- Z jaką? - spytałam z niepokojem i zniecierpliwieniem.
- Będziesz musiała mi pomóc. - odpowiedziała Akana, po czym uraczyła
mnie opowieścią o nijakiej Fuan Himei. Jednak nie ma co ukrywać, było
to bardzo ciekawe. W międzyczasie Sakura wyszła z jaskini. ''Wygląda na
to, że już wie wszystko na jej temat.'', myślałam. Wróciła gdy
kończyłyśmy rozmowę.
- Czuję, że Fuan przyjdzie i wyczuje, że już nie jestem posągiem. - zakończyła Akana.
- Skąd wiedziałaś, że Kōsei No Ame jest wilkiem magicznym? Czy masz taką pewność? - zapytała Sakura z niedowierzaniem.
Nie miałam co się jej dziwić, w końcu zupełnie nie pasowałam do tej ''roli''.
- W trakcie pełni miałam wizję. Słyszałam też głos, który mówił mi
co mam robić. Powiedział mi, że ma mi pomóc Ayane Sakura i Kōsei No Ame.
-odpowiedziała wilczyca-Nie znałam Kōsei No Ame, lecz ten głos mi
podpowiedział. Gdy ją widzę, czuję się jakbym ją wcześniej znała, ale to
tylko efekt po wizji.
''Nie no, serio? Co jeszcze może się stać?'', pytałam siebie ironicznie.
- Czyli nie wiesz, czy jestem wilkiem magicznym? - odezwałam się w końcu.
- Nie jestem pewna, ale przeczuwam, że tak.
- Kōsei No Ame, czy chciałabyś coś powiedzieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia? - zadała mi pytanie Ayane.
- Tak i to bardzo dużo. - odparłam.
- Akano, czy możesz wyjść? - uprzejmie spytała Sakura, na co wadera nas opuściła.
- Więc zacznijmy od Taiyō... Kiedy rano się obudziłam, udałam się na krótką przechadzkę i wtedy...-urwałam.
Wilczyca spojrzała na mnie wyczekująco.
-Zaczęły dręczyć mnie wspomnienia rozmów z Chi. Postanowiłam za
daleko się nie oddalać, nie ufałam jej.-kontynuowałam-Zmusił mnie jednak
do tego Taiyō. Pojawił się nie wiem skąd, chwile porozmawialiśmy,
chciał mojego amuletu, wspominał coś o jakimś mistrzu i misji...
-Wiesz jak się nazywał?-przerwała mi gwałtownie wadera.
-Niestety nie. Następnie zaczął mówić, że misję pomoże mu wypełnić
Chi i nie zawaha się mnie zabić oraz, że nic dla...-zawiesiłam się,
poczułam jak coś ściska mnie za gardło. ''Nie teraz, proszę.'', mówiłam
sobie w duchu. Nie chciałam płakać przy Ayane, zresztą nie pamiętałam
już jakie to uczucie...
-Kurayami, wszystko dobrze?-zapytała mnie.
Kiwnęłam głową, powstrzymałam napływające mi do oczu łzy i ciągnęłam:
-Że nic dla niego nie znaczę. Kiedy chciałam go zostawić pojawiła
się Chi. Zablokowała mi drogę i razem z basiorem chcieli odebrać mi
amulet siłą. Rzuciłam więc w niego gałęzią, ale uniknął. Postanowiłam,
że zgubię ich w lesie. Udało się, znaczy w pewnym sensie. Basior wpadł
do wody i więcej go nie widziałam. Potem nadeszła Chi i zaczęłam z nią
walczyć; rozmowa nie wiele dała. Poczułam jak dostaję czymś w głowę,
jednak nie okazało się to dla mnie zgubne. W pewnym momencie pojawił się
Hitachi i chciał walczyć po stronie wadery, ale jakimś cudem zrozumiał
co mu chciałam powiedzieć, i przyłączył się do mnie. To on tak urządził
Chi, jednak jestem mu wdzięczna, inaczej byłoby ze mną krucho. To co
działo się w dalszej kolejności, to moje zemdlenie i Ty pojawiająca się w
moim umyśle.
Sakura słuchała mnie uważnie, jakby chciała uzyskać odpowiedzi na pytania.
-Rozumiem.-powiedziała po chwili.
<Ayane Sakura?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz