Byłam szczęśliwa, że się udało. Bueno też postanowiła wrócić do swojego domu po
przygodzie. Czeka nas jeszcze wyprawa do grobu mojego brata. Mam
nadzieją, że Płomyk dalej czeka. Teraz ma nadejść ten moment. To ma być
moja (zresztą nie pierwsza) randka z Don'em Lu. Przybyłam nad rzekę i
nie używając czarów przepłynęłam ją. W jaskini nikogo nie było. Tym
razem używając czarów szybko przedostałam się na stały ląd i biegłam w
stronę lipy. Szedł tam jakiś inny szary basior. Nie zwracając uwagi
biegłam dalej. Tam była lipa. Wspięłam się, ale Płomyk mnie zauważył,
wziął na plecy i polecieliśmy na wyspę. Tam weszliśmy do jaskini.
Wyszłam z jaskini patrząc jak Lu odlatuje. Zostałam w jaskini sama.
Nadszedł czas na odpoczynek. Przespałam się i rano chyba przez 3 godziny
spacerowałam z Płomykiem. Poszliśmy nad wodospady i zrobiliśmy piknik.
Było tam pięknie. Nikt się nie odzywał, więc zaczęłam rozmowę:
-Pięknie tu, prawda? - przytuliłam się do Dona Lu
-Nie tak pięknie jak ty. - powiedział zarumieniony
-Płomyk? - zapytałam
-Co się stało?
-Zawsze chciałam ci to powiedzieć...- nie dokończyłam, bo Lu mi przerwał
-Czekaj, pozwól, że ja dokończę. - powiedział Don Lu
-Tak? - zarumieniłam się
-Kocham cię bardziej niż jaką kolwiek waderę w życiu. Czy zostaniemy parą?
-Oczywiście! - krzyknęłam tak, że chyba wszyscy słyszeli
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz