poniedziałek, 13 października 2014

Od Ayane Sakury

Tego dotyczyły słowa na drugiej stronie bandażu. Jak wadera mi to powie (a mi to powiedziała), to znaczy, że muszę jej pomóc. A to może być mało korzystne dla mnie. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo pewnie będę musiała pomóc wilczycy w pokonaniu Fuan Himei, ale czekają mnie gorsze rzeczy i gorsze rzeczy przeżyłam.
- Czy ktoś jeszcze będzie ci pomagał? - zapytałam Akanę. Przecież na bandażu było napisane "dwóm wilkom magicznym". A gdzie ona teraz znajdzie drugiego wilka magicznego?
- Właśnie... Gdzie jest Kōsei No Ame? - te słowa zdziwiły mnie tak bardzo jak nigdy. Kurayami i wilk magiczny? Może to pasowało?
- Idę jej poszukać. Czuję, że ma kłopoty. - oznajmiłam surowo - Ty tu zostań, w jaskini. Jesteś bardzo ważna. Nikt nie może się o tobie dowiedzieć i nie może się dowiedzieć, że już nie jesteś kamieniem. Kurayami umie dotrzymać tajemnicy. - po tych słowach na pożegnanie kiwnęłyśmy głową. Zanurkowałam i szybko wydostałam się na powierzchnię. Spróbowałam się porozumieć umysłem z Kōsei No Ame. Jak jest ponoć wilkiem magicznym to czemu nie próbować? Lecz to na nic. Próbowałam wiele razy. Starałam się krzyczeć w jej umyśle, ale to znowu zawiodło. Teraz spróbuję wedrzeć się do jej głowy i sprawdzić gdzie jest. I... Udało się. I to bez żadnych problemów! Czułam, że moja moc jest silniejsza niż nigdy dotąd.
Kurayami leżała na ziemi nieprzytomna. Widziałam jakby z jej oczu (mimo, że pewnie miała je zamknięte) i czułam się jakbym była nią. Nigdy nie wdzierałam się do kogoś umysłu, ale uczyłam się jak to robić. Ponoć nawet najlepsze wilki magiczne robią to przynajmniej pół godziny. A mi to poszło tak łatwo...
Próbowałam wstać (nadal w ciele Kōsei No Ame). Nie udało się. Rozejrzałam się dookoła. Był tam Hitachi z Chihejsen. Rzuciła się na mnie, choć w sumie na nieprzytomną waderę. Podejrzewałam wcześniej, że coś z nią jest nie tak. Hitachi złapał ją zębami za ogon i upadła. Nadziała się na ostry kij, lecz ja widziałam gorsze rzeczy. A poza tym była wrogiem - nie obchodził mnie od teraz jej żywot. Dziwnie się czułam; byłam w ciele Kurayami jako ja i w świetnym stanie, a czułam, że dusza tej wadery też jest w nim, ale już nie takim stanie. Czułam, że wilczyca nie czuje się najlepiej. Nagle usłyszałam pytanie basiora:
- Nic Ci nie jest?
Miałam zamiar powiedzieć, że to ja, Sakura, ale uznałby pewnie, że Kurayami jest wariatką.
- Nic mi nie jest, oprócz tego, że jestem cała posiniaczona i czuję się co najmniej okropnie. - próbowałam powiedzieć coś w jej stylu, lecz chyba mi nie wyszło.
- Coś ci się stało z gardłem? - spytał ironicznie wilk. Dopiero teraz zauważyłam, że mówię własnym głosem. Myślałam, że jak będę w jej umyśle, będę mówić jej głosem. Musiałam powiedzieć mu prawdę.
- Co się ze mną dzieje? - ledwo z siebie wydusiła Kōsei No Ame. Przecież ja byłam w jej ciele, ja za nią mówiłam. Hitachi osłupiał. Rozumiem, że wydawało mu się to nienormalne.
- Słuchaj, Kurayami. To ja, Sakura, wdarłam się do twojego umysłu. - Hitachi upadł na ziemię i zaczął się głośno śmiać. Dziwnie by wyglądał dialog jednego wilka dwoma odmiennymi głosami. - Hitachi. Musisz zanieść Kōsei No Ame w tereny pobliżu wielkiego kasztana i świecącego źródła, tam gdzie mieszkam - basior stał się poważniejszy i zaczął wykonywać swoje zadanie. Zaczęłam wracać do mojego ciała.
Lekko kręciło mi się w głowie po powrocie do mego ciała. Widziałam znów z mej perspektywy. Wróciłam do mojej jaskini.
- Już wróciłaś? Widzę, że nie masz ze sobą tej wadery. - rzekła Akana. Na razie nie zwracałam na nią uwagi. Wzięłam rzeczy potrzebne do leczniczej maści.
- Akano, zostań tu. Muszę szybko iść. - trzymałam wolą zioła i magiczny kamień. Zanurkowałam do wody i szybko się wynurzyłam. Zaczęłam robić maść leczniczą. Po skończeniu maści usiadłam przy kasztanie.
Po chwili przyszedł Hitachi z waderą na plecach. Widocznie zostawili Chihejsen samą, mimo iż była w potrzebie. Pewnie Kurayami nie będzie zadowolona, choć Chi to zdrajca.
- Ty na serio byłaś w jej ciele! Śmiesznie to wyglądało jak mówiłaś przez jej ciało. - potem położył wilczycę przede mną. Posmarowałam (siłą woli) jej plecy maścią. Widać, że przyniosła jej ulgę.
- Dziękuję. Dziwnie się czułam jak byłaś duszą w moim umyśle. Widziałam tylko czarne plamy, mimo otwartych oczu. - powiedziała Kōsei No Ame, a potem wstała.
- Dobrze, Hitachi, dziękujemy za pomoc. Możesz już iść i ewentualnie odciągnąć od Kōsei No Ame Chihejsen. To zdrajca. - basior zamierzał już odchodzić gdy zatrzymały go słowa wilczycy.
- Zajmij się Chi, proszę. Mimo, że jest zdrajcą zasługuje na życie. Ale też nie ufaj jej przesadnie! - widać, że wadera nie chciała, aby przez nią coś się stało Hitachi'emu.
Wilk odszedł. Skrzydła miał jeszcze obandażowane i złamane, więc nie mógł latać.
- Akana chciałaby ciebie zobaczyć - oznajmiłam.
- Akana to ten wilk-posąg? - nie umiała tego opisać jednym słowem.
- Akana to wadera, która była posągiem. - poprawiłam ją. - Uważa, że jesteś wilkiem magicznym.
- Coooooo?! - Kurayami aż odskoczyła ze zdziwienia. Pokazałam jej gest, żeby poszła za mną i doprowadziłam ją do jaskini.
- Zanurkujesz?
- O ile moje płuca wytrzymają, to tak... - po tych słowach wskoczyła do wody. Potem ja za nią.
Byłyśmy już w świecącej blaskiem kryształów jaskini. Akana czekała tam na nas.
- O! Wreszcie jesteś. Muszę podzielić się z tobą ważną wieścią.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz