarnej magii. Wyglądało to podejrzanie. Ponoć czarnej magii ciemnej gwiazdy nie da się odwrócić. Lecz to nieprawda. Nieraz moja matka, Noriko Sayuri mówiła o tym, że da się odwrócić czarną magię za pomocą jakiejś pomocy, na przykład wsparcia mocą innego wilka lub amuletem, który daje szczęście lub większą moc. A podobny do amuletu szczęścia był amulet, który miała Kōsei No Ame. Ja przecież obiecałam, że nie będę go zakładać. Choć jak będzie przy mnie nic się nie stanie, a przynajmniej taką mam nadzieję. Może się już trochę na to uodporniłam. Lecz z drugiej strony to mógł być zwykły posąg, bo przodkowie Hitachi'ego mogli tu mieszkać. Trudno. Przynajmniej ożywię pomnik, a do ożywiania i tak jest potrzebny amulet.
Stawiłam krok w kierunku Hitachi'ego, bo miałam przeczucie, że tam poszła Kurayami. Nagle (ku mojemu zdziwieniu) pojawiła się. Dziwny zbieg okoliczności.
- Skrzydła Hitachi'ego są w potwornym stanie! - krzyknęła z daleka biegnąc Kōsei No Ame. Gdy już była blisko powiedziała spokojniej - Może nawet nigdy nie będzie latać... Trzeba mu pomóc.
- Pierw, powiedz jak to się stało? - spytałam. Nie wiedziałam co przez ten krótki czas się zdarzyło, ale jeśli coś stało się Hitachi'emu trzeba mu pomóc, ale do tego potrzebne są pewne informacje
- Hitachi próbował ratować Chi, która wpadała w przepaść. I nie wiem jak to się dokładnie stało, ale połamał skrzydła i naderwał ścięgna. - mówiła powoli, ale z niepokojem wadera
- Hmmm... - zastanawiałam się nad całą sytuacją - A gdzie to dokładnie jest?
- W jego domu. Mogę ci pokazać, gdzie to jest.
- Przynieś mu rumianek i szałwię. Pomieszaj mu to z wodą i dodaj do tego ten kamień - podałam jej błyszczący, magiczny kamień - Wymieszaj i rozbij to dokładnie. Powstanie z tego lecznicza maść, którą masz posmarować jego skrzydła. Potem obandażuj całe skrzydła specjalnym bandażem z włókna roślinnego. Jest on na tyle mocny, aby utwardzić skrzydła i miły w dotyku.
- A gdzie mam znaleźć bandaż? - zapytała Kōsei No Ame. W myślach zastanawiała się skąd to wiem, ale szybko zdecydowała, że to podstawowe wykształcenie wilka magicznego.
- Proszę - podałam jej wszystkie potrzebne rzeczy, rumianek i szałwię też. Wilczyca chciała już odejść, kiedy zatrzymałam ją tymi słowami:
- Potrzebuję amuletu.
Była strasznie zaskoczona. Obejrzała się dookoła. Spojrzała w moje oczy, aby zobaczyć czy mówię szczerze. Przez chwilę wahała się co odpowiedzieć i czy mi go dać.
- A teraz Hitachi jest ranny i potrzebuje pomocy, a mówiłaś że ja muszę być przy tobie, kiedy masz amulet.
- Idź szybko do niego, powiedz Chihejsen co ma robić, żeby pomóc Hitachi'emu. Wróć tu za chwilę. - powiedziałam po czym zrobiła o co ją prosiłam. Przez chwilę jej nieobecności myślałam o całej sytuacji.
Jak to się dokładnie stało? To nie jest aż takie ważne. Ważne jak mu pomóc. Jak mu pomóc? Nie wiem. Ponoć te tereny niedługo odwiedzi zielarz. Może będzie miał zioło regenerujące. A teraz będzie musiał tylko obyć się bez bólu dzięki maści, ale nie będzie mógł latać ani ruszać skrzydłami. Nie wiadomo co mu dokładnie pomoże, bo wiem jak opatrzyć łapy, pysk czy tułów, ale o skrzydłach mało wiem. Siedziałam i tak myślałam, aż w końcu przyszła Kōsei No Ame.
- Dałam to Chi i powiedziałam, żeby zrobiła tą maść i obandażowała bandażem, który mi dałaś. - rzekła spokojnie - A teraz wytłumaczysz mi o co chodzi z tym amuletem? Dlaczego go potrzebujesz?
- Dobrze, że pytasz. Lecz i tak bym Ci powiedziała. A teraz choć za mną - odparłam i wskazał gest łapą, aby poszła za mną
Przyprowadziłam ją do pomnika. Wadera nie ukrywała swego zdziwienia.
- Eeee... Co to jest? - Kurayami wiedziała, że to posąg, ale przez zdziwienie nie mogła tego ubrać w słowa
- Wiesz, że to jest posąg - wilczyca pokiwała głową - Lecz nie do końca. - mina jej wyrażała teraz, że niezbytnio rozumie - To jest wilk zaklęty w posąg dzięki czarnej magii Ankoku Hoshi. To nie jest dziedzina magii, dziedzina to całkiem inna rzecz. Czarna magia dzieli się na dwie części. Akarui hoshi i Ankoku hoshi, Akurui hoshi jest dozwolona, a Ankoku nie. Z resztą z nazwy to wynika
- Jasna gwiazda i ciemna gwiazda... - mamrotała cicho Kōsei No Ame, lecz ja to usłyszałam. Nie przejmowałam się tym i kontynuowałam swoją przemowę.
- Ankoku hoshi jest zakazana. Szkodzi bezpośrednio istocie żywej, ale nie może jej zabić. Jak w tym przypadku to była zamiana w kamień. Akarui hoshi jest dozwolona i nie szkodziła bezpośrednio istotom żywym, mogła być tylko czynnikiem śmierci lub ran. Na przykład czar tworzenia małego huraganu, który nie unosi istot żywych mógłby podnieść kamień. Taki kamień może trafić wilka i przez to go zabić. Rozumiesz?
- Doskonale. Ale co to ma do amuletu? - powiedziała, a po tym włączyłam pole siłowe
- Mówią, że magii Ankoku hoshi nie da się odczarować. Lecz to nie prawda. Jeśli ma się pomoc magii wilka magicznego lub amulet wspomagający, w tym przypadku to amulet, który daje szczęście lub więcej mocy uda się. A twój - w niespodziewanej chwili wadera przerwała mi
- A mój jest podobny do amuletu szczęścia. - bąknęła z smutną miną, lecz po chwili smutny wyraz twarzy zniknął. Pojawił się nowy, poważnie nastawiony do sprawy - Rozumiem, że mam Ci go dać i patrzeć jak odczarowujesz posąg?
- Tak. Potem Ci go oddam i pójdziesz zająć się Hitachi'm. - po tych słowach Kōsei No Ame podała mi amulet. Dopiero teraz zauważyłam małe pęknięcie na jednym ramieniu gwiazdy.
Założyłam go. Z trudem powstrzymywałam uśmiech i uczucie beztroski. Widać było jak poważny wyraz twarzy walczy z uśmiechem. W końcu moja prawdziwa ja pokonała mnie z amuletu. Wysiliłam się jak mogłam, by wywołać zaklęcie odwołujące czarną magię. Za pierwszym, drugim, trzecim, piątym, dziesiątym... Nie udawało mi się. Wiem w czym tkwił błąd. Muszę znowu przywołać mnie z amuletu. Uśmiechnęłam się po czym rzuciłam czar. Zadziałał. Szybko pokonałam siebie z amuletu i zdjęłam go. Widziałam jak marmurowy pomnik zmieniał się z błyskiem w istotę żywą. Wreszcie wyłonił się prawdziwy wilk.
Podałam amulet Kurayami. Założyła go, odwołałam pole siłowe po czym zaczęła wolno odchodzić. Po chwili zatrzymała się i z zainteresowaniem z odległości przyglądała się wilkowi. Niemal w tej samej chwili potrząsnęła głową i pobiegła w stronę Hitachi'ego.
- Kim jesteś? - spytałam ją zainteresowana. Przypominała wilka magicznego.
- Nie wiem... Nie pamiętam nawet uczuć. - odparła wadera - Wiem tylko, że nazywam się Akana.
- Jednak nie byłaś wcześniej posągiem. Dobrze myślałam. - powiedziałam sama do siebie i szczerze się uśmiechnęłam
C.D.N.
Laura uczy się magii!
Wilk Laura uczy się magii! Dziedzina magii, której się uczy to woda. Skończy naukę 8 października.
Od Hitachi'ego
Chciałem zawołać za Kōsei No Ame, ale i tak nie dałbym rady iść. Sam na
medycynie znałem jak świnia na gwiazdach. Mogłem ewentualnie je
poskładać i odchorować do zimy, ale tylko robiłbym problem. Nie mogłem
polować, biegać, skakać, latać ani nawet stać gdzieś na warcie. Teraz to
już tylko uciąć te skrzydła...
- Lepiej?- zapytała Chihejsen.
- Mhm...- potaknąłem.
- Co się stało?- zapytała, widząc moje zmartwienie.
- Nic... Masz może coś ostrego?
- Nie! Nie zabijaj mi się tu!- postawiła się Chi.
- Nie chcę się zabić, chcę uciąć skrzydła, bo teraz już i tak się do niczego nie nadadzą- odpowiedziałem zerkając na nie. Były całe we krwi, z lewego sterczała kość. Bolały strasznie.
- Wyjdziesz z tego, zobaczysz. Te skrzydła jeszcze nie raz znajdą się na niebie- powiedziała i usiadła obok mnie.
C.D.N.
- Lepiej?- zapytała Chihejsen.
- Mhm...- potaknąłem.
- Co się stało?- zapytała, widząc moje zmartwienie.
- Nic... Masz może coś ostrego?
- Nie! Nie zabijaj mi się tu!- postawiła się Chi.
- Nie chcę się zabić, chcę uciąć skrzydła, bo teraz już i tak się do niczego nie nadadzą- odpowiedziałem zerkając na nie. Były całe we krwi, z lewego sterczała kość. Bolały strasznie.
- Wyjdziesz z tego, zobaczysz. Te skrzydła jeszcze nie raz znajdą się na niebie- powiedziała i usiadła obok mnie.
C.D.N.
Od Laury
Poszłam do jaskini odpoczynku, aby odpocząć. Niestety nie trwało to
wiecznie, bo przyszedł jakiś szczeniak z mamą i zaczął po mnie skakać.
- Kochanie, Płomyczku, tak nie wolno... Pani przyszła tu odpocząć. - powiedziała wadera stojąca przy mnie
Maluch ze mnie zszedł.
- Zaraz, co pani powiedziała?! Płomyk?! - powiedziałam
- Tak, co? - powiedziała
- Eeeeee... Nic takiego... - powiedziałam zamyślona
- Cóż, chodź Don Lu. Idziemy. - powiedziała
- Co?! Zaraz! Stop! - krzyknęłam
- Co? - zapytała rozgniewana wadera
Pomyślałam sobie ,, Płomyk? To ty? Nie wierzę!''
- Zaraz, Luna? To ty? - powiedziała wadera
- Ale co ja? Skąd pani mnie zna? - zapytałam
- To ja! Ekoisito Lonte! - krzyknęła wadera
- L' Ella?To ty! - krzyknęłam
L' Ella to była starsza siostra Dona Lu zanim... Serce mnie boli gdy o tym myślę.
- Co się stało? - zapytała
- Kiedy myślę o twoim bracie ja... - powiedziałam
- Rozumiem. - powiedziała
- Tak właściwie, kim jest ten szczeniak? - zapytałam
- To...- Lonte rozejrzała się - To on. To Don Lu we własnej osobie.
- Co? On zginął w pożarze! Ale, ale.... - serce waliło mi jak nikdy dotąd
- Kiedyś nasza szamanka wynalazła eliksir przywoływania zmarłych. Niestety przepis spłonął z jego śmiercią, ale została jedna fiolka eliksiru. Niestety gdy ojciec wlał mu to do pyska, zmienił się w szczenie. - powiedziała wadera
- Ja, ja...- nie czekałam dużej, musiałam się upewnić, że mnie pamięta - Papapamiętasz mnie?
- Ja... - powiedział - Ja, mamo! Ta pani mnie torturuje!
Rozpłakałam się, ale z drugiej strony przynajmniej żył... Zanim jednak uciekłam w rozpaczy, szepnęłam mu na ucho krótkie słowa: ,, Kochałam cię Płomyku, a ty mnie. A teraz... Sam widzisz... Twoja śmierć nas rozdzieliła..."
C.D.N.
- Kochanie, Płomyczku, tak nie wolno... Pani przyszła tu odpocząć. - powiedziała wadera stojąca przy mnie
Maluch ze mnie zszedł.
- Zaraz, co pani powiedziała?! Płomyk?! - powiedziałam
- Tak, co? - powiedziała
- Eeeeee... Nic takiego... - powiedziałam zamyślona
- Cóż, chodź Don Lu. Idziemy. - powiedziała
- Co?! Zaraz! Stop! - krzyknęłam
- Co? - zapytała rozgniewana wadera
Pomyślałam sobie ,, Płomyk? To ty? Nie wierzę!''
- Zaraz, Luna? To ty? - powiedziała wadera
- Ale co ja? Skąd pani mnie zna? - zapytałam
- To ja! Ekoisito Lonte! - krzyknęła wadera
- L' Ella?To ty! - krzyknęłam
L' Ella to była starsza siostra Dona Lu zanim... Serce mnie boli gdy o tym myślę.
- Co się stało? - zapytała
- Kiedy myślę o twoim bracie ja... - powiedziałam
- Rozumiem. - powiedziała
- Tak właściwie, kim jest ten szczeniak? - zapytałam
- To...- Lonte rozejrzała się - To on. To Don Lu we własnej osobie.
- Co? On zginął w pożarze! Ale, ale.... - serce waliło mi jak nikdy dotąd
- Kiedyś nasza szamanka wynalazła eliksir przywoływania zmarłych. Niestety przepis spłonął z jego śmiercią, ale została jedna fiolka eliksiru. Niestety gdy ojciec wlał mu to do pyska, zmienił się w szczenie. - powiedziała wadera
- Ja, ja...- nie czekałam dużej, musiałam się upewnić, że mnie pamięta - Papapamiętasz mnie?
- Ja... - powiedział - Ja, mamo! Ta pani mnie torturuje!
Rozpłakałam się, ale z drugiej strony przynajmniej żył... Zanim jednak uciekłam w rozpaczy, szepnęłam mu na ucho krótkie słowa: ,, Kochałam cię Płomyku, a ty mnie. A teraz... Sam widzisz... Twoja śmierć nas rozdzieliła..."
C.D.N.
Laura wróciła z wyprawy!
Wilk Laura wróciła z wyprawy z kamiennych wrót! Znalazła Amulet Mocy i 5 magicznych kamieni.
Od Laury
Teraz wybierałam się do kamiennych wrót. Miałam nadzieję, że znajdę
kamienie i suloku. Omijałam właśnie polankę szałwii, bo po jej
przekroczeniu napotykało się na wrota, ale żelazne. Aby dojść do
kamiennych trzeba było przejść dolinę nienawiści. Pamiętam tę dolinie z
dzieciństwa. Kiedy jeszcze wataha nie istniała, to gdy byłam dzieckiem
często przychodziłam do kamiennych wrót. Za
nimi była polana, na której ja i Płomyk (Don Lu) bawiliśmy się. Pamiętam dokładnie gdy miałam rok i 7 miesięcy gdy nagle przyszedł człowiek z bronią i wielkimi psami. Zaatakowały Płomyka i... Ja kochałam go, a on mnie.
- Co się stało? - zapytała Beza
- Co ty tu robisz? - zapytałam
- Tak się składa, że mój dom jest tam niedaleko za płotem. Na noc park jest zamykany i dlatego nie ma tu ludzi.
- Ludzi! Ty jesteś jedynym psem, któremu mogę ufać... - powiedziałam
-Ja idę do domu. Pa!
- Pa...
Ja ruszyłam dalej w drogę. Wreszcie byłam przy kamiennych wrotach. Zebrałam co mam zebrać i zawróciłam. Gdy byłam na polance szałwii. Nagle sam z siebie pojawił się pożar.
- O nie! - krzyknęłam
Nikt tego nie usłyszał, ale w końcu dałam sobie radę. Ciągle nie przestaje myśleć o Don Lu...
nimi była polana, na której ja i Płomyk (Don Lu) bawiliśmy się. Pamiętam dokładnie gdy miałam rok i 7 miesięcy gdy nagle przyszedł człowiek z bronią i wielkimi psami. Zaatakowały Płomyka i... Ja kochałam go, a on mnie.
- Co się stało? - zapytała Beza
- Co ty tu robisz? - zapytałam
- Tak się składa, że mój dom jest tam niedaleko za płotem. Na noc park jest zamykany i dlatego nie ma tu ludzi.
- Ludzi! Ty jesteś jedynym psem, któremu mogę ufać... - powiedziałam
-Ja idę do domu. Pa!
- Pa...
Ja ruszyłam dalej w drogę. Wreszcie byłam przy kamiennych wrotach. Zebrałam co mam zebrać i zawróciłam. Gdy byłam na polance szałwii. Nagle sam z siebie pojawił się pożar.
- O nie! - krzyknęłam
Nikt tego nie usłyszał, ale w końcu dałam sobie radę. Ciągle nie przestaje myśleć o Don Lu...
Laura wybiera się na wyprawę!
Wilk Laura wybiera się na wyprawę do kamiennych wrót! Ma szansę znaleźć Amulet Mocy i 5 magicznych kamieni. Wróci 27 września o 11:30.
Od Kōsei No Ame
Gdy nagle spostrzegłam, jak Hitachi zapikował w dół. Ze względu na to,
że przepaść była dość spora, po chwili straciłam basiora z oczu. Jeszcze
przez chwilę słyszałam dźwięk przedzieranego powietrza, potem cisza
i... huk, bardzo głośny huk. Zaniepokoiło mnie to.
''Najpierw Chi, teraz on...'', myślałam wystraszona. Jednakże po chwili odpędziłam złe myśli, ''Muszę zachować zimną krew i coś zrobić. Ale co?''
-HEJ! JESTEŚCIE TAM? -wydarłam się, by następnie podjąć odpowiednie kroki.
-Tak!- usłyszałam głos przyjaciółki.
Ufff, kamień spadł mi z serca, jednakże zaczęłam martwić się o Hitachi'ego, który krzyknął:
-Połamałem skrzydła!
Nie dobrze, bardzo niedobrze. Wkrótce mogłam już dostrzec sylwetki dwóch wdrapujących się wilków.
-Rany, twoje skrzydła...-przyglądałam się Hitachi'emu.
-Tak wyszło...-rzucił.
Obejrzałam się dookoła.
-Jest...-mruknęłam do siebie.
-Chi, posiedź tu chwilę z Hitachi'm, w takim stanie raczej nie dotrze do swojego domu. Nazrywam rumianku, to powinno przyspieszyć gojenie się ran.
Zostawiłam ich samych i ruszyłam wąską ścieżką wzdłuż przepaści. Teren idealnie sprzyjał tej roślinności, a pora roku jeszcze była odpowiednia. Po krótkim spacerku znalazłam duże skupisko rumianku. Nazrywałam go dość sporo i ruszyłam z powrotem. Zastanawiałam się co teraz zrobić. Przyniosę go i zrobię wilkowi okład, a potem? Najlepszym rozwiązaniem byłoby poinformowanie o wszystkim Sakury i poproszenie o pomoc jakiegoś zielarza. Niestety okład z rumianku, to jedyne, co mogę zrobić, złamania nie wyleczę. Kiedy wróciłam, towarzystwo siedziało przy ognisku i wesoło rozmawiało. Nic nie mówiąc przysiadłam się do ognia i odpowiednio przygotowałam okład. Położyłam, go na poharatanych skrzydłach basiora.
-Dzięki.-mruknął.
-Nie, to ja dziękuję, że pomogłeś Chi.
Kiedy skończyłam, podniosłam się i oznajmiłam:
-Idę poinformować o tym Ayane Sakurę, postaram się wrócić tak szybko, jak tylko dam radę.-spojrzałam na przyjaciółkę i mrugnęłam do niej-Wiesz, co masz robić, dopilnuj, aby się nie wykrwawił i nie stracił z bólu przytomności.
Po tych słowach ruszyłam drogą, którą poprowadził nas dzisiaj Hitachi.
C.D.N.
''Najpierw Chi, teraz on...'', myślałam wystraszona. Jednakże po chwili odpędziłam złe myśli, ''Muszę zachować zimną krew i coś zrobić. Ale co?''
-HEJ! JESTEŚCIE TAM? -wydarłam się, by następnie podjąć odpowiednie kroki.
-Tak!- usłyszałam głos przyjaciółki.
Ufff, kamień spadł mi z serca, jednakże zaczęłam martwić się o Hitachi'ego, który krzyknął:
-Połamałem skrzydła!
Nie dobrze, bardzo niedobrze. Wkrótce mogłam już dostrzec sylwetki dwóch wdrapujących się wilków.
-Rany, twoje skrzydła...-przyglądałam się Hitachi'emu.
-Tak wyszło...-rzucił.
Obejrzałam się dookoła.
-Jest...-mruknęłam do siebie.
-Chi, posiedź tu chwilę z Hitachi'm, w takim stanie raczej nie dotrze do swojego domu. Nazrywam rumianku, to powinno przyspieszyć gojenie się ran.
Zostawiłam ich samych i ruszyłam wąską ścieżką wzdłuż przepaści. Teren idealnie sprzyjał tej roślinności, a pora roku jeszcze była odpowiednia. Po krótkim spacerku znalazłam duże skupisko rumianku. Nazrywałam go dość sporo i ruszyłam z powrotem. Zastanawiałam się co teraz zrobić. Przyniosę go i zrobię wilkowi okład, a potem? Najlepszym rozwiązaniem byłoby poinformowanie o wszystkim Sakury i poproszenie o pomoc jakiegoś zielarza. Niestety okład z rumianku, to jedyne, co mogę zrobić, złamania nie wyleczę. Kiedy wróciłam, towarzystwo siedziało przy ognisku i wesoło rozmawiało. Nic nie mówiąc przysiadłam się do ognia i odpowiednio przygotowałam okład. Położyłam, go na poharatanych skrzydłach basiora.
-Dzięki.-mruknął.
-Nie, to ja dziękuję, że pomogłeś Chi.
Kiedy skończyłam, podniosłam się i oznajmiłam:
-Idę poinformować o tym Ayane Sakurę, postaram się wrócić tak szybko, jak tylko dam radę.-spojrzałam na przyjaciółkę i mrugnęłam do niej-Wiesz, co masz robić, dopilnuj, aby się nie wykrwawił i nie stracił z bólu przytomności.
Po tych słowach ruszyłam drogą, którą poprowadził nas dzisiaj Hitachi.
C.D.N.
piątek, 26 września 2014
Laura wróciła z wyprawy!
Wilk Laura wróciła z wyprawy! Znalazła Bonus Płodności i 5 magicznych kamieni.
Od Laury
Wyruszyłam na wyprawę nad wodospady. Nie poszłam tam tylko po kamienie,
ale również po suloku. Mama mówiła, że to takie magiczne duchy jelenie.
Tata nawet raz takiego upolował. Żyją w lasach takich jak las
wodospadów. Ojciec powtarzał ,,jeśli znajdziesz w lesie suloku, to nikt
nie będzie miał prawa powiedzieć ci że jesteś nijaka". Mówił też, że są
bardzo rzadkie.
Gdy wyruszyłam nad wodospady, zauważyłam cień poruszający się w krzakach! Niestety był zbyt mały jak na suloku. Ale ze względu na moją ciekawość nie mogłam się powstrzymać i pobiegłam w krzak i chwyciłam zębami za mały ogon.
- Aaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuu! Oszalałaś! Żeby tak gryźć nie swój ogon! - powiedziała czarna suczka z brązową łatą na oku
- Co ty robisz w lesie wodospadów!
- Jakich padów? Słuchaj, nie wiem o co chodzi, ale dobrze idę z tych twoich ,,padów". - powiedziała suczka
- Nie, nie! Zostań! Chyba, że przyjaźnisz się z ludźmi.
- Em...Jestem psem dzikim.
Nagle przyszedł człowiek.
- Beza! Do nogi! - krzyknął
- A jednak! - krzyknęłam i uciekłam
- Nie stój proszę! - krzyknęła Beza
- Nie ufam ludziom, nie ufam psom! - krzyknęłam
- Ale to dobry człowiek... - powiedziała gdy zniknęłam za krzakami - Wiem, że się schowałaś... Co masz do ludzi i psów co?
- No bo ludzie zabili mi rodzinę...- powiedziałam we łzach
- A co masz do psów?
- Nikomu o tym nie mówiłam, ale kiedyś miałam przyjaciela, Dona Lu. Ale zginął zamęczony przez ludzi i psy! - rozpłakałam się
- Ale ja.. - nie zdążyła dokończyć, bo uciekłam
Chwile potem za jednym z krzaków zauważyłam suloku. Udało mi się go upolować. Miałam nadzieję, że doniosę go do watahy bez przeszkód...
C.D.N.
Gdy wyruszyłam nad wodospady, zauważyłam cień poruszający się w krzakach! Niestety był zbyt mały jak na suloku. Ale ze względu na moją ciekawość nie mogłam się powstrzymać i pobiegłam w krzak i chwyciłam zębami za mały ogon.
- Aaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuu! Oszalałaś! Żeby tak gryźć nie swój ogon! - powiedziała czarna suczka z brązową łatą na oku
- Co ty robisz w lesie wodospadów!
- Jakich padów? Słuchaj, nie wiem o co chodzi, ale dobrze idę z tych twoich ,,padów". - powiedziała suczka
- Nie, nie! Zostań! Chyba, że przyjaźnisz się z ludźmi.
- Em...Jestem psem dzikim.
Nagle przyszedł człowiek.
- Beza! Do nogi! - krzyknął
- A jednak! - krzyknęłam i uciekłam
- Nie stój proszę! - krzyknęła Beza
- Nie ufam ludziom, nie ufam psom! - krzyknęłam
- Ale to dobry człowiek... - powiedziała gdy zniknęłam za krzakami - Wiem, że się schowałaś... Co masz do ludzi i psów co?
- No bo ludzie zabili mi rodzinę...- powiedziałam we łzach
- A co masz do psów?
- Nikomu o tym nie mówiłam, ale kiedyś miałam przyjaciela, Dona Lu. Ale zginął zamęczony przez ludzi i psy! - rozpłakałam się
- Ale ja.. - nie zdążyła dokończyć, bo uciekłam
Chwile potem za jednym z krzaków zauważyłam suloku. Udało mi się go upolować. Miałam nadzieję, że doniosę go do watahy bez przeszkód...
C.D.N.
Laura wybiera się na wyprawę!
Wilk Laura wybiera się na wyprawę! Ma szansę znaleźć Bonus Płodności i 5 magicznych kamieni. Wróci 26 września o 19:00.
Od Hitachi'ego C.D. Kōsei No Ame
Zapikowałem w dół. Było to dość niebezpieczne, bo jeśli złapię
Chihejsen to nie wyhamuję. W każdym razie złożyłem skrzydła i zacząłem
przyśpieszać. Wreszcie zobaczyłem Chi i zanurkowałem po nią. Złapałem
ją, ale gdybym teraz rozłożył skrzydła, to by mi je urwało, no ale...
Rozłożyłem je i natychmiast poczułem ból w lewym, a chwilę potem w prawym.
Spadliśmy z hukiem na dno przepaści.
- Żyjesz?- zapytałem przez zaciśnięte zęby.
- Chyba- Chi zaczęła się podnosić.
- HEJ! JESTEŚCIE TAM?- usłyszałem Kōsei No Ame.
- Tak!- wrzasnęła Chi. Spojrzałem na moje skrzydła. Oto moja diagnoza:
- Lewe- złamanie otwarte, rozerwane ścięgna.
- Prawe- złamanie zamknięte, rozwalony staw.
- Połamałem skrzydła!- krzyknąłem do Kōsei No Ame.
- Chodź, trzeba się wspiąć- powiedziała Chihejsen i zaczęliśmy wspinaczkę. Pomyślałem, że w ciągu kilku dni i tak będę zmuszony pozbawić się skrzydeł bo wda się martwica. No, takie są koszty, jak się chce uratować komuś życie spadając w przepaść...
<Kōsei No Ame?>
Rozłożyłem je i natychmiast poczułem ból w lewym, a chwilę potem w prawym.
Spadliśmy z hukiem na dno przepaści.
- Żyjesz?- zapytałem przez zaciśnięte zęby.
- Chyba- Chi zaczęła się podnosić.
- HEJ! JESTEŚCIE TAM?- usłyszałem Kōsei No Ame.
- Tak!- wrzasnęła Chi. Spojrzałem na moje skrzydła. Oto moja diagnoza:
- Lewe- złamanie otwarte, rozerwane ścięgna.
- Prawe- złamanie zamknięte, rozwalony staw.
- Połamałem skrzydła!- krzyknąłem do Kōsei No Ame.
- Chodź, trzeba się wspiąć- powiedziała Chihejsen i zaczęliśmy wspinaczkę. Pomyślałem, że w ciągu kilku dni i tak będę zmuszony pozbawić się skrzydeł bo wda się martwica. No, takie są koszty, jak się chce uratować komuś życie spadając w przepaść...
<Kōsei No Ame?>
czwartek, 25 września 2014
Od Kōsei No Ame C.D. Hitachi
- Witaj, Hitachi. Poznaliście się już? - spytała Sakura.
- Znamy swoje imiona... - odparł cicho, jakby mówił do siebie.
Z zainteresowaniem przysłuchiwałyśmy się wszystkiemu.
- To dobrze... Zapomniałam oddać Ci księgę, ale to zaczeka. Mam ważniejszą sprawę – powiedziała, po czym spojrzała w moim kierunku.
Doskonale wiedziałam o co chodzi, czekałam teraz, co postanowi zrobić wilczyca.
- A jak nazywa się twoja przyjaciółka, Kurayami?-zadała mi pytanie.
- Nazywam się Chihejsen. - odpowiedziała Chi zanim zdążyłam wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Muszę na słówko z Kōsei No Ame. - stwierdziła założycielka.
Ruszyłam za nią zostawiając Chi z wołającym Hitachim:
- Dobrze, ja tu sobie poczekam. Przy okazji się bliżej poznam Chinejsen, czy jakoś tak....
- Chihejsen - zaśmiała się Chi już opanowana. Wyraźnie było widać, że basior się jej podoba.
Gdy tylko znalazłyśmy się przy źródełku, Sakura zaczęła się moczyć. Zaskoczyło mnie to bardzo, więc wyrwało mi się:
- Chcesz się wykąpać czy jak?
- Nie, chcę pójść do mojej jaskini.- odpowiedziała ku mojemu zdziwieniu - Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że trzeba zanurkować. Płyń za mną, a nic się nie stanie.
Zrobiłam, jak powiedziała i wstąpiłam w wodę. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, czułam, że zaraz padnę. Byłam tak wykończona...
- Nie umiem zbyt długo wstrzymać oddechu... - powiedziałam zziajana.
- Zapomniałam uwzględnić tego, że jesteś zwykłym wilkiem. Wilki magiczne i pierwsze umieją wstrzymać oddech na pięć minut. - odpowiedziała mi.
- A ja niecałe pół minuty – zaśmiałam się cicho, a potem spoważniałam - Piękną masz jaskinię... Nie wiedziałam, że tu mieszkasz. Myślałam, że mieszkasz w dziupli na drzewie lub norze. A jak ją znalazłaś? Jest nieźle ukryta.
Nie mogłam się na nią napatrzeć. Była taaaka śliczna...
- Znalazłam ją przeszukując źródełko... - najwyraźniej chciała o tym opowiedzieć, ale stwierdziła- Lecz to inny temat. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego. - już sięgała po amulet ukryty pomiędzy kryształami, jednak w pewnym momencie się wstrzymała - Lepiej włączę pole siłowe.
- Tutaj? Przecież tu nikogo nie ma. - wybąkałam zdziwiona, przerywając oglądanie domu Sakury- Sama bym nie wpadła na to, że trzeba zanurkować, aby być w twojej jaskini.
- Lepiej chuchać na zimne... Nie wiadomo co się może stać, a poza tym woda może roznieść dźwięk. - powiedziała i ustawiła pole siłowe na całe pomieszczenie- Teraz jesteśmy bezpieczne. - sięgnęła łapą po amulet
- Spodziewałam się, że tu chodzi o ten amulet. - z powagą patrzyłam jej w oczy - Nie zachowywałaś się jak ty, kiedy go miałaś.
- W tym tkwi problem. Ten amulet jest przedmiotem zakazanym, ponieważ wywołuje uczucia i tworzy nowe cechy – wytłumaczyła mi - Masz go nosić tylko ty, i nie mówić o nim nikomu innemu, a zwłaszcza jeśli go dobrze nie poznałaś – pomyślałam właśnie o Hitachi'm, ale wadera kontynuowała - Nawet jeśli to sprawa życia i śmierci... Twoja przyjaciółka może być zachłanna tego. Każdy może być tego zachłanny. - te słowa nieco mnie zasmuciły, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.
- Nawet ty?
- Nawet czasem ja, ale pod żadnym pozorem mi jego nie dawaj. Amulet mnie już troszeczkę zmienił i mogą zostać resztki uczuć i cech, które miałam nosząc go. Może czasem będę go potrzebowała, ale nie do noszenia go. Bądź wtedy przy mnie i pilnuj mnie, abym go nie założyła – odpowiedziała.
- Mówiłaś, że w sprawie życia i śmierci mam o nim nie mówić. To jak się uchronię? - ściszyłam ton i zmarkotniałam. Nie spodziewałam się, że on może zrobić tyle problemu.
- Dam Ci specjalny wisiorek, dzięki któremu możesz przesyłać myśli do innego wilka, pod warunkiem że go ma. Ja go nie potrzebuję, bo jestem wilkiem magicznym i umiem przekazywać i oddawać myśli. A najlepsze, że on działa nawet przez sen i jeśli będziesz miała coś do przekazania, a cie uśpią to będziesz mogła to przekazać.
- Ale fajnie! - na samą wieść o tym rozpogodziłam się - Rozumiem, że mam myślami powiedzieć o tarapatach, a ty przyjdziesz lub mnie w jakiś sposób uchronisz, tak?
- Podobnie, ale jeśli go będziesz miała, bądź pewna że nic ci nie zrobią. - podała mi amulet - Chroń amulet dobrze, bo może wpaść w niepowołane ręce.
- Dobrze. Mam go nosić na szyi? Nie zmieni mnie? - zrobiłam się nieco smutniejsza.
- Tak i ciebie na pewno nie zmieni. - po tych słowach, usunęła pole siłowe, wzięła jakaś księgę i umieściła na niej ochronę, prawdopodobnie przed wodą - Nurkuj za mną.
Wilczyca weszła do wody. Po krótkim czasie obie się wynurzyłyśmy. Bez słowa ruszyłyśmy w stronę Hitachi'ego i Chi. Cały czas myślałam o tym, co mi powiedziała Sakura. Niebezpieczeństwo amuletu niestety było smutną prawdą...
Gdy doszłyśmy do reszty towarzystwa, Chi była bardzo wesoła, a Hitachi nadal pokładał się ze śmiechu.
- Poczekaliśmy sobie trochę... Ale to nic, bo Chihejsen jest naprawdę przyjazna. - takimi słowami powitał nas Hitachi - Masz moją książkę na plecach. Jaka to książka? Już znasz jej tytuł?
Powiodłam wzrokiem za książką, którą wadera podawała wilkowi. Była jakaś...tajemnicza.
- Tak, to księga "Wilki Pierwsze: Ród Wilków Magicznych". - odpowiedziała mu szybko.
Po tych słowach z jeszcze większa uwagą spojrzałam na duży plik kartek.
- Dziękuję za drobną pomoc - podziękował jej basior.
- Muszę już iść. - rzekła założycielka watahy mrugając do mnie i uśmiechając się.
Wiedziałam doskonale co teraz będzie robić – przygotowywać specjalny wisiorek.
Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym spojrzałam na Hitachi'ego, który mówił:
- Ehh... Dziewczyny, muszę wracać do siebie.
- To może pójdziemy do Ciebie?- zaproponowała Chi.
Spojrzałam z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Skąd w ogóle przyszedł jej do głowy taki pomysł?
- Jak dacie radę przejść- odparł ironicznie, jednak nie za bardzo wiedziałam co ma na myśli.
Ruszyłyśmy więc za basiorem. Początkowo droga wydawała się być normalna. Ot po prostu przedzieranie się przez las, paprocie, trawy i inne rośliny. Po chwili jednak wilk zaczął wczołgiwać się między korzenie.
Nie rozumiałam Chihejsen, dlaczego tak jej na tym zależało, ale cóż... Ruszyłam śladami Hitachi'ego, a za mną Chi. Początkowo czołgaliśmy się pod korzeniami, ale z czasem sklepieniem stała się ziemia. W pewnym momencie przejście zaczęło się kończyć i wilk rozłożył skrzydła.
No cóż... jakby to powiedzieć-ja nie miałam skrzydeł, więc nietrudno się domyślić, co się stało. Gwałtownie runęłam w dół, jednakże ulżyło mi, kiedy poczułam, że zaplątuję się w kłącza. Wisiałam tak sobie nad sporą przepaścią i prawdę powiedziawszy nie miałam ochoty się stamtąd ruszać, no bo gdzie? Na lewo przepaść, na prawo przepaść...a ja pośrodku na cieniutkich podziemnych korzeniach.
-Ja cię! Kurayami, żyjesz?!-darła się wniebogłosy Chihejsen.
-Najwyraźniej...-mruknęłam i zaczęłam się wspinać.
Nie zrobiło to wszystko na mnie wrażenia, bo działo się zbyt szybko, ba, nawet fajnie się spadało.
-Rany, zaraz ci pomogę!-nadal krzyczała Chi.
Już wyciągała w moim kierunku łapę, gdy nagle...
-Aaaaaaaaaaa!-wrzasnęła.
Z przerażeniem patrzyłam na przyjaciółkę, pod którą zarwał się kawałek ziemi i teraz spadała w ciemną otchłań.
-Chi...-wyszeptałam.
Jedyne co teraz czułam, to pustkę, pustkę i wściekłość na siebie, że nic nie mogłam zrobić. Myślałam, że to już koniec, że...
Gdy nagle spostrzegłam, jak Hitachi...
<Hitachi?>
- Znamy swoje imiona... - odparł cicho, jakby mówił do siebie.
Z zainteresowaniem przysłuchiwałyśmy się wszystkiemu.
- To dobrze... Zapomniałam oddać Ci księgę, ale to zaczeka. Mam ważniejszą sprawę – powiedziała, po czym spojrzała w moim kierunku.
Doskonale wiedziałam o co chodzi, czekałam teraz, co postanowi zrobić wilczyca.
- A jak nazywa się twoja przyjaciółka, Kurayami?-zadała mi pytanie.
- Nazywam się Chihejsen. - odpowiedziała Chi zanim zdążyłam wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Muszę na słówko z Kōsei No Ame. - stwierdziła założycielka.
Ruszyłam za nią zostawiając Chi z wołającym Hitachim:
- Dobrze, ja tu sobie poczekam. Przy okazji się bliżej poznam Chinejsen, czy jakoś tak....
- Chihejsen - zaśmiała się Chi już opanowana. Wyraźnie było widać, że basior się jej podoba.
Gdy tylko znalazłyśmy się przy źródełku, Sakura zaczęła się moczyć. Zaskoczyło mnie to bardzo, więc wyrwało mi się:
- Chcesz się wykąpać czy jak?
- Nie, chcę pójść do mojej jaskini.- odpowiedziała ku mojemu zdziwieniu - Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że trzeba zanurkować. Płyń za mną, a nic się nie stanie.
Zrobiłam, jak powiedziała i wstąpiłam w wodę. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, czułam, że zaraz padnę. Byłam tak wykończona...
- Nie umiem zbyt długo wstrzymać oddechu... - powiedziałam zziajana.
- Zapomniałam uwzględnić tego, że jesteś zwykłym wilkiem. Wilki magiczne i pierwsze umieją wstrzymać oddech na pięć minut. - odpowiedziała mi.
- A ja niecałe pół minuty – zaśmiałam się cicho, a potem spoważniałam - Piękną masz jaskinię... Nie wiedziałam, że tu mieszkasz. Myślałam, że mieszkasz w dziupli na drzewie lub norze. A jak ją znalazłaś? Jest nieźle ukryta.
Nie mogłam się na nią napatrzeć. Była taaaka śliczna...
- Znalazłam ją przeszukując źródełko... - najwyraźniej chciała o tym opowiedzieć, ale stwierdziła- Lecz to inny temat. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego. - już sięgała po amulet ukryty pomiędzy kryształami, jednak w pewnym momencie się wstrzymała - Lepiej włączę pole siłowe.
- Tutaj? Przecież tu nikogo nie ma. - wybąkałam zdziwiona, przerywając oglądanie domu Sakury- Sama bym nie wpadła na to, że trzeba zanurkować, aby być w twojej jaskini.
- Lepiej chuchać na zimne... Nie wiadomo co się może stać, a poza tym woda może roznieść dźwięk. - powiedziała i ustawiła pole siłowe na całe pomieszczenie- Teraz jesteśmy bezpieczne. - sięgnęła łapą po amulet
- Spodziewałam się, że tu chodzi o ten amulet. - z powagą patrzyłam jej w oczy - Nie zachowywałaś się jak ty, kiedy go miałaś.
- W tym tkwi problem. Ten amulet jest przedmiotem zakazanym, ponieważ wywołuje uczucia i tworzy nowe cechy – wytłumaczyła mi - Masz go nosić tylko ty, i nie mówić o nim nikomu innemu, a zwłaszcza jeśli go dobrze nie poznałaś – pomyślałam właśnie o Hitachi'm, ale wadera kontynuowała - Nawet jeśli to sprawa życia i śmierci... Twoja przyjaciółka może być zachłanna tego. Każdy może być tego zachłanny. - te słowa nieco mnie zasmuciły, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.
- Nawet ty?
- Nawet czasem ja, ale pod żadnym pozorem mi jego nie dawaj. Amulet mnie już troszeczkę zmienił i mogą zostać resztki uczuć i cech, które miałam nosząc go. Może czasem będę go potrzebowała, ale nie do noszenia go. Bądź wtedy przy mnie i pilnuj mnie, abym go nie założyła – odpowiedziała.
- Mówiłaś, że w sprawie życia i śmierci mam o nim nie mówić. To jak się uchronię? - ściszyłam ton i zmarkotniałam. Nie spodziewałam się, że on może zrobić tyle problemu.
- Dam Ci specjalny wisiorek, dzięki któremu możesz przesyłać myśli do innego wilka, pod warunkiem że go ma. Ja go nie potrzebuję, bo jestem wilkiem magicznym i umiem przekazywać i oddawać myśli. A najlepsze, że on działa nawet przez sen i jeśli będziesz miała coś do przekazania, a cie uśpią to będziesz mogła to przekazać.
- Ale fajnie! - na samą wieść o tym rozpogodziłam się - Rozumiem, że mam myślami powiedzieć o tarapatach, a ty przyjdziesz lub mnie w jakiś sposób uchronisz, tak?
- Podobnie, ale jeśli go będziesz miała, bądź pewna że nic ci nie zrobią. - podała mi amulet - Chroń amulet dobrze, bo może wpaść w niepowołane ręce.
- Dobrze. Mam go nosić na szyi? Nie zmieni mnie? - zrobiłam się nieco smutniejsza.
- Tak i ciebie na pewno nie zmieni. - po tych słowach, usunęła pole siłowe, wzięła jakaś księgę i umieściła na niej ochronę, prawdopodobnie przed wodą - Nurkuj za mną.
Wilczyca weszła do wody. Po krótkim czasie obie się wynurzyłyśmy. Bez słowa ruszyłyśmy w stronę Hitachi'ego i Chi. Cały czas myślałam o tym, co mi powiedziała Sakura. Niebezpieczeństwo amuletu niestety było smutną prawdą...
Gdy doszłyśmy do reszty towarzystwa, Chi była bardzo wesoła, a Hitachi nadal pokładał się ze śmiechu.
- Poczekaliśmy sobie trochę... Ale to nic, bo Chihejsen jest naprawdę przyjazna. - takimi słowami powitał nas Hitachi - Masz moją książkę na plecach. Jaka to książka? Już znasz jej tytuł?
Powiodłam wzrokiem za książką, którą wadera podawała wilkowi. Była jakaś...tajemnicza.
- Tak, to księga "Wilki Pierwsze: Ród Wilków Magicznych". - odpowiedziała mu szybko.
Po tych słowach z jeszcze większa uwagą spojrzałam na duży plik kartek.
- Dziękuję za drobną pomoc - podziękował jej basior.
- Muszę już iść. - rzekła założycielka watahy mrugając do mnie i uśmiechając się.
Wiedziałam doskonale co teraz będzie robić – przygotowywać specjalny wisiorek.
Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym spojrzałam na Hitachi'ego, który mówił:
- Ehh... Dziewczyny, muszę wracać do siebie.
- To może pójdziemy do Ciebie?- zaproponowała Chi.
Spojrzałam z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Skąd w ogóle przyszedł jej do głowy taki pomysł?
- Jak dacie radę przejść- odparł ironicznie, jednak nie za bardzo wiedziałam co ma na myśli.
Ruszyłyśmy więc za basiorem. Początkowo droga wydawała się być normalna. Ot po prostu przedzieranie się przez las, paprocie, trawy i inne rośliny. Po chwili jednak wilk zaczął wczołgiwać się między korzenie.
Nie rozumiałam Chihejsen, dlaczego tak jej na tym zależało, ale cóż... Ruszyłam śladami Hitachi'ego, a za mną Chi. Początkowo czołgaliśmy się pod korzeniami, ale z czasem sklepieniem stała się ziemia. W pewnym momencie przejście zaczęło się kończyć i wilk rozłożył skrzydła.
No cóż... jakby to powiedzieć-ja nie miałam skrzydeł, więc nietrudno się domyślić, co się stało. Gwałtownie runęłam w dół, jednakże ulżyło mi, kiedy poczułam, że zaplątuję się w kłącza. Wisiałam tak sobie nad sporą przepaścią i prawdę powiedziawszy nie miałam ochoty się stamtąd ruszać, no bo gdzie? Na lewo przepaść, na prawo przepaść...a ja pośrodku na cieniutkich podziemnych korzeniach.
-Ja cię! Kurayami, żyjesz?!-darła się wniebogłosy Chihejsen.
-Najwyraźniej...-mruknęłam i zaczęłam się wspinać.
Nie zrobiło to wszystko na mnie wrażenia, bo działo się zbyt szybko, ba, nawet fajnie się spadało.
-Rany, zaraz ci pomogę!-nadal krzyczała Chi.
Już wyciągała w moim kierunku łapę, gdy nagle...
-Aaaaaaaaaaa!-wrzasnęła.
Z przerażeniem patrzyłam na przyjaciółkę, pod którą zarwał się kawałek ziemi i teraz spadała w ciemną otchłań.
-Chi...-wyszeptałam.
Jedyne co teraz czułam, to pustkę, pustkę i wściekłość na siebie, że nic nie mogłam zrobić. Myślałam, że to już koniec, że...
Gdy nagle spostrzegłam, jak Hitachi...
<Hitachi?>
Nowy członek watahy!
Imię: Laura
Przezwisko: Luna
Wiek: 2,5
Płeć: wadera
Charakter: odważna, miła, opiekuńcza, ciekawska
Zainteresowania: czytanie, polowanie, pisanie, taniec
Cechy szczególne: niebieskie plamy na oku, łapach, ogonie i grzbiecie
Historia: Gdy zaczął się dzień moich drugich urodzin, gdy wstałam (właściwie zostałam obudzona przez Kobu, mojego brata) w okół mnie była cała moja familia (Kobu, mama Suzi i tata Markos). Krzyknęli wtedy ,, niespodzianka!!! " Chwile potem rozdali mi prezenty i pozwolili mi już samą polować. Wyruszyłam w zachodnią część lasu. Ojciec zabraniał mi tam chodzić, ale ja byłam taka ciekawa tego szpiczastego potwora, o którym opowiadał tata (chodzi o namioty) . Pobiegłam tam, aby zobaczyć je na oczy. Nagle gdy tam dobiegłam okazało się, że tam są chyba całe dziesiątki ludzi, głównie te małe, wstrętne co za nami biegają i sierść wyrywają! Nagle jeden mnie zauważył i zgłosił takiemu wielkiemu. Powiedział on ,,Obozowicze! Krzyś zgłosił, że widział wilka! Na polowanie!" i wziął pochodnie ( bo las był ciemny), i zaczęli mnie ścigać! Pędziłam w stronę domu, nie dla tego, że chciałam narazić rodzinę, ale bo tam było pełno przeszkadzających korzeni... Ten duży z pochodnią się potknął, a pochodnia zapaliła drzewo i mimo, że duży powiedział odwrót, to mali pędzili na moją rodzinę. Tylko kilkanaście długowłosych się posłuchało. Rodzice zaczęli ich atakować, a ja i Kobu uciekliśmy. Kobu był ranny i nie dożył całej ucieczki. Zakopałam go i w nadziei, że rodzice żyją popędziłam w stronę pewnego drzewa wiśni. Tak znalazłam się tu.
Stanowisko: polująca
Rodzina: zginęła w pożarze lasu (patrz historia)
Partner: szuka tego jedynego
Potomstwo: planuje
Właściciel: NAYTIRI (howrse i doggi)
poniedziałek, 22 września 2014
Od Hitachi'ego C.D. Kōsei No Ame
Chi była przyjaźnie nastawiona do świata i nowych znajomości. Gdy Sakura odeszła, chciałem wrócić do siebie.
- Ehh... Dziewczyny, muszę wracać do siebie- wycofałam się szybko z rozmowy.
- To może pójdziemy do Ciebie?- zaproponowała Chi.
- Jak dacie radę przejść- odpowiedziałem ironicznie, ale chyba nie zrozumiały o co mi chodzi, i ruszyłem w stronę jaskini. Tym razem była tam gdzie zawsze. Wczołgałem się między korzenie, za mną Kōsei No Ame, potem Chihejsen. Najpierw czołgaliśmy się pod korzeniami, potem pod ziemią, aż wreszcie mogłem spokojnie rozłożyć skrzydła i zlecieć w dół, bo wejście było dość wysoko. I szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałem, bo gdy chcieliśmy wyjść...
<Kōsei No Ame?>
- Ehh... Dziewczyny, muszę wracać do siebie- wycofałam się szybko z rozmowy.
- To może pójdziemy do Ciebie?- zaproponowała Chi.
- Jak dacie radę przejść- odpowiedziałem ironicznie, ale chyba nie zrozumiały o co mi chodzi, i ruszyłem w stronę jaskini. Tym razem była tam gdzie zawsze. Wczołgałem się między korzenie, za mną Kōsei No Ame, potem Chihejsen. Najpierw czołgaliśmy się pod korzeniami, potem pod ziemią, aż wreszcie mogłem spokojnie rozłożyć skrzydła i zlecieć w dół, bo wejście było dość wysoko. I szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałem, bo gdy chcieliśmy wyjść...
<Kōsei No Ame?>
niedziela, 21 września 2014
Od Ayane Sakury
Zrozumiałam, dlaczego amulet był przedmiotem zakazanym. Wywoływał
nienaturalne uczucia, uczucia nieprawdziwe, a najistotniejsze -
niepożądane cechy, które nie są cechami odziedziczonymi. Dlatego ten
przedmiot nie mógł zostać zarejestrowany, bo przedmioty magiczny, takie
jak amulety, bonusy czy eliksiry inne nie powinny wywoływać uczuć, a
tym bardziej cech. Ten przedmiot niszczył duszę tego, który go nosił. Wręcz odwracał cechy. Ja prawie nigdy się nieuśmiechające zaczęłam się uśmiechać, zawsze byłam odpowiedzialna, a jak miałam amulet odwrotnie. Nie oszukiwałam prawie nigdy... A teraz chciałam oszukiwać. Choć jeśli miał go wilk przesiąknięty złem, to by mu dobre wyszło. Ale w moim przypadku ten amulet to zło wcielone. Może dawał szczęście, ale był... Po prosty zły. Innego słowa idealnie pasującego znaleźć nie mogę.
Wyszłam z mojej jaskini. Musiałam natychmiast powiedzieć Kōsei No Ame, że amulet musi nosić ona i nikomu o nim nie mówić, a tym bardziej nie powierzać nikomu, nawet mi. Było dość późno (jedna czy dwie godziny po północy), ale to nie mogło czekać.
Poszłam nie jak zwykle wzdłuż rzeczki, tylko w stronę przeciwną, za wielkie drzewo. Już po chwili ujrzałam Kurayami i jej przyjaciółkę Chi, jak to ona mówiła. Z nimi był też Hitachi, lecz nie byłam tym zdziwiona. Prędzej czy później musi go poznać. Moja mina nie była taka szczęśliwa, przez amulet.
- Co za spotkanie...- mruknęła pod nosem ucieszona na mój widok Kōsei No Ame
- Czy jeszcze ktoś przyjdzie? - spytał ironiczne Hitachi
- Kto to wie... - rzekłam w niespodziewanej chwili, lecz rozumiałam ironię pytania
Kōsei No Ame najwyraźniej nad czymś myślała. Przeczytałam w myślach wilczycy. ''To wszystko pewnie przez ten amulet." myślała.
- Witaj, Hitachi. Poznaliście się już? - spytałam, choć jak była z Hitachi'm to raczej go poznała
- Znamy swoje imiona... - odparł cicho, jakby mówił do siebie. Wadery przysłuchiwały się naszej rozmowie
- To dobrze... Zapomniałam oddać Ci księgę, ale to zaczeka. Mam ważniejszą sprawę - spojrzałam na Kōsei No Ame. Wiedziała co mam na myśli - A jak nazywa się twoja przyjaciółka, Kurayami?
- Nazywam się Chihejsen. - odpowiedziała mało mi znajoma wilczyca. Była zaintrygowana moim wyglądem, a jednocześnie mnie się trochę bała. Udawałam, że tego nie widzę.
- Muszę na słówko z Kōsei No Ame.
Wywołana wadera poszła za mną. Usłyszałam jeszcze głos Hitachi'ego.
- Dobrze, ja tu sobie poczekam. Przy okazji się bliżej poznam Chinejsen, czy jakoś tak....
- Chihejsen - zaśmiała się Chi. Przestała się bać i trząść jak galareta. Widać, że Hitachi podobał się jej. Coś jeszcze rozmawiali, lecz nie przysłuchiwałam się im.
Byłam razem z Kurayami przy źródełku. Zaczęłam się moczyć, kiedy spytała mnie:
- Chcesz się wykąpać czy jak?
- Nie, chcę pójść do mojej jaskini.- odpowiedziałam ku jej zdziwieniu - Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że trzeba zanurkować. Płyń za mną, a nic się nie stanie.
Wilczyca posłuchała mnie. Gdy wyszłyśmy na ląd była strasznie zdyszana.
- Nie umiem zbyt długo wstrzymać oddechu... - powiedziała zziajana Kōsei No Ame
- Zapomniałam uwzględnić tego, że jesteś zwykłym wilkiem. Wilki magiczne i pierwsze umieją wstrzymać oddech na pięć minut. - odpowiedziałam jej
- A ja niecałe pół minuty - cicho się zaśmiała, a potem spoważniała - Piękną masz jaskinię... Nie wiedziałam, że tu mieszkasz. Myślałam, że mieszkasz w dziupli na drzewie lub norze. A jak ją znalazłaś? Jest nieźle ukryta.
- Znalazłam ją przeszukując źródełko... - chciałam zacząć opowiedzieć jej całą historię, ale nie zapomniałam po co miałam się z nią spotkać - Lecz to inny temat. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego. - już sięgałam po amulet ukryty pomiędzy kryształami, ale nawet tu ktoś mógł nas podsłuchać - Lepiej włączę pole siłowe.
- Tutaj? Przecież tu nikogo nie ma. - była nieco zdziwiona i przerwała oglądanie mojego domu- Sama bym nie wpadła na to, że trzeba zanurkować, aby być w twojej jaskini.
- Lepiej chuchać na zimne... Nie wiadomo co się może stać, a poza tym woda może roznieść dźwięk. - powiedziałam i ustawiłam pole siłowe na całą jaskinię - Teraz jesteśmy bezpieczne. - sięgnęłam łapą po amulet
- Spodziewałam się, że tu chodzi o ten amulet. - wilczyca była poważna i patrzyła mi w oczy - Nie zachowywałaś się jak ty, kiedy go miałaś.
- W tym tkwi problem. Ten amulet jest przedmiotem zakazanym, ponieważ wywołuje uczucia i tworzy nowe cechy - wytłumaczyłam Kōsei No Ame - Masz go nosić tylko ty, i nie mówić o nim nikomu innemu, a zwłaszcza jeśli go dobrze nie poznałaś - najwyraźniej pomyślała o kimś, ale ja nie przeczytałam jej w myślach - Nawet jeśli to sprawa życia i śmierci... Twoja przyjaciółka może być zachłanna tego. Każdy może być tego zachłanny. - Kurayami przybrała bardzo poważny i smutny wyraz twarzy
- Nawet ty?
- Nawet czasem ja, ale pod żadnym pozorem mi jego nie dawaj. Amulet mnie już troszeczkę zmienił i mogą zostać resztki uczuć i cech, które miałam nosząc go. Może czasem będę go potrzebowała, ale nie do noszenia go. Bądź wtedy przy mnie i pilnuj mnie, abym go nie założyła - odpowiedziałam
- Mówiłaś, że w sprawie życia i śmierci mam o nim nie mówić. To jak się uchronię? - mówiła cicho i smutnie. Nie spodziewała się, że on może zrobić tyle problemu.
- Dam Ci specjalny wisiorek, dzięki któremu możesz przesyłać myśli do innego wilka, pod warunkiem że go ma. Ja go nie potrzebuję, bo jestem wilkiem magicznym i umiem przekazywać i oddawać myśli. A najlepsze, że on działa nawet przez sen i jeśli będziesz miała coś do przekazania, a cie uśpią to będziesz mogła to przekazać.
- Ale fajnie! - wadera rozpogodziła się na wieść o tym - Rozumiem, że mam myślami powiedzieć o tarapatach, a ty przyjdziesz lub mnie w jakiś sposób uchronisz, tak?
- Podobnie, ale jeśli go będziesz miała, bądź pewna że nic ci nie zrobią. - podałam jej amulet - Chroń amulet dobrze, bo może wpaść w niepowołane ręce.
- Dobrze. Mam go nosić na szyi? Nie zmieni mnie? - Kurayami trochę zrobiła się smutniejsza
- Tak i ciebie na pewno nie zmieni. - po tych słowach, sprawiłam aby pole siłowe znikło. Potem wzięłam księgę i dałam na nią pole siłowe, aby nie zmokła wynurzając się - Nurkuj za mną.
Pierw ja weszłam do wody, a potem Kōsei No Ame za mną. Szybko się wynurzyłyśmy. Nie mówiąc nic poszłyśmy w stronę Hitachi'ego i Chi. Zastanawiałam się czy zapytać ją dokładnie o Chihejsen i powiedzieć, że skłamała w przypadku Eliksiru Miłości, ale stwierdziłam że zatrzymam to dla siebie. Jak już doszliśmy Chi była bardziej wesoła, a Hitachi jeszcze się śmiał.
- Poczekaliśmy sobie trochę... Ale to nic, bo Chihejsen jest naprawdę przyjazna. - takimi słowami powitał nas Hitachi - Masz moją książkę na plecach. Jaka to książka? Już znasz jej tytuł?
- Tak, to księga "Wilki Pierwsze: Ród Wilków Magicznych". - odpowiedziałam mu szybko
- Dziękuję za drobną pomoc - podziękował mi basior
- Muszę już iść. - rzekłam. Kurayami była nieco podekscytowana naszą rozmową w mojej jaskini. Mrugnęłam do niej i uśmiechnęłam się. Wiedziała co będę robić - przygotowywać dla niej specjalny wisiorek.
Odeszłam do mojego domu. Za drzewem zauważyłam coś nietypowego...
C.D.N.
Wyszłam z mojej jaskini. Musiałam natychmiast powiedzieć Kōsei No Ame, że amulet musi nosić ona i nikomu o nim nie mówić, a tym bardziej nie powierzać nikomu, nawet mi. Było dość późno (jedna czy dwie godziny po północy), ale to nie mogło czekać.
Poszłam nie jak zwykle wzdłuż rzeczki, tylko w stronę przeciwną, za wielkie drzewo. Już po chwili ujrzałam Kurayami i jej przyjaciółkę Chi, jak to ona mówiła. Z nimi był też Hitachi, lecz nie byłam tym zdziwiona. Prędzej czy później musi go poznać. Moja mina nie była taka szczęśliwa, przez amulet.
- Co za spotkanie...- mruknęła pod nosem ucieszona na mój widok Kōsei No Ame
- Czy jeszcze ktoś przyjdzie? - spytał ironiczne Hitachi
- Kto to wie... - rzekłam w niespodziewanej chwili, lecz rozumiałam ironię pytania
Kōsei No Ame najwyraźniej nad czymś myślała. Przeczytałam w myślach wilczycy. ''To wszystko pewnie przez ten amulet." myślała.
- Witaj, Hitachi. Poznaliście się już? - spytałam, choć jak była z Hitachi'm to raczej go poznała
- Znamy swoje imiona... - odparł cicho, jakby mówił do siebie. Wadery przysłuchiwały się naszej rozmowie
- To dobrze... Zapomniałam oddać Ci księgę, ale to zaczeka. Mam ważniejszą sprawę - spojrzałam na Kōsei No Ame. Wiedziała co mam na myśli - A jak nazywa się twoja przyjaciółka, Kurayami?
- Nazywam się Chihejsen. - odpowiedziała mało mi znajoma wilczyca. Była zaintrygowana moim wyglądem, a jednocześnie mnie się trochę bała. Udawałam, że tego nie widzę.
- Muszę na słówko z Kōsei No Ame.
Wywołana wadera poszła za mną. Usłyszałam jeszcze głos Hitachi'ego.
- Dobrze, ja tu sobie poczekam. Przy okazji się bliżej poznam Chinejsen, czy jakoś tak....
- Chihejsen - zaśmiała się Chi. Przestała się bać i trząść jak galareta. Widać, że Hitachi podobał się jej. Coś jeszcze rozmawiali, lecz nie przysłuchiwałam się im.
Byłam razem z Kurayami przy źródełku. Zaczęłam się moczyć, kiedy spytała mnie:
- Chcesz się wykąpać czy jak?
- Nie, chcę pójść do mojej jaskini.- odpowiedziałam ku jej zdziwieniu - Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że trzeba zanurkować. Płyń za mną, a nic się nie stanie.
Wilczyca posłuchała mnie. Gdy wyszłyśmy na ląd była strasznie zdyszana.
- Nie umiem zbyt długo wstrzymać oddechu... - powiedziała zziajana Kōsei No Ame
- Zapomniałam uwzględnić tego, że jesteś zwykłym wilkiem. Wilki magiczne i pierwsze umieją wstrzymać oddech na pięć minut. - odpowiedziałam jej
- A ja niecałe pół minuty - cicho się zaśmiała, a potem spoważniała - Piękną masz jaskinię... Nie wiedziałam, że tu mieszkasz. Myślałam, że mieszkasz w dziupli na drzewie lub norze. A jak ją znalazłaś? Jest nieźle ukryta.
- Znalazłam ją przeszukując źródełko... - chciałam zacząć opowiedzieć jej całą historię, ale nie zapomniałam po co miałam się z nią spotkać - Lecz to inny temat. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego. - już sięgałam po amulet ukryty pomiędzy kryształami, ale nawet tu ktoś mógł nas podsłuchać - Lepiej włączę pole siłowe.
- Tutaj? Przecież tu nikogo nie ma. - była nieco zdziwiona i przerwała oglądanie mojego domu- Sama bym nie wpadła na to, że trzeba zanurkować, aby być w twojej jaskini.
- Lepiej chuchać na zimne... Nie wiadomo co się może stać, a poza tym woda może roznieść dźwięk. - powiedziałam i ustawiłam pole siłowe na całą jaskinię - Teraz jesteśmy bezpieczne. - sięgnęłam łapą po amulet
- Spodziewałam się, że tu chodzi o ten amulet. - wilczyca była poważna i patrzyła mi w oczy - Nie zachowywałaś się jak ty, kiedy go miałaś.
- W tym tkwi problem. Ten amulet jest przedmiotem zakazanym, ponieważ wywołuje uczucia i tworzy nowe cechy - wytłumaczyłam Kōsei No Ame - Masz go nosić tylko ty, i nie mówić o nim nikomu innemu, a zwłaszcza jeśli go dobrze nie poznałaś - najwyraźniej pomyślała o kimś, ale ja nie przeczytałam jej w myślach - Nawet jeśli to sprawa życia i śmierci... Twoja przyjaciółka może być zachłanna tego. Każdy może być tego zachłanny. - Kurayami przybrała bardzo poważny i smutny wyraz twarzy
- Nawet ty?
- Nawet czasem ja, ale pod żadnym pozorem mi jego nie dawaj. Amulet mnie już troszeczkę zmienił i mogą zostać resztki uczuć i cech, które miałam nosząc go. Może czasem będę go potrzebowała, ale nie do noszenia go. Bądź wtedy przy mnie i pilnuj mnie, abym go nie założyła - odpowiedziałam
- Mówiłaś, że w sprawie życia i śmierci mam o nim nie mówić. To jak się uchronię? - mówiła cicho i smutnie. Nie spodziewała się, że on może zrobić tyle problemu.
- Dam Ci specjalny wisiorek, dzięki któremu możesz przesyłać myśli do innego wilka, pod warunkiem że go ma. Ja go nie potrzebuję, bo jestem wilkiem magicznym i umiem przekazywać i oddawać myśli. A najlepsze, że on działa nawet przez sen i jeśli będziesz miała coś do przekazania, a cie uśpią to będziesz mogła to przekazać.
- Ale fajnie! - wadera rozpogodziła się na wieść o tym - Rozumiem, że mam myślami powiedzieć o tarapatach, a ty przyjdziesz lub mnie w jakiś sposób uchronisz, tak?
- Podobnie, ale jeśli go będziesz miała, bądź pewna że nic ci nie zrobią. - podałam jej amulet - Chroń amulet dobrze, bo może wpaść w niepowołane ręce.
- Dobrze. Mam go nosić na szyi? Nie zmieni mnie? - Kurayami trochę zrobiła się smutniejsza
- Tak i ciebie na pewno nie zmieni. - po tych słowach, sprawiłam aby pole siłowe znikło. Potem wzięłam księgę i dałam na nią pole siłowe, aby nie zmokła wynurzając się - Nurkuj za mną.
Pierw ja weszłam do wody, a potem Kōsei No Ame za mną. Szybko się wynurzyłyśmy. Nie mówiąc nic poszłyśmy w stronę Hitachi'ego i Chi. Zastanawiałam się czy zapytać ją dokładnie o Chihejsen i powiedzieć, że skłamała w przypadku Eliksiru Miłości, ale stwierdziłam że zatrzymam to dla siebie. Jak już doszliśmy Chi była bardziej wesoła, a Hitachi jeszcze się śmiał.
- Poczekaliśmy sobie trochę... Ale to nic, bo Chihejsen jest naprawdę przyjazna. - takimi słowami powitał nas Hitachi - Masz moją książkę na plecach. Jaka to książka? Już znasz jej tytuł?
- Tak, to księga "Wilki Pierwsze: Ród Wilków Magicznych". - odpowiedziałam mu szybko
- Dziękuję za drobną pomoc - podziękował mi basior
- Muszę już iść. - rzekłam. Kurayami była nieco podekscytowana naszą rozmową w mojej jaskini. Mrugnęłam do niej i uśmiechnęłam się. Wiedziała co będę robić - przygotowywać dla niej specjalny wisiorek.
Odeszłam do mojego domu. Za drzewem zauważyłam coś nietypowego...
C.D.N.
Od Kōsei No Ame C.D. Ayane Sakura
- Od dawna- odparł basior już opanowany.
- Hm... Nie widziałam Cię jakoś- stwierdziłam.
- Ja ciebie też. No ale to chyba nieistotne. A kim jest twoja koleżanka?- spytał spoglądając na nadal trzęsącą się waderę.
-Heh, to jest Chihejsen, moja przyjaciółka.-skinęłam na nią w przywołującym geście.
Wilczyca podeszła z wolna. Patrzyła trochę nieufnym wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Chi, to jest Hitachi.-wskazałam jej wilka.
-Miło mi.-powiedziała.
-Też należysz do watahy?-zadał jej pytanie basior.
-Nie, jestem tu chwilowo, można powiedzieć, że wpadłam w odwiedziny...
Najwyraźniej nie chciała innych informować o prawdziwym powodzie swojej wizyty, za co byłam jej wdzięczna. Chociaż przez chwilę się zastanawiałam, czy częściowo nie wtajemniczyć nowego znajomego. Wydawał się być obeznany z życiem i może mógłby pomóc nam spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Na chwilę wszyscy umilkliśmy. Księżyc wyłonił się zza chmur, przez co mogłam lepiej dojrzeć sylwetkę wilka.
Nagle poczułam czyjąś obecność. Zdezorientowana obróciłam się. Hitachi i Chihejsen podążyli za moim wzrokiem. Wkrótce wszyscy mogliśmy już ujrzeć kroczącą ku nam postać dość znajomej wadery.
-Co za spotkanie...-mruknęłam pod nosem rozbawiona na widok Sakury.
-Czy jeszcze ktoś przyjdzie?-spytał ironiczne Hitachi.
-Kto to wie...-odpowiedziała założycielka watahy.
Spojrzałam na nią nieco zdziwiona. Wydawać by się mogło, że straciła chęć do życia. ''To wszystko pewnie przez ten amulet.'', przeleciało mi przez głowę.
Wiatr zawiał nieco mocniej. Całą czwórką staliśmy w kole i spoglądaliśmy na siebie. Przeczuwałam, że szykuje się niezła rozmowa...
<Sakura?>
- Hm... Nie widziałam Cię jakoś- stwierdziłam.
- Ja ciebie też. No ale to chyba nieistotne. A kim jest twoja koleżanka?- spytał spoglądając na nadal trzęsącą się waderę.
-Heh, to jest Chihejsen, moja przyjaciółka.-skinęłam na nią w przywołującym geście.
Wilczyca podeszła z wolna. Patrzyła trochę nieufnym wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Chi, to jest Hitachi.-wskazałam jej wilka.
-Miło mi.-powiedziała.
-Też należysz do watahy?-zadał jej pytanie basior.
-Nie, jestem tu chwilowo, można powiedzieć, że wpadłam w odwiedziny...
Najwyraźniej nie chciała innych informować o prawdziwym powodzie swojej wizyty, za co byłam jej wdzięczna. Chociaż przez chwilę się zastanawiałam, czy częściowo nie wtajemniczyć nowego znajomego. Wydawał się być obeznany z życiem i może mógłby pomóc nam spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Na chwilę wszyscy umilkliśmy. Księżyc wyłonił się zza chmur, przez co mogłam lepiej dojrzeć sylwetkę wilka.
Nagle poczułam czyjąś obecność. Zdezorientowana obróciłam się. Hitachi i Chihejsen podążyli za moim wzrokiem. Wkrótce wszyscy mogliśmy już ujrzeć kroczącą ku nam postać dość znajomej wadery.
-Co za spotkanie...-mruknęłam pod nosem rozbawiona na widok Sakury.
-Czy jeszcze ktoś przyjdzie?-spytał ironiczne Hitachi.
-Kto to wie...-odpowiedziała założycielka watahy.
Spojrzałam na nią nieco zdziwiona. Wydawać by się mogło, że straciła chęć do życia. ''To wszystko pewnie przez ten amulet.'', przeleciało mi przez głowę.
Wiatr zawiał nieco mocniej. Całą czwórką staliśmy w kole i spoglądaliśmy na siebie. Przeczuwałam, że szykuje się niezła rozmowa...
<Sakura?>
Od Hitachi'ego C.D. Kōsei No Ame
- Od dawna- odpowiedziałem. Już się uspokoiłem. No ale przyznajcie, jak
wy byście się czuli gdyby najpierw ci rogi podeptali a potem jeszcze
wrzeszczeli gdy ty chcesz spać?!
- Hm... Nie widziałam Cię jakoś- odpowiedziała Kōsei No Ame.
- Ja ciebie też. No ale to chyba nieistotne. A kim jest twoja koleżanka?- popatrzyłem na waderę stojącą za Kōsei. Trzęsła się jakby wrzucili ją do jeziora.
<Kōsei No Ame?>
- Hm... Nie widziałam Cię jakoś- odpowiedziała Kōsei No Ame.
- Ja ciebie też. No ale to chyba nieistotne. A kim jest twoja koleżanka?- popatrzyłem na waderę stojącą za Kōsei. Trzęsła się jakby wrzucili ją do jeziora.
<Kōsei No Ame?>
sobota, 20 września 2014
Od Daniela
Szlem sobie do lasu wymyślając sobie rapy. Jeden rap to był: Inwazja, we łzach Afryka, we krwi Azja
Od Kōsei No Ame C.D. Hitachi
Postanowiłam poprowadzić waderę przez las. Cały czas spoglądałam na
gwiazdy, jakbym próbowała uzyskać od nich odpowiedzi na nurtujące mnie
pytania. Las wyglądał naprawdę tajemniczo. Sama nie wiem, czy już o tym
wspominałam, ale lubię takie miejsca. Kocham czuć dreszczyk emocji i
ryzykować. Tutaj co prawda nie miałam powodu do obaw, ale przypominał mi
się las, który musiałam przebyć, by po raz pierwszy trafić pod jabłoń w
watasze. Delikatny wiaterek poruszał liśćmi drzew, a krzaki szeleściły
złowrogo. Chi nadepnęła na gałązkę i kilka ptaków poderwało się do lotu.
Im bardziej wchodziłyśmy w głąb, miałam wrażenie, że coś jest nie tak,
że las jest wyjątkowo niespokojny... Wolałam to jednak zachować dla
siebie. ''Mam nadzieję, że z Sakurą wszystko w porządku.”, myślałam. W
końcu to ona założyła tę watahę. Gdzieś słyszałam, że stan psychiczny,
czy fizyczny założyciela może mieć duży wpływ na funkcjonowanie
przyrody, którą obejmują tereny watahy.
-Kurayami, to miejsce jest trochę straszne...-wyszeptała Chihejsen.
-Spokojnie, na terenie watahy nic ci nie grozi.-odpowiedziałam.
Nagle stanęłyśmy jak wryte. Zza drzewa dało się słyszeć dziwny dźwięk. Popatrzyłam na Chi, która trzęsła się jak osika. Uśmiechnęłam się nieznacznie, dałam jej znak, żeby była cicho i zaczęłam zbliżać się do drzewa. ''Wszystko musi mieć swoje wytłumaczenie.'' mówiłam sobie w myślach.
-Hę?!-powiedziałam zdziwiona i niestety za głośno.
Mimo że było ciemno, doskonale mogłam zobaczyć teraz już stojącą przede mną postać. Zdawało mi się, że już kiedyś widziałam tego jelenia i doszłam do wniosku, że jest wilkiem. Zamyślona patrzyłam na niego i przypomniało mi się, że to było wtedy, kiedy wpadłam na jakąś waderę.
Basior popatrzył na mnie niezbyt zadowolony i powiedział, a raczej wykrzyczał:
-Czy nie możesz z łaski swojej pozwolić mi spać?!
-Gomen- mruknęłam -nie chciałam cię obudzić.
-Ech, a tak w ogóle, to kim jesteś?-spytał podejrzliwie.
-Jestem Kōsei No Ame...-odpowiedziałam nie zadowolona z jego tonu-a ty?
-Hitachi.-odparł już nieco spokojniej.
-Też należysz do Watahy Kwiatu Wiśni?-nie mogłam powstrzymać się od zadania tego pytania.
<Hitachi?>
-Kurayami, to miejsce jest trochę straszne...-wyszeptała Chihejsen.
-Spokojnie, na terenie watahy nic ci nie grozi.-odpowiedziałam.
Nagle stanęłyśmy jak wryte. Zza drzewa dało się słyszeć dziwny dźwięk. Popatrzyłam na Chi, która trzęsła się jak osika. Uśmiechnęłam się nieznacznie, dałam jej znak, żeby była cicho i zaczęłam zbliżać się do drzewa. ''Wszystko musi mieć swoje wytłumaczenie.'' mówiłam sobie w myślach.
-Hę?!-powiedziałam zdziwiona i niestety za głośno.
Mimo że było ciemno, doskonale mogłam zobaczyć teraz już stojącą przede mną postać. Zdawało mi się, że już kiedyś widziałam tego jelenia i doszłam do wniosku, że jest wilkiem. Zamyślona patrzyłam na niego i przypomniało mi się, że to było wtedy, kiedy wpadłam na jakąś waderę.
Basior popatrzył na mnie niezbyt zadowolony i powiedział, a raczej wykrzyczał:
-Czy nie możesz z łaski swojej pozwolić mi spać?!
-Gomen- mruknęłam -nie chciałam cię obudzić.
-Ech, a tak w ogóle, to kim jesteś?-spytał podejrzliwie.
-Jestem Kōsei No Ame...-odpowiedziałam nie zadowolona z jego tonu-a ty?
-Hitachi.-odparł już nieco spokojniej.
-Też należysz do Watahy Kwiatu Wiśni?-nie mogłam powstrzymać się od zadania tego pytania.
<Hitachi?>
Od Hitachi'ego
Nareszcie wracam z wyprawy. Co prawda, wpadłem w tarapaty i o mało się
nie zabiłem... Ale oto wracam, z amuletem i magicznymi kamieniami!
Siedziałem pod wiśnią, było już ciemno, ale mi nie chciało się spać. Z resztą nie mogłem teraz znaleźć mojej jaskini. Byłem zbyt zdezorientowany i wykończony psychicznie. Poszedłem do Sakury, ale że była w jaskini to nie chciałem jej przeszkadzać. Momotarou też nie widziałem. Poszedłem do lasu i tam spotkałem waderę ze znakiem czaszki. Chyba go już widziałem, ale postanowiłem się nie zbliżać. Z czystej ciekawości założyłem amulet. Nie wiedziałem, jaki to amulet, bo nie jestem znawcą jak Sakura, ale wiedziałem, że coś robi. I nic... No cóż- pomyślałem- nie umiem go używać.
Po pół godzinie wreszcie zasnąłem pod drzewem w lesie.
C.D.N.
Siedziałem pod wiśnią, było już ciemno, ale mi nie chciało się spać. Z resztą nie mogłem teraz znaleźć mojej jaskini. Byłem zbyt zdezorientowany i wykończony psychicznie. Poszedłem do Sakury, ale że była w jaskini to nie chciałem jej przeszkadzać. Momotarou też nie widziałem. Poszedłem do lasu i tam spotkałem waderę ze znakiem czaszki. Chyba go już widziałem, ale postanowiłem się nie zbliżać. Z czystej ciekawości założyłem amulet. Nie wiedziałem, jaki to amulet, bo nie jestem znawcą jak Sakura, ale wiedziałem, że coś robi. I nic... No cóż- pomyślałem- nie umiem go używać.
Po pół godzinie wreszcie zasnąłem pod drzewem w lesie.
C.D.N.
Hitachi wrócił z wyprawy!
Wilk Hitachi wrócił z wyprawy! Znalazł Amulet Wiedzy
i 35 magicznych kamieni.
piątek, 19 września 2014
Od Ayane Sakury
Położyłam się na łóżku. Pomyślałam o tym, żeby nie oddać amuletu. Miałam zamiar pójść do pobliskiej watahy i zobaczyć czym dysponuje. A teraz zachciałam nawet... Mieć to co oni. Przecież udałoby mi się to, bo mam amulet. Mogłabym przyjść i uderzyć bez powodu alfę, a i tak by mi się nic nie stało. To takie fajne! Cały czas byłam uśmiechnięta. Myślałam o tym, żeby być bogatą, dać watahę komuś innemu watahę i być złodziejem, oszustem. A najważniejsze, że jeśli obrabuję kilka watah będę bogata. Zaśmiałam się cicho.
Była już noc. Miałam zasnąć, bo czułam się zmęczona. Dużo dni spałam, a dziś dzień aktywnie spędziłam. Zastanawiałam się czy zdjąć amulet na noc. Amulet osłabiał moją duszą, a jednocześnie wzmacniał moje ciało. Raczej nic mi się nie stanie na noc, nikt nie zaatakuje. Lepiej schować amulet, bo noszenie go było dość niewygodne. Zdjęłam go z szyi.
Nagle mój wielki uśmiech zniknął. Znieruchomiałam, a z łap wypadł mi amulet. Nagle wszystko zrozumiałam.
C.D.N.
Była już noc. Miałam zasnąć, bo czułam się zmęczona. Dużo dni spałam, a dziś dzień aktywnie spędziłam. Zastanawiałam się czy zdjąć amulet na noc. Amulet osłabiał moją duszą, a jednocześnie wzmacniał moje ciało. Raczej nic mi się nie stanie na noc, nikt nie zaatakuje. Lepiej schować amulet, bo noszenie go było dość niewygodne. Zdjęłam go z szyi.
Nagle mój wielki uśmiech zniknął. Znieruchomiałam, a z łap wypadł mi amulet. Nagle wszystko zrozumiałam.
C.D.N.
Hitachi wywiązał się z tarapatów!
Hitachi wywiązał się z tarapatów! Jego wyprawa przedłużyła się o tylko 1 dzień. Wróci 20 września.
Nowy członek watahy!
Imię: Daniel
Przezwisko: Dan
Wiek: 2,5
Płeć: Basior (samiec)
Charakter: Porywczy oraz romantyczny
Zainteresowania: Śpiewanie oraz polowanie
Cechy szczególne: Pasemka na grzywce
Historia: To nie tak, że nagle się zgubiłem w jakimś lesie i tu dotarłem. To nie moja historia. Miałem 2 lata szedłem do zakazanego miejsca gdzie Alfa zabroniła.Usłyszałem jakiś potworny hałas.Wiem tylko, że słyszałem to i zemdlałem. Później przez 5 miesięcy błąkałem się i tak trafiłem tu.
Stanowisko: Strażnik
Rodzina: Nie pamięta
Partner: Szuka tej jedynej
Potomstwo: Może kiedyś
Właściciel: kaka1212 (na doggi)
Stworzony został e-mail watahy
Stworzony został e-mail watahy:
AyaneSakura5@gmail.com
Tam pytajcie się o rzeczy związane z watahą (nie będę odpisywać na pytania o innych rzeczach). Gracze z Doggi i howrse najlepiej, żeby pisali na ten e-mail opowiadania i rozmowy. Doggi ze względu na niemiłą sytuację finansową może zniknąć, a ja nie chcę tracić opowiadań. W howrse co jakiś czas automatycznie jest czyszczona poczta, a ja chciałabym zatrzymać opowiadania i rozmowy. Na razie, póki Doggi istnieje nie podam adresu Waszych maili, chyba że chcecie.
Mam nadzieję, że to ułatwi "granie" w watahę
AyaneSakura5@gmail.com
Tam pytajcie się o rzeczy związane z watahą (nie będę odpisywać na pytania o innych rzeczach). Gracze z Doggi i howrse najlepiej, żeby pisali na ten e-mail opowiadania i rozmowy. Doggi ze względu na niemiłą sytuację finansową może zniknąć, a ja nie chcę tracić opowiadań. W howrse co jakiś czas automatycznie jest czyszczona poczta, a ja chciałabym zatrzymać opowiadania i rozmowy. Na razie, póki Doggi istnieje nie podam adresu Waszych maili, chyba że chcecie.
Mam nadzieję, że to ułatwi "granie" w watahę
czwartek, 18 września 2014
Hitachi wpadł w tarapaty!
Wilk Hitachi wpadł w tarapaty! Jego wyprawa może się przedłużyć o 1-3 dni.
Od Kōsei No Ame
Chi ze zdumieniem zbliżyła się do jabłoni. Widziałam w jej oczach
ciekawość i podziw. Cała ta sytuacja była pokręcona. Nigdy nie
przypuszczałam, że kiedykolwiek przytrafi mi się coś takiego. Myślałam
już teraz o wszystkim, dosłownie o wszystkim, począwszy od spotkania z
przyjaciółką, poprzez całą tę scenę odnośnie Taiyō i tego całego
amuletu, skończywszy na rozważaniu, czy zjeść jabłko. Chihejsen usiadła
pod jabłonią.
-I co zamierzasz teraz zrobić?-spytała.
No tak... nic nie wiedziała o amulecie i nie zamierzałam jej o tym mówić, pomimo że miałam do niej zaufanie. Jednak to była sprawa moja i Ayane.
-Nie mam pojęcia.-ucięłam rozmowę.
Spędziłyśmy tam całe popołudnie już bez żadnego słowa. W milczeniu patrzyłyśmy na zachód słońca, tak bardzo podobny do dnia z owym wydarzeniem. Kiedy niebo pokryło się pierwszymi gwiazdami, nie mogłam usiedzieć w miejscu - przeszłość nie dawała mi spokoju. ''Ciekawe co Sakura zrobi z tym amuletem?”, myślałam dodatkowo.
-Ej, masz się gdzie zatrzymać? Chcesz u mnie nocować?-zagadnęłam- Niedawno odkryłam fajną jaskinkę, jest dosyć spora.
-Miło z twojej strony. Nie będzie to kłopot?
-A tam, żaden kłopot, chodź!-uśmiechnęłam się.
C.D.N.
-I co zamierzasz teraz zrobić?-spytała.
No tak... nic nie wiedziała o amulecie i nie zamierzałam jej o tym mówić, pomimo że miałam do niej zaufanie. Jednak to była sprawa moja i Ayane.
-Nie mam pojęcia.-ucięłam rozmowę.
Spędziłyśmy tam całe popołudnie już bez żadnego słowa. W milczeniu patrzyłyśmy na zachód słońca, tak bardzo podobny do dnia z owym wydarzeniem. Kiedy niebo pokryło się pierwszymi gwiazdami, nie mogłam usiedzieć w miejscu - przeszłość nie dawała mi spokoju. ''Ciekawe co Sakura zrobi z tym amuletem?”, myślałam dodatkowo.
-Ej, masz się gdzie zatrzymać? Chcesz u mnie nocować?-zagadnęłam- Niedawno odkryłam fajną jaskinkę, jest dosyć spora.
-Miło z twojej strony. Nie będzie to kłopot?
-A tam, żaden kłopot, chodź!-uśmiechnęłam się.
C.D.N.
Od Fuyōna Kodomo C.D. Momotarou
Siedziałam sobie na skale, niedaleko polany szałwii. Wiatr delikatnie
zawiewał moje futro do tyłu. - stąd jest naprawdę piękny widok -
pomyślałam wstając, gdy nagle zobaczyłam jakiegoś skrzydlatego wilka.
Leciał w moim kierunku, ale nagle gwałtownie skręcił w lewo.
Spoglądnęłam w tamtą stronę. - Leci do wysokich gór. Misja samobójcza -
prychnęłam pogardliwie. Przez myśl przemknęło mi, że może to być ktoś z
mojego rodu, jednak szybko porzuciłam to stwierdzenie. U wilka
przeważało czerwone ubarwienie, a nasza rasa była tylko czarna, lub
biała, z wyjątkiem alf i ich potomków, których ubarwienie było i takie, i
takie. Poza tym nie miał znamienia na czole. - Nic tu po mnie.. -
pomyślałam. Powoli zsunęłam się z skały i zwinnie skoczyłam na grunt.
Przeszłam wzdłuż polany szałwii i przemknęłam przez inny kawałek terenu,
którego nazwy jeszcze nie znałam. Zauważyłam jakiegoś wilka siedzącego
na górce. Nieufnie mu się przyglądałam. Wyglądał na zamyślonego - Lepiej
nie będę mu przeszkadzać - powiedziałam zawracając, gdy nagle zatrzymał
mnie jego krzyk
- HEJ TY! Kim jesteś?!
<Momotarou?>
- HEJ TY! Kim jesteś?!
<Momotarou?>
poniedziałek, 15 września 2014
Od Ayane Sakury
- Proszę. - podała mi przedmiot - Oddasz prawda? - ściszyła nieco głos Kōsei No Ame, bo amulet pewnie był dla niej bardzo ważny
- Z pewnością. - odpowiedziałam jej i uśmiechnęłam się. Już nie miałyśmy niczego do załatwienia, choć w sumie musiałam ją zapytać skąd go ma i kim jest dokładnie ta wilczyca, ale to później. Sprawiłam, żeby pole siłowe zniknęło. Odeszłyśmy w przeciwne strony.
Ja w stronę mojego domu, a Kurayami do swojej (chyba) przyjaciółki. Nałożyłam amulet. Poczułam się beztrosko i szczęśliwie. Zaczęłam skakać z radości. Chciałam wykorzystać na coś pożytecznego, aktywnego ten dzień. Najpierw wspięłam się na najwyższe drzewo watahy i skoczyłam lewitując. Latałam i nie opadałam w dół! Uczucie było niesamowite. Nigdy tak wysoko nie latałam.
Cały czas się uśmiechałam. Po długim czasie (jakiejś godzinie) stwierdziłam, że jestem głodna. Powoli opadłam na ziemię i akurat obok znajdował się krzaczek jeżyn. No tak, amulet. Zjadłam kilka po czym poszłam do rzeczki blisko źródła i pokąpałam się. Na moim pysku uśmiech nie znikał. Nurkowałam, robiłam sztuczki w wodzie i inne podobne rzeczy.
Gdy uświadomiłam sobie, że księżyc jest w pełni i były do północy niecałe trzy godziny to przestałam się pluskać. Popatrzyłam na księżyc. Tej nocy księżyc był piękny w pełni i nie zasłaniała go żadna chmura. Wróciłam szybko do domu (miałam blisko) i położyłam się na łóżku.
C.D.N.
- Z pewnością. - odpowiedziałam jej i uśmiechnęłam się. Już nie miałyśmy niczego do załatwienia, choć w sumie musiałam ją zapytać skąd go ma i kim jest dokładnie ta wilczyca, ale to później. Sprawiłam, żeby pole siłowe zniknęło. Odeszłyśmy w przeciwne strony.
Ja w stronę mojego domu, a Kurayami do swojej (chyba) przyjaciółki. Nałożyłam amulet. Poczułam się beztrosko i szczęśliwie. Zaczęłam skakać z radości. Chciałam wykorzystać na coś pożytecznego, aktywnego ten dzień. Najpierw wspięłam się na najwyższe drzewo watahy i skoczyłam lewitując. Latałam i nie opadałam w dół! Uczucie było niesamowite. Nigdy tak wysoko nie latałam.
Cały czas się uśmiechałam. Po długim czasie (jakiejś godzinie) stwierdziłam, że jestem głodna. Powoli opadłam na ziemię i akurat obok znajdował się krzaczek jeżyn. No tak, amulet. Zjadłam kilka po czym poszłam do rzeczki blisko źródła i pokąpałam się. Na moim pysku uśmiech nie znikał. Nurkowałam, robiłam sztuczki w wodzie i inne podobne rzeczy.
Gdy uświadomiłam sobie, że księżyc jest w pełni i były do północy niecałe trzy godziny to przestałam się pluskać. Popatrzyłam na księżyc. Tej nocy księżyc był piękny w pełni i nie zasłaniała go żadna chmura. Wróciłam szybko do domu (miałam blisko) i położyłam się na łóżku.
C.D.N.
Nowy członek watahy!
Imię: Fuyōna Kodomo (Nie lubi, gdy ktoś się tak do niej zwraca... patrz: historia)
Przezwisko: Yona, Shin
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Pewna siebie, trochę zarozumiała, ale w gruncie rzeczy miła... chyba, że ktoś jej podpadnie, a wtedy nie łatwo odzyskać jej zaufanie.
Zainteresowania: Kosmos, anime, walka, chodzenie w kółko i rozmyślanie nad sensem różnych "ważnych" spraw, takich jak co się stanie, gdy mrówka spadnie z dwudziestu metrów...
Cechy szczególne: Znamię rodu w kształcie trupiej czaszki na czole.
Historia:Pochodzę z rodu Sukeruton, z watahy mojego ojca. Moja matka zmarła przy moim porodzie. Ojciec zawsze obwiniał mnie o jej śmierć, nienawidził mnie.
W naszym stadzie byłam uważana za "fuyōna kodomo", co znaczy "niepotrzebne dziecko". Właśnie tak mnie nazwano. Dlatego tak bardzo nie lubię, gdy ktoś tak mnie nazywa.
Ojciec za wszelką cenę próbował mnie zabić, lecz nigdy mu się nie udawało. Przez te jego próby stałam się dla niego za szybka, zwinna i przede wszystkim silna.
W końcu stuknęły mi 3 lata, była to dla mnie data szczęśliwa, a jednocześnie był to okres wielkiego cierpienia. Mój ojciec zmarł (to dobra wiadomość, gdyby ktoś miał wątpliwości..)! A to oznaczało wybranie nowego przywódcy, którym powinnam być ja.
Gdy tylko mój ojciec wydał ostatnie tchnienie wilki zbuntowały się nade mną. Nikt nie chciał bym to ja była najważniejszą alfą. Doszło do tego, że odgryźli mi skrzydła (które kiedyś miałam...) i zostawili w środku nieznanego mi miejsca, na ziemi całą zakrwawioną. Choć bym chciała nie mogłam już wrócić do ojczystej watahy która miała swe tereny na chmurach. Zresztą i tak nie chciałam.
Błąkając się po lasach natrafiłam na Momotarou, a potem i do Watahy Kwiatu Wiśni.
Stanowisko: Wojownik
Rodzina: Martwa. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
Partner: Nie to, że nie chcę. Po prostu wszyscy mnie nienawidzą.
Potomstwo: Taki dar mogła bym otrzymać tylko w snach... chyba że i te się ode mnie wkrótce odwrócą.
Właściciel: Kometa112 - Howrse
niedziela, 14 września 2014
Hitachi wybiera się na wyprawę!
Wilk Hitachi wybiera się na wyprawę! Ma szansę znaleźć Amulet Wiedzy
i 25 magicznych kamieni. Wróci 18 września. Ryzyko upadku podczas wyprawy.
Od Hitachi'ego
Momotarou usiadł z wrażenia. Na mnie nigdy nie zrobiło to tak wielkiego
wrażenia, ale muszę przyznać, że dziś było naprawdę ładnie. Problem był
taki, że nie mogłem mu dłużej towarzyszyć. Za to zdałem sobie sprawę, że
Momotarou jest niższy ode mnie o długość moich rogów.
- A zawsze myślałem, że to ja jestem niski...- mruknąłem cicho.
- Proszę?- Basior odwrócił głowę.
- Nic, nic. Chyba nie mogę Ci dłużej towarzyszyć- powiedziałem. Basior trochę stracił humor, ale nadal się uśmiechał.
- No to do zobaczenia- odpowiedział i odleciałem. Po drodze zobaczyłem Sakurę, Kosēi No Ame i jakąś inną waderę. Chyba ze sobą rozmawiały. Nie chciałem im przeszkadzać, więc poleciałem dalej. Miałem zamiar zwiedzić te miejsca, w które wcześniej bym się nie zapuścił.
Doleciałem do wysokich Gór.
Wcześniej nie miałem odwagi tu przyjść.
C.D.N.
- A zawsze myślałem, że to ja jestem niski...- mruknąłem cicho.
- Proszę?- Basior odwrócił głowę.
- Nic, nic. Chyba nie mogę Ci dłużej towarzyszyć- powiedziałem. Basior trochę stracił humor, ale nadal się uśmiechał.
- No to do zobaczenia- odpowiedział i odleciałem. Po drodze zobaczyłem Sakurę, Kosēi No Ame i jakąś inną waderę. Chyba ze sobą rozmawiały. Nie chciałem im przeszkadzać, więc poleciałem dalej. Miałem zamiar zwiedzić te miejsca, w które wcześniej bym się nie zapuścił.
Doleciałem do wysokich Gór.
Wcześniej nie miałem odwagi tu przyjść.
C.D.N.
wtorek, 9 września 2014
Od Momotarou C.D Hitachi
Szliśmy w ciszy. Nagle pomyślałem, że wyglądamy jak para. Od razu spłonąłem rumieńcem.
- Co się stało?- zapytał z lekko zdziwiony.
- Nie... - powiedziałem. - Tak w ogóle jesteś...?
- Hitachi.
~~~~~~~~
Basior przystanął na chwilę na znak, że już dotarliśmy. Robiło to nie małe, a duże wrażenie. Płatki wiśni pod wpływem lekkiego wiatru spadały na ziemię. Usiadłem z wrażenia, a na mojej twarzy zawitał uśmiech.
<Hitachi?>
- Co się stało?- zapytał z lekko zdziwiony.
- Nie... - powiedziałem. - Tak w ogóle jesteś...?
- Hitachi.
~~~~~~~~
Basior przystanął na chwilę na znak, że już dotarliśmy. Robiło to nie małe, a duże wrażenie. Płatki wiśni pod wpływem lekkiego wiatru spadały na ziemię. Usiadłem z wrażenia, a na mojej twarzy zawitał uśmiech.
<Hitachi?>
sobota, 6 września 2014
Od Bueno C.D. Ktokolwiek
Biegłam przed siebie. Byłam zrozpaczona. Łzy ciekły mi z oczu. "Przecież
on jest kimś innym. Jeśli się dowie? Co będzie!? Nie mogę mu
powiedzieć. Muszę znaleźć pierwszego wilka. Chociaż on nim był. Nie.
Tylko pierwszy wilk!" - myślałam. Biegłam dalej. Zamknęłam oczy. -
"Nie!" - krzyknęłam. Walczyłam cały czas ze sobą. Ukryłam się przy
wodnej wierzbie. Cały czas płakałam.
<Ktokolwiek?>
<Ktokolwiek?>
Zachęcam do brania udziału w wyprawach i walkach!
Zachęcam do brania udziału w wyprawach i walkach. Mało wilków bierze w nich udział, kiedyś może je usunę.
Z poważaniem
Z poważaniem
Od Kōsei No Ame C.D. Ayane Sakury
-Jeszcze muszę się mu dokładniej przyjrzeć. -odpowiedziała wadera, oglądając amulet.
Ciekawe, co to było. Przyglądałam się mu codziennie przed zaśnięciem. Szafirowy kamień i to oszlifowany na kształt gwiazdy... Bardzo mi się podobał.
Wilczyca ścisnęła go mocno w łapie i zamknęła oczy. Stała w bezruchu. Zaczęłam się niepokoić.
Poddenerwowana spoglądałam na nią co jakiś czas, aż w końcu zaczęłam do niej mówić.
-Wszystko w porządku?
Bez odpowiedzi.
-Ayane Sakura?
Wydawało się, że do wadery nic nie dociera. Powtarzałam pytania kilkakrotnie, ale nikt mi nie odpowiadał.
-Co się z tobą dzieje? Sakura? Wiesz już coś o tym? Pytam cię od paru minut... - nie dawałam za wygraną.
- Byłam w stanie wizji, więc nie mogłam Ci wtedy odpowiedzieć. - odparła - Spokojnie, zawsze ceniłam w Tobie cierpliwość.
Zmieszałam się.
-Przepraszam... - odpowiedziałam jej cicho, ale szczerze.
Właśnie chciałam wypuścić z siebie kolejny potok słów, ale mi przerwano.
- I tak, wiem co to. - widziałam chwilowy uśmiech Ayane, jednakże nadal była poważna. Zaczęłam uważnie się jej przysłuchiwać. - To amulet szczęścia i amulet tarczy zarazem. Sprawia, że masz wielkie szczęście i nic ci się nie dzieje, a zarazem utrzymuje cię w stanie idealnym, czyli jakbyś miała magiczną tarczę wokół siebie. Dlatego pewnie wiele wilków chce go mieć, bo wszystko co wykonasz, nawet przez przypadek kończy się dobrze. - i tu chwilowo zamilkła. Nadal słuchałam jej z zaciekawieniem, gdy zaczęła - Lecz, niestety nie wiedzą, że to działa tylko w przypadku partnera tego wilka, ich potomstwa i ich potomków. Nawet ja musiałam bym być potomkiem dokładnie Aroona lub Anno, ale Anno nie poszedł do Kraju Kwitnącej Wiśni, by założyć watahę. Spróbuję i zobaczę czy jestem potomkiem Aroona.
Wadera nałożyła na siebie amulet i spróbowała walnąć się całym ciałem o gałąź. Gałąź odsunęła się.
- Tak, jestem potomkiem Aroona. - uśmiechnęła się po raz kolejny, ale na dłużej i szczerzej.
To było niesamowite. Poza tym Ayane Sakura wyglądała na najszczęśliwszą wilczycę pod słońcem.
- Nie wiedziałam, że mam coś tak wartego... Szkoda, że inni nie wiedzą, że mogą go użyć tylko niektórzy. - odpowiedziałam po dłuższym czasie - A czy też będę mogła spróbować?
''Może jestem potomkiem Anno... '', pomyślałam, ''Nie! To wykluczone!''.
Wilczyca ociągała się ze zdjęciem amuletu, ale po chwili mi go oddała. Jej mina momentalnie zrzedła.
''Ciekawe...”, zastanawiałam się. Założyłam go z powrotem na szyję, walnęłam łapą o gałąź, jednakże się nie odsunęła.
-Na prawdę, przykro mi... - chciała mnie podnieść trochę na duchu.
-Nie oczekiwałam, że będę potomkiem Anno. - zmarkotniałam.
-A czy mogę na noc pożyczyć amulet? - spytała i czekała na odpowiedź.
Trudno było mi się z nim rozstać, w końcu to pamiątka po mojej mamie, ale cóż... Sakura z pewnością po nocy mi go odda, mogę jej zaufać.
-Proszę.-podałam jej przedmiot-oddasz prawda?-ściszyłam głos, ale to było dla mnie bardzo ważne.
-Z pewnością.-wadera przypieczętowała słowa szczerym uśmiechem.
Nie miałyśmy już nic do załatwienia między sobą, więc wilczyca usunęła barierę i opuściłam ją.
Wróciłam do Chihejsen. Wydawała się cierpliwie czekać. Podeszłam do niej i bez słowa poprowadziłam ją w kierunku jabłoni.
<Ayane Sakura?>
Ciekawe, co to było. Przyglądałam się mu codziennie przed zaśnięciem. Szafirowy kamień i to oszlifowany na kształt gwiazdy... Bardzo mi się podobał.
Wilczyca ścisnęła go mocno w łapie i zamknęła oczy. Stała w bezruchu. Zaczęłam się niepokoić.
Poddenerwowana spoglądałam na nią co jakiś czas, aż w końcu zaczęłam do niej mówić.
-Wszystko w porządku?
Bez odpowiedzi.
-Ayane Sakura?
Wydawało się, że do wadery nic nie dociera. Powtarzałam pytania kilkakrotnie, ale nikt mi nie odpowiadał.
-Co się z tobą dzieje? Sakura? Wiesz już coś o tym? Pytam cię od paru minut... - nie dawałam za wygraną.
- Byłam w stanie wizji, więc nie mogłam Ci wtedy odpowiedzieć. - odparła - Spokojnie, zawsze ceniłam w Tobie cierpliwość.
Zmieszałam się.
-Przepraszam... - odpowiedziałam jej cicho, ale szczerze.
Właśnie chciałam wypuścić z siebie kolejny potok słów, ale mi przerwano.
- I tak, wiem co to. - widziałam chwilowy uśmiech Ayane, jednakże nadal była poważna. Zaczęłam uważnie się jej przysłuchiwać. - To amulet szczęścia i amulet tarczy zarazem. Sprawia, że masz wielkie szczęście i nic ci się nie dzieje, a zarazem utrzymuje cię w stanie idealnym, czyli jakbyś miała magiczną tarczę wokół siebie. Dlatego pewnie wiele wilków chce go mieć, bo wszystko co wykonasz, nawet przez przypadek kończy się dobrze. - i tu chwilowo zamilkła. Nadal słuchałam jej z zaciekawieniem, gdy zaczęła - Lecz, niestety nie wiedzą, że to działa tylko w przypadku partnera tego wilka, ich potomstwa i ich potomków. Nawet ja musiałam bym być potomkiem dokładnie Aroona lub Anno, ale Anno nie poszedł do Kraju Kwitnącej Wiśni, by założyć watahę. Spróbuję i zobaczę czy jestem potomkiem Aroona.
Wadera nałożyła na siebie amulet i spróbowała walnąć się całym ciałem o gałąź. Gałąź odsunęła się.
- Tak, jestem potomkiem Aroona. - uśmiechnęła się po raz kolejny, ale na dłużej i szczerzej.
To było niesamowite. Poza tym Ayane Sakura wyglądała na najszczęśliwszą wilczycę pod słońcem.
- Nie wiedziałam, że mam coś tak wartego... Szkoda, że inni nie wiedzą, że mogą go użyć tylko niektórzy. - odpowiedziałam po dłuższym czasie - A czy też będę mogła spróbować?
''Może jestem potomkiem Anno... '', pomyślałam, ''Nie! To wykluczone!''.
Wilczyca ociągała się ze zdjęciem amuletu, ale po chwili mi go oddała. Jej mina momentalnie zrzedła.
''Ciekawe...”, zastanawiałam się. Założyłam go z powrotem na szyję, walnęłam łapą o gałąź, jednakże się nie odsunęła.
-Na prawdę, przykro mi... - chciała mnie podnieść trochę na duchu.
-Nie oczekiwałam, że będę potomkiem Anno. - zmarkotniałam.
-A czy mogę na noc pożyczyć amulet? - spytała i czekała na odpowiedź.
Trudno było mi się z nim rozstać, w końcu to pamiątka po mojej mamie, ale cóż... Sakura z pewnością po nocy mi go odda, mogę jej zaufać.
-Proszę.-podałam jej przedmiot-oddasz prawda?-ściszyłam głos, ale to było dla mnie bardzo ważne.
-Z pewnością.-wadera przypieczętowała słowa szczerym uśmiechem.
Nie miałyśmy już nic do załatwienia między sobą, więc wilczyca usunęła barierę i opuściłam ją.
Wróciłam do Chihejsen. Wydawała się cierpliwie czekać. Podeszłam do niej i bez słowa poprowadziłam ją w kierunku jabłoni.
<Ayane Sakura?>
piątek, 5 września 2014
Od Ayane Sakury C.D. Kōsei No Ame
- Muszę ci coś powiedzieć. Od wadery, którą widziałaś dowiedziałam się, że... - zaczęła Kurayami, ale musiałam jej przerwać. To pytanie było zbyt ważne by zaczekało.
- Nie! Nie to jest teraz ważne, najpierw odpowiedz mi na pytanie. - nakazałam jej
- Amm...Nie wiem czy o to chodzi...ale... - Kōsei No Ame nie mogła się skoncentrować
Zdjęła z szyi amulet, którego nie było widać przez futro. Był dość nietypowy. Podała mi go.
- Hmm...To może mieć bardzo istotne znaczenie. - powiedziałam z rozważeniem. Na początku amulet wydawał się całkiem nieznajomy. Lecz zobaczyłam ten znak... To był znak Wilków Pierwszych. Wyglądał jak kwiat, na nim trójkąty i w środku mała gwiazda. To był przedmiot niezapisany, tak zwany "zakazany". Tak go zwano, ponieważ nie miał konkretnej właściwości i nie spełniał właściwych kryterium, aby został zapisany do księgi z przedmiotami. Każde przedmioty magiczne, prawdziwe stworzone przez ród wilków magicznych był podpisany znakiem Wilków Pierwszych, aby ktoś nie pomylił się z szamańskimi pseudoprzedmiotami (tylko wilk magiczny umiał ten znak napisać). Ja miałam wykute na pamięć wszystkie przedmioty, a tego nie było.
- Wiesz co to jest? - nie mogła się doczekać się odpowiedzi
- Jeszcze muszę się mu dokładniej przyjrzeć. - obejrzałam go dokładnie. Amulet wyglądał jak oszlifowany w kształt gwiazdy kamień o kolorze szafirowym. Znak był na środku, choć był całkiem niewidoczny. Ścisnęłam go mocno w łapę i zamknęłam oczy. Przywołam wizję, która pokaże co robił ten przedmiot. Widziałam Aroona, Wilka Pierwszego, który dawał kamień o szafirowym kolorze swojemu synowi, Annowi.
- Daję Ci ten warty kamień, wykorzystaj go mądrze, synu. - rzekł Aroon. Wilk wziął go i przytaknął.
Obraz nagle się zmienił. Zobaczyłam Anna i jego partnerkę z ich szczenięciem.
- Pójdę na łowy. - powiedział Anno i wszedł w głąb lasu.
W lesie było ciemno. Było tam źródło. Wrzucił kamień i źródełko nagle zabłysnęło szafirowym światłem. Użył magii i wodą oszlifował kamyk. Potem podpisał się.
Wizja znowu się zmieniała. Wadera (jego partnerka) miała go na szyi ten amulet. Stała na krańcu ziemi, na wysokiej górze. Nagle spadła. Lecz gdy spadała złapała się wystającego korzenia, dość grubego i długiego, aby mogła na nim stanąć. Po tym utworzyła się jakby drabina z wystających korzeni, po której wilczyca weszła i dostała się na to same miejsce, z którego spadła. Była w stanie idealnym. Sińców nie było i zadrapań, a nawet sierść nie była brudna.
Wizja się skończyła. Powoli powracałam do rzeczywistości.
- Co się z tobą dzieje? Sakura? Wiesz już coś o tym? Pytam cię od paru minut... - bez przerwy pytała Kōsei No Ame
- Byłam w stanie wizji, więc nie mogłam Ci wtedy odpowiedzieć. - odparłam - Spokojnie, zawsze ceniłam w Tobie cierpliwość.
- Przepraszam... - odpowiedziała mi cicho, ale szczerze. Pewnie miała coś dalej powiedzieć, ale jej przerwałam.
- I tak, wiem co to. - lekko się na chwilę uśmiechnęłam, lecz nadal byłam poważna. Kurayami zaczęła uważnie mi się przysłuchiwać. - To amulet szczęścia i amulet tarczy zarazem. Sprawia, że masz wielkie szczęście i nic ci się nie dzieje, a zarazem utrzymuje cię w stanie idealnym, czyli jakbyś miała magiczną tarczę wokół siebie. Dlatego pewnie wiele wilków chce go mieć, bo wszystko co wykonasz, nawet przez przypadek kończy się dobrze. - i na tym momencie przez chwilę zamilkłam. Wadera nadal uważnie i z zaciekawieniem słuchała - Lecz, niestety nie wiedzą, że to działa tylko w przypadku partnera tego wilka, ich potomstwa i ich potomków. Nawet ja musiałam bym być potomkiem dokładnie Aroona lub Anno, ale Anno nie poszedł do Kraju Kwitnącej Wiśni, by założyć watahę. Spróbuję i zobaczę czy jestem potomkiem Aroona.
Nałożyłam na siebie amulet i spróbowałam się walnąć całym ciałem o gałąź. Gałąź odsunęła się.
- Tak, jestem potomkiem Aroona. - uśmiechnęłam się po raz kolejny, ale na dłużej i szczerzej.
Z tym amuletem na szyi czułam się nietypowo. Byłam prze szczęśliwa jaką nigdy nie byłam. I nie wiadomo dlaczego. Poczułam się w jednej chwili błogo i beztrosko.
- Nie wiedziałam, że mam coś tak wartego... Szkoda, że inni nie wiedzą, że mogą go użyć tylko niektórzy. - po dłuższym czasie odpowiedziała Kōsei No Ame - A czy też będę mogła spróbować? Może jestem potomkiem Anno... - zajrzałam w myśli. Część jej myślała, że na pewno jest potomkiem Anno, a a część, że to całkiem niemożliwe.
Przez chwilę wahałam się czy zdjąć amulet, ale oddałam jej go. Po jego zdjęciu jego już nie byłam tak szczęśliwa, a gdy go miałam czułam wielką rozkosz. Nałożyła go. Nie uśmiechnęła się tak jak ja. Nagle zaczęłam chcieć go wyrwać waderze, aby go mieć na własność, lecz byłam opanowana i tego nie zrobiłam. Wilczyca walnęła łapą o gałąź. Nie odsunęła się.
- Na prawdę, przykro mi... - powiedziałam trochę na pocieszenie
- Nie oczekiwałam, że będę potomkiem Anno. - odpowiedziała mi ze smutkiem
- A czy mogę na noc pożyczyć amulet? - spytałam i szczerze oczekiwałam odpowiedzi
<Kōsei No Ame?>
- Nie! Nie to jest teraz ważne, najpierw odpowiedz mi na pytanie. - nakazałam jej
- Amm...Nie wiem czy o to chodzi...ale... - Kōsei No Ame nie mogła się skoncentrować
Zdjęła z szyi amulet, którego nie było widać przez futro. Był dość nietypowy. Podała mi go.
- Hmm...To może mieć bardzo istotne znaczenie. - powiedziałam z rozważeniem. Na początku amulet wydawał się całkiem nieznajomy. Lecz zobaczyłam ten znak... To był znak Wilków Pierwszych. Wyglądał jak kwiat, na nim trójkąty i w środku mała gwiazda. To był przedmiot niezapisany, tak zwany "zakazany". Tak go zwano, ponieważ nie miał konkretnej właściwości i nie spełniał właściwych kryterium, aby został zapisany do księgi z przedmiotami. Każde przedmioty magiczne, prawdziwe stworzone przez ród wilków magicznych był podpisany znakiem Wilków Pierwszych, aby ktoś nie pomylił się z szamańskimi pseudoprzedmiotami (tylko wilk magiczny umiał ten znak napisać). Ja miałam wykute na pamięć wszystkie przedmioty, a tego nie było.
- Wiesz co to jest? - nie mogła się doczekać się odpowiedzi
- Jeszcze muszę się mu dokładniej przyjrzeć. - obejrzałam go dokładnie. Amulet wyglądał jak oszlifowany w kształt gwiazdy kamień o kolorze szafirowym. Znak był na środku, choć był całkiem niewidoczny. Ścisnęłam go mocno w łapę i zamknęłam oczy. Przywołam wizję, która pokaże co robił ten przedmiot. Widziałam Aroona, Wilka Pierwszego, który dawał kamień o szafirowym kolorze swojemu synowi, Annowi.
- Daję Ci ten warty kamień, wykorzystaj go mądrze, synu. - rzekł Aroon. Wilk wziął go i przytaknął.
Obraz nagle się zmienił. Zobaczyłam Anna i jego partnerkę z ich szczenięciem.
- Pójdę na łowy. - powiedział Anno i wszedł w głąb lasu.
W lesie było ciemno. Było tam źródło. Wrzucił kamień i źródełko nagle zabłysnęło szafirowym światłem. Użył magii i wodą oszlifował kamyk. Potem podpisał się.
Wizja znowu się zmieniała. Wadera (jego partnerka) miała go na szyi ten amulet. Stała na krańcu ziemi, na wysokiej górze. Nagle spadła. Lecz gdy spadała złapała się wystającego korzenia, dość grubego i długiego, aby mogła na nim stanąć. Po tym utworzyła się jakby drabina z wystających korzeni, po której wilczyca weszła i dostała się na to same miejsce, z którego spadła. Była w stanie idealnym. Sińców nie było i zadrapań, a nawet sierść nie była brudna.
Wizja się skończyła. Powoli powracałam do rzeczywistości.
- Co się z tobą dzieje? Sakura? Wiesz już coś o tym? Pytam cię od paru minut... - bez przerwy pytała Kōsei No Ame
- Byłam w stanie wizji, więc nie mogłam Ci wtedy odpowiedzieć. - odparłam - Spokojnie, zawsze ceniłam w Tobie cierpliwość.
- Przepraszam... - odpowiedziała mi cicho, ale szczerze. Pewnie miała coś dalej powiedzieć, ale jej przerwałam.
- I tak, wiem co to. - lekko się na chwilę uśmiechnęłam, lecz nadal byłam poważna. Kurayami zaczęła uważnie mi się przysłuchiwać. - To amulet szczęścia i amulet tarczy zarazem. Sprawia, że masz wielkie szczęście i nic ci się nie dzieje, a zarazem utrzymuje cię w stanie idealnym, czyli jakbyś miała magiczną tarczę wokół siebie. Dlatego pewnie wiele wilków chce go mieć, bo wszystko co wykonasz, nawet przez przypadek kończy się dobrze. - i na tym momencie przez chwilę zamilkłam. Wadera nadal uważnie i z zaciekawieniem słuchała - Lecz, niestety nie wiedzą, że to działa tylko w przypadku partnera tego wilka, ich potomstwa i ich potomków. Nawet ja musiałam bym być potomkiem dokładnie Aroona lub Anno, ale Anno nie poszedł do Kraju Kwitnącej Wiśni, by założyć watahę. Spróbuję i zobaczę czy jestem potomkiem Aroona.
Nałożyłam na siebie amulet i spróbowałam się walnąć całym ciałem o gałąź. Gałąź odsunęła się.
- Tak, jestem potomkiem Aroona. - uśmiechnęłam się po raz kolejny, ale na dłużej i szczerzej.
Z tym amuletem na szyi czułam się nietypowo. Byłam prze szczęśliwa jaką nigdy nie byłam. I nie wiadomo dlaczego. Poczułam się w jednej chwili błogo i beztrosko.
- Nie wiedziałam, że mam coś tak wartego... Szkoda, że inni nie wiedzą, że mogą go użyć tylko niektórzy. - po dłuższym czasie odpowiedziała Kōsei No Ame - A czy też będę mogła spróbować? Może jestem potomkiem Anno... - zajrzałam w myśli. Część jej myślała, że na pewno jest potomkiem Anno, a a część, że to całkiem niemożliwe.
Przez chwilę wahałam się czy zdjąć amulet, ale oddałam jej go. Po jego zdjęciu jego już nie byłam tak szczęśliwa, a gdy go miałam czułam wielką rozkosz. Nałożyła go. Nie uśmiechnęła się tak jak ja. Nagle zaczęłam chcieć go wyrwać waderze, aby go mieć na własność, lecz byłam opanowana i tego nie zrobiłam. Wilczyca walnęła łapą o gałąź. Nie odsunęła się.
- Na prawdę, przykro mi... - powiedziałam trochę na pocieszenie
- Nie oczekiwałam, że będę potomkiem Anno. - odpowiedziała mi ze smutkiem
- A czy mogę na noc pożyczyć amulet? - spytałam i szczerze oczekiwałam odpowiedzi
<Kōsei No Ame?>
czwartek, 4 września 2014
Od Hitachi'ego C.D. Momotarou
- Ehm... Może wiesz, gdzie jest wielka wiśnia?- zapytałem.
- Eee... Nie wiem- odpowiedział.
- Dobra, to Cię zaprowadzę. A tak w ogóle to jesteś...?- przecież nawet nie znałem jego imienia.
- Momotarou- odpowiedział i uśmiechnął się blado.
- Aha, i już wiem- ruszyłem w stronę Wiśni, symbolu naszej watahy.
<Momotarou?>
- Eee... Nie wiem- odpowiedział.
- Dobra, to Cię zaprowadzę. A tak w ogóle to jesteś...?- przecież nawet nie znałem jego imienia.
- Momotarou- odpowiedział i uśmiechnął się blado.
- Aha, i już wiem- ruszyłem w stronę Wiśni, symbolu naszej watahy.
<Momotarou?>
środa, 3 września 2014
Od Momotarou C.D Hitachi
- Tak. - odpowiedziałem już zwiększą pewnością i na mojej twarzy zawitał uśmiech.
Znowu. Niezręczna cisza.
Zacząłem wlepiać swe ślepia w basiora. Był duży i tak trochę... Jeleń. To pierwsze słowo, które mi się z nim kojarzyło. Oczywiście chodzi mi o jelenia w sensie zwierzęcia.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałem.
- Hm... No dobrze. Tylko gdzie? - spytał.
Chwilę pomyślałem, po czym odparłem:
- Ty wybieraj. Ja i tak bym się zgubił w drodze.
<Hitachi?>
Znowu. Niezręczna cisza.
Zacząłem wlepiać swe ślepia w basiora. Był duży i tak trochę... Jeleń. To pierwsze słowo, które mi się z nim kojarzyło. Oczywiście chodzi mi o jelenia w sensie zwierzęcia.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałem.
- Hm... No dobrze. Tylko gdzie? - spytał.
Chwilę pomyślałem, po czym odparłem:
- Ty wybieraj. Ja i tak bym się zgubił w drodze.
<Hitachi?>
wtorek, 2 września 2014
Od Hitachi'ego C.D. Momotarou
- E... Gdzieś to już widziałem... To jest... Ten no... ELIKSIR MIŁOŚCI! O
właśnie!- przypomniałem sobie obrazek z książki. Tylko skąd on go
miał?- A tak w ogóle to jestem Hitachi- przedstawiłem się.
- A ja... Momotarou- odpowiedział basior.
- Należysz do watahy Kwiatu Wiśni?- zapytałem. W sumie, to nie miałem pewności co do niego, ale i tak go polubiłem.
<Momotarou?>
- A ja... Momotarou- odpowiedział basior.
- Należysz do watahy Kwiatu Wiśni?- zapytałem. W sumie, to nie miałem pewności co do niego, ale i tak go polubiłem.
<Momotarou?>
Od Kōsei No Ame C.D. Ayane Sakura
Szłyśmy spokojnie, jednakże z każdym następnym krokiem zaczęłyśmy
przyspieszać. Myśli kłębiły mi się w futrzastej głowie. Nie chciało mi
się wierzyć w to co mówiła Chi, przypuszczałam, że się pomyliła, w końcu
ma wyjątkowy natłok myśli. Samo wyobrażenie, że Taiyō posłużył się
podstępem, budziło we mnie rozpacz. Nie wiem skąd ten pomysł, ale to
naprawdę było dziwne. Czego mógł chcieć? Może mam coś, na czym mu
zależy. W sumie... Kiedy przypomniałam sobie moje dzieciństwo,
pamiętałam, jak mama dała mi jakiś dziwny amulet, jednakże, że byłam
wtedy małą wilczycą, nie zrozumiałam, co mi powiedziała. ''No cóż...
Ayane Sakura z pewnością pomoże mi wszystko poukładać.”, uspokoiłam się.
Darzyłam ją wyjątkowym zaufaniem, choć znałam ją bardzo krótko.
Wiedziałam, że mogę na nią liczyć i zawsze odpowie mi szczerze.
Zbliżałam się właśnie z waderą do krzaków poprzedzających las, gdy nagle...
-Kto to!? - niemal wrzasnęła Chihejsen- Śledzisz nas, dziwna wilczyco, która ma na sobie pewnie sztuczne kwiaty!? Kurayami ty ją znasz?-spytała widząc mój uśmiech.
No tak. Po Ayane Sakurze można się wszystkiego spodziewać.
-To Ayane Sakura... -wyjaśniłam.
-Muszę na osobności. - powiedziała do mnie i spoważniała.
Ruszyłam za nią, zostawiając zdziwioną wszystkim Chi. Kiedy odeszłyśmy z jej pola widzenia, wadera zrobiła specjalne zabezpieczenie, aby nie było słychać o czym mówimy.
- Kōsei No Ame, masz coś wartego. -zaczęła rozmowę.
- Co?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Musisz mi na nie odpowiedzieć. To może zdecydować o twoim losie...-jej ton mnie przeraził.
Zastanowiłam się. O co tu chodziło? Nie, nie, to wszystko było CO NAJMNIEJ dziwne. Czyżby jej pytanie było powiązane w jakiś sposób z rozmową z moją przyjaciółką? Jednakże mogłam rozważyć tę opcję tylko dlatego, że sama się nad tym zastanawiałam. Postanowiłam jej o wszystkim powiedzieć.
-Muszę ci coś powiedzieć. Od wadery, którą widziałaś dowiedziałam się, że...-zaczęłam, ale mi przerwano.
-Nie! Nie to jest teraz ważne, najpierw odpowiedz mi na pytanie.-nakazała.
-Amm...Nie wiem czy o to chodzi...ale...-zacinałam się (nie mogłam się skoncentrować).
Zdjęłam z szyi amulet, który ginął w moim futrze. Był jakiś nietypowy. Jednakże wiedziałam, że Ayane Sakura ma pojęcie na jego temat. Podałam jej go.
-Hmm...To może mieć bardzo istotne znaczenie.-wilczyca lekko się rozpromieniła, jednak nadal należało twierdzić, że była poważna.
-Wiesz co to jest?-nie mogłam doczekać się odpowiedzi.
<Ayane Sakura?>
Zbliżałam się właśnie z waderą do krzaków poprzedzających las, gdy nagle...
-Kto to!? - niemal wrzasnęła Chihejsen- Śledzisz nas, dziwna wilczyco, która ma na sobie pewnie sztuczne kwiaty!? Kurayami ty ją znasz?-spytała widząc mój uśmiech.
No tak. Po Ayane Sakurze można się wszystkiego spodziewać.
-To Ayane Sakura... -wyjaśniłam.
-Muszę na osobności. - powiedziała do mnie i spoważniała.
Ruszyłam za nią, zostawiając zdziwioną wszystkim Chi. Kiedy odeszłyśmy z jej pola widzenia, wadera zrobiła specjalne zabezpieczenie, aby nie było słychać o czym mówimy.
- Kōsei No Ame, masz coś wartego. -zaczęła rozmowę.
- Co?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Musisz mi na nie odpowiedzieć. To może zdecydować o twoim losie...-jej ton mnie przeraził.
Zastanowiłam się. O co tu chodziło? Nie, nie, to wszystko było CO NAJMNIEJ dziwne. Czyżby jej pytanie było powiązane w jakiś sposób z rozmową z moją przyjaciółką? Jednakże mogłam rozważyć tę opcję tylko dlatego, że sama się nad tym zastanawiałam. Postanowiłam jej o wszystkim powiedzieć.
-Muszę ci coś powiedzieć. Od wadery, którą widziałaś dowiedziałam się, że...-zaczęłam, ale mi przerwano.
-Nie! Nie to jest teraz ważne, najpierw odpowiedz mi na pytanie.-nakazała.
-Amm...Nie wiem czy o to chodzi...ale...-zacinałam się (nie mogłam się skoncentrować).
Zdjęłam z szyi amulet, który ginął w moim futrze. Był jakiś nietypowy. Jednakże wiedziałam, że Ayane Sakura ma pojęcie na jego temat. Podałam jej go.
-Hmm...To może mieć bardzo istotne znaczenie.-wilczyca lekko się rozpromieniła, jednak nadal należało twierdzić, że była poważna.
-Wiesz co to jest?-nie mogłam doczekać się odpowiedzi.
<Ayane Sakura?>
Od Momotarou C.D Hitachi
Od paru godzin siedziałem na kamieniu i wpatrywałem się w zdobytą buteleczkę. Nagle usłyszałem czyjeś kroki.
Niepewnie wstałem i powoli zbliżyłem się do basiora. Nastała niezręczna cisza.
- Yyy... Ja... - nie wiedziałem co powiedzieć.- O! Wiesz co to jest? - pokazałem mu flakonik.
<Hitachi?>
Niepewnie wstałem i powoli zbliżyłem się do basiora. Nastała niezręczna cisza.
- Yyy... Ja... - nie wiedziałem co powiedzieć.- O! Wiesz co to jest? - pokazałem mu flakonik.
<Hitachi?>
poniedziałek, 1 września 2014
Od Hitachi'ego C.D. Momotarou
Najpierw pomyślałem że to żart, ale Sakura nigdy nie żartuje w tym
zakresie. Trudno będzie się pogodzić z tym, że jestem potomkiem Wilka
Pierwszego. Ale może ja też powinienem wybrać się do Kraju Kwitnących
Wiśni?
Gdy Sakura poszła, poszedłem poszukać nowych. Szybko kogoś znalazłem. Był to szary basior, z czerwonymi włosami w uszach. Siedział na kamieniu i coś mruczał...
<Momotarou?>
Gdy Sakura poszła, poszedłem poszukać nowych. Szybko kogoś znalazłem. Był to szary basior, z czerwonymi włosami w uszach. Siedział na kamieniu i coś mruczał...
<Momotarou?>
Od Ayane Sakury
Po rozmowie z Momotarou wróciłam do świecącego źródła. Teraz czekałam na Kōsei No Ame. Po chwili przybiegł do mnie Hitachi.
- Cześć - powiedział, lecz nie patrzyłam na niego - Jak tam ćwiczenia magiczne?
- Dobrze. Wiesz, na teretorium watahy kręci się jakaś wadera- spojrzałam na niego dość dziwnie
- Hmmm... Pójdę do niej i zapytam czy chce dołączyć do watahy. - odpowiedziałam mu spokojnie i powoli bez uczuć nadal patrząc w głąb lasu
- Nie! Ona jest jakaś dziwna, coś mówiła, że nie mogę się czegoś dowiedzieć i... O mało co mnie nie zabiła. - Hitachi mówił dość chaotycznie, lecz ostatnie zdanie dało się w pełni zrozumieć. Od razu wiedziałam, że nie należy jej czytać w myślach, bo mogę przeczytać coś osobistego.
- Trudno... Mimo, że nie powinnam jej problemy da się rozwiązać dzięki czytaniu w myślach. - rzekłam cały czas spokojna i w pełni opanowana - A wiesz jak ma na imię?
- Nie pamiętam. Przez to całe zamieszanie nie pamiętam... Albo mi nie powiedziała...
- Ja też Ci mam coś do powiedzenia. Wiem, dlaczego szybko i bez trudu nauczyłeś się magii. Jesteś dalekim potomkiem, i to bardzo Wilka Pierwszego - Arii. - patrzyłam mu w oczy
- Na prawdę? - basior był bardzo zdumiony - Nie możliwe...
- Jeden z Wilków Pierwszych, a dokładniej Aria miała skrzydła. Niestety została w lesie, nie należąc do watahy w Kraju Wiśni. Tam znalazła partnera i mieli dzieci. Jedno miało skrzydła i miało też partnera i tak dalej... Aż w końcu bardzo mało wilków ma skrzydła, ale są, w sumie muszą być chociaż daleką rodziną. A skąd Twoje rogi? Partner Arii miał jelenie rogi i bardzo podobny był do jelenia, bo nie był prawdziwym wilkiem.
- Fascynujące... Nie wiedziałem o tym.
- Muszę już iść. Mam coś ważnego do zrobienia. - powiedziałam ku zdziwieniu Hitachi'ego
Odeszłam w głąb lasu. Chciałam pójść do watahy, która jest dość blisko nas. Ponoć po dwóch dniach można trafić na jedną. Lecz to będzie niecała doba lewitacji dla mnie. Szłam powoli, a Hitachi już dawno odszedł z mojego pola widzenia.
Nagle zobaczyłam dwa wilki, które o czymś rozmawiały. Nie przysłuchiwałam się rozmowie, ale przysłuchiwałam się ich głosom. Jeden od razu rozpoznałam. To była Kōsei No Ame. A drugi całkiem nieznajomy. Słychać było, że to wadera. Usiadłam na ziemi i zaczęłam czekać aż powiedzą coś ciekawego. Usłyszałam słowo "czar". Następnie "Taiyō No Hikari". To zapewne było imię. Zaczęłam się powoli przysłuchiwać całej rozmowie.
"- Może trochę... Kiedy go spotkałam, rozmawialiśmy
chwilę. Potem zasnęłam i obudziłam się w dziwnej jaskini. Wydawała się
bardzo znajoma, jakby już kiedyś w niej była. Po długiej włóczędze
trafiłam pod jabłoń. Zapomniałam wszystko, co się wcześniej wydarzyło.
Stopniowo zaczynałam sobie coś przypominać, a teraz jak ciebie
spotkałam, jak mówiłam, już wszystko pamiętam. Jednak, to co mówisz jest
niemożliwe.
- Chyba znalazłam trop. Brałaś od niego jakieś jedzenie, picie?
- Hmm...tak. Na samym początku, kiedy wypowiedział moje przezwisko, poczęstował mnie truskawką.-uśmiechnęłam się na samą myśl.
-Jedno już wiem! Dostałaś eliksir miłosny. Chciał, żebyś go nigdy o to całe zdarzenie nie podejrzewała. Mówisz, że potem zasnęłaś i obudziłaś się w jaskini...Tylko po co?"
- Chyba znalazłam trop. Brałaś od niego jakieś jedzenie, picie?
- Hmm...tak. Na samym początku, kiedy wypowiedział moje przezwisko, poczęstował mnie truskawką.-uśmiechnęłam się na samą myśl.
-Jedno już wiem! Dostałaś eliksir miłosny. Chciał, żebyś go nigdy o to całe zdarzenie nie podejrzewała. Mówisz, że potem zasnęłaś i obudziłaś się w jaskini...Tylko po co?"
Eliksir miłosny... Niektóre magiczne przedmioty weszły w posiadanie pewnych wilków. Ale jak się wypije Eliksir Miłości, to nie mdleje się, nie zapomina. Tylko jeśli się zaśnie to po obudzeniu się kocha wilka, który go podał. Nie ważne co się zdarzyło. Ale nie zapomina się tego, tylko nie wspomina, ale ma się to w pamięci. Po chwili usłyszałam głos Kurayami:
"- Należę do watahy, zapytam się założycielki, ona jest... Chodź za mną, na pewno będzie wiedzieć. "
"- Należę do watahy, zapytam się założycielki, ona jest... Chodź za mną, na pewno będzie wiedzieć. "
Poszły w moją stronę. Nie ufałam drugiej wilczycy, jak ją nazywała Kōsei No Ame Chi. Miała w głosie nutkę niepewności. Wyczuwałam to. Choć czułam, że naprawdę lubi Kōsei No Ame, ale nawet przyjaciele kłamią. Eliksir miłości na pewno był kłamstwem. Trzeba go podawać w formie herbaty, ale Eliksir Osłabienia do tej sytuacji idealnie pasuje. Można oblać nim przeciwnika lub zamoczyć w nim jedzenie, które można zjeść. Lecz to działa na wroga, i trzeba go naprawdę nienawidzić. On osłabia wroga na różne sposoby - od niedospania po omdlenie. Pewnie ktoś dał go Kurayami i omdlała, a potem zrobił jakąś szamańską sztuczkę (istnieje pełno takich, ale nie działa do końca, bo wspomnienia stopniowo wracają). Kōsei No Ame musi mieć coś wartego, co on chce mieć i ją zarazem nienawidzi za przyczyny nieznane.
Wilki zbliżały się do mnie. Schowałam się w krzaki i ustawiłam pole siłowe. Byłam nie widoczna, dzięki kwiatom na ciele i czarną połową ciała. Szły powoli, lecz ich tempo zaczęło rosnąć. Kiedy były obok mnie nagle wyskoczyłam zza krzaka.
- Kto to!? - niemal wrzasnęła towarzysząca Kōsei No Ame wilczyca, ale Kurayami tylko się uśmiechnęła - Śledzisz nas, dziwna wilczyco, która ma na sobie pewnie sztuczne kwiaty!? Kurayami ty ją znasz?
- To Ayane Sakura...
- Muszę na osobności. - postanowiłam i nagle mój lekki uśmiech przybrał poważny wyraz
Wadera poszła za mną, a towarzyszka wilczycy została nieco zdziwiona. Gdy już odeszłyśmy z jej pola widzenia zrobiłam pole siłowe, przez które nie było nic słychać.
- Kōsei No Ame, masz coś wartego.
- Co?! - krzyknęła zdziwiona
- Musisz mi na nie odpowiedzieć. To może zdecydować o twoim losie...
- Musisz mi na nie odpowiedzieć. To może zdecydować o twoim losie...
<Kōsei No Ame?!
Od Kōsei No Ame
Zamurowana patrzyłam na waderę. Nie mogłam uwierzyć, że ją widzę. Kiedy
wszystko sobie przypomniałam, nastał moment tęsknoty, jednakże głos
Chihejsen natychmiastowo ją przerwał.
-Kurayami!-wrzasnęła i podbiegła do mnie.
-Chi...-wyszeptałam.
-Wiesz jak się zmartwiłam, kiedy nie widziałam cię następnego dnia po rozstaniu?-mówiła przez łzy-myślałam, że nie żyjesz.
-Zupełnie nie pamiętałam co się stało. Świadomość wróciła do mnie dopiero kilka dni temu. Teraz wszystko sobie przypomniałam.
-A więc to zrobił...-wilczyca spoważniała.
-Chi, nic nie rozumiem.
-Rzucił na ciebie czar, dlatego z pewnością nie znasz całej prawdy. Ja zresztą też nie...Pamiętasz co wtedy mówił, robił?
-Ale o kim ty mówisz?-kompletnie ogłupiałam.
-O Taiyō No Hikari.
-Ha, ha-zaczęłam się śmiać, aż łzy mi popłynęły po futrze-Chi wybij to sobie z głowy! ON nigdy by mi nic nie zrobił. Chciał, żebym została jego bliską przyjaciółką. To wykluczone!
-Kurayami! Przeanalizuj wszystko co do ciebie mówił, co się działo. Tylko on się z tobą widział zanim zniknęłaś. Co się w ogóle stało? Nie wydaje ci się, że to trochę dziwne? Nigdy z nim nie rozmawiałaś, a on nagle proponuje ci przyjaźń.
-Może trochę...-spoważniałam-Kiedy go spotkałam, rozmawialiśmy chwilę. Potem zasnęłam i obudziłam się w dziwnej jaskini. Wydawała się bardzo znajoma, jakby już kiedyś w niej była. Po długiej włóczędze trafiłam pod jabłoń. Zapomniałam wszystko, co się wcześniej wydarzyło. Stopniowo zaczynałam sobie coś przypominać, a teraz jak ciebie spotkałam, jak mówiłam, już wszystko pamiętam. Jednak, to co mówisz jest niemożliwe.
-Chyba znalazłam trop. Brałaś od niego jakieś jedzenie, picie?
-Hmm...tak. Na samym początku, kiedy wypowiedział moje przezwisko, poczęstował mnie truskawką.-uśmiechnęłam się na samą myśl.
-Jedno już wiem!-wrzasnęła Chihejsen- Dostałaś eliksir miłosny. Chciał, żebyś go nigdy o to całe zdarzenie nie podejrzewała. Mówisz, że potem zasnęłaś i obudziłaś się w jaskini...-wadera się zastanawiała-Tylko po co?
-Chi nie kombinuj, to nie jego s...-zaczęłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
-Jeszcze nie wiem dlaczego to zrobił, ale puki co, musimy znaleźć odtrutkę na eliksir miłości. Z tego, co wiem, nazywa się ona Bonusem Prawdy, ale nie wiem, gdzie ją znaleźć...
-Należę do watahy, zapytam się założycielki, ona jest...-urwałam, bo skapnęłam się, że jest już dość późno, a Ayane Sakura może na mnie czekać przy źródle-Chodź za mną, na pewno będzie wiedzieć.
<Ayane Sakura?>
-Kurayami!-wrzasnęła i podbiegła do mnie.
-Chi...-wyszeptałam.
-Wiesz jak się zmartwiłam, kiedy nie widziałam cię następnego dnia po rozstaniu?-mówiła przez łzy-myślałam, że nie żyjesz.
-Zupełnie nie pamiętałam co się stało. Świadomość wróciła do mnie dopiero kilka dni temu. Teraz wszystko sobie przypomniałam.
-A więc to zrobił...-wilczyca spoważniała.
-Chi, nic nie rozumiem.
-Rzucił na ciebie czar, dlatego z pewnością nie znasz całej prawdy. Ja zresztą też nie...Pamiętasz co wtedy mówił, robił?
-Ale o kim ty mówisz?-kompletnie ogłupiałam.
-O Taiyō No Hikari.
-Ha, ha-zaczęłam się śmiać, aż łzy mi popłynęły po futrze-Chi wybij to sobie z głowy! ON nigdy by mi nic nie zrobił. Chciał, żebym została jego bliską przyjaciółką. To wykluczone!
-Kurayami! Przeanalizuj wszystko co do ciebie mówił, co się działo. Tylko on się z tobą widział zanim zniknęłaś. Co się w ogóle stało? Nie wydaje ci się, że to trochę dziwne? Nigdy z nim nie rozmawiałaś, a on nagle proponuje ci przyjaźń.
-Może trochę...-spoważniałam-Kiedy go spotkałam, rozmawialiśmy chwilę. Potem zasnęłam i obudziłam się w dziwnej jaskini. Wydawała się bardzo znajoma, jakby już kiedyś w niej była. Po długiej włóczędze trafiłam pod jabłoń. Zapomniałam wszystko, co się wcześniej wydarzyło. Stopniowo zaczynałam sobie coś przypominać, a teraz jak ciebie spotkałam, jak mówiłam, już wszystko pamiętam. Jednak, to co mówisz jest niemożliwe.
-Chyba znalazłam trop. Brałaś od niego jakieś jedzenie, picie?
-Hmm...tak. Na samym początku, kiedy wypowiedział moje przezwisko, poczęstował mnie truskawką.-uśmiechnęłam się na samą myśl.
-Jedno już wiem!-wrzasnęła Chihejsen- Dostałaś eliksir miłosny. Chciał, żebyś go nigdy o to całe zdarzenie nie podejrzewała. Mówisz, że potem zasnęłaś i obudziłaś się w jaskini...-wadera się zastanawiała-Tylko po co?
-Chi nie kombinuj, to nie jego s...-zaczęłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
-Jeszcze nie wiem dlaczego to zrobił, ale puki co, musimy znaleźć odtrutkę na eliksir miłości. Z tego, co wiem, nazywa się ona Bonusem Prawdy, ale nie wiem, gdzie ją znaleźć...
-Należę do watahy, zapytam się założycielki, ona jest...-urwałam, bo skapnęłam się, że jest już dość późno, a Ayane Sakura może na mnie czekać przy źródle-Chodź za mną, na pewno będzie wiedzieć.
<Ayane Sakura?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)