niedziela, 12 października 2014

Od Ayane Sakury

Wadera cały czas przyglądała się pełni.
- Muszę już lecieć. Smoki z dalekich krain wzywają mnie umysłem. - rzekła Seishin i przerwała nieustanną ciszę. Czułam, że będę w niebezpieczeństwie, lecz trudno. Smoki rzadko wzywają pozostałe, więc to musiała być wyjątkowa okazja. Cóż... Poradzę sobie bez smoczycy, a skoro musiała iść to niech idzie. Kiwnęłam głową na pożegnanie. Seishin odwzajemniła mi się tym samym i odleciała. Jak była już w sporej odległości, że ledwo dało się już zobaczyć zauważyłam, przeteleportowała się.
Minęło już pół godziny, a Akana ani drgnie. Nagle, w niespodziewanej chwili wilczyca runęła na ziemię. W mgnieniu oka podbiegłam do niej. Zauważyłam, że księżyc zachodzi, a słońce wschodzi. Po chwili była ta sama pora, o której wadera sprawiła za pomocą magii pełnię. Akana miała już zamknięte oczy. Pysk miała otwarty i słyszałam jak ciężko dyszy. Przypomniały mi się słowa
"Gdy pełnia
wszystko
staje się prawdą".
To Akany dotyczyło. Zobaczyła pełnię i pewnie zrozumiała coś niezwykłego, lub to co wydawało się kłamstwem stało się prawdą. Usłyszałam w głowie znów kolejne słowa "przepowiedni"
"Lecz dla dwóch
wilków magicznych
nie wyjdzie to na korzyść"
Czułam się z tym nieco zakłopotana. Jestem w pobliżu, pomagam jej, więc pewnie zostanę zaangażowana w jakieś rzeczy lub zleci na mnie klątwa. Choć w sumie... Nawet nie przewidziałam drugiej opcji - to może być zwykłe kłamstwo. Lecz nie wiem, bo przecież pierwsze się spełniło. Ale kto to mógł przewidzieć? Ja już wiem. Lisica, która przemieniła ją w kamień mogła rzucić tak zwany "czar z haczykiem". Oznaczało to, że jeśli coś zobaczy lub usłyszy, zrozumie coś co zapomniała po przemianie. Znaczyło to też, że mogła się spełnić jakaś przepowiednia, ale musiała być gdzieś zapisana. Na przykład jak teraz na bandażu. A dlaczego nie widziała napisu? To część czaru z haczykiem. Wszystko pasowało. Wręcz idealnie pasowało, jak fragment układanki.
Wzięłam Akanę do mojej jaskini, bo zaczęło kropić. Musiałam zanurkować pod wodę, aby do niej dotrzeć, lecz to uszło jak z płatka. Wyczarowałam kwiat i przygotowałam z niego zaczarowany wywar. Wlałam go do ust waderze. Miał on sprawić, że obudzi się. Po chwili wstała.
- Muszę Ci coś ważnego powiedzieć - powiedziała wilczyca. Dałam jej kontynuować. - Więc, tak, Fuan była stwórcą czarnej magii i jak zarówno moim uczniem.
- Uczniem? Jednak jesteś Wilkiem Pierwszym... - odparłam, choć mnie naprawdę nie byłam zdziwiona, bo wcześniej podejrzewałam ją o bycie wilkiem magicznym, a zwłaszcza Wilkiem Pierwszym.
- Owszem, jestem. - Akana mówiła z jeszcze większą powagą niż wcześniej i jeszcze bardziej poważnie. Na oko teraz można było stwierdzić, że jest Wilkiem Pierwszym. Taki miały charakter. - Byłam wilkiem wędrowcem. Podróżowałam, aby nauczyć magii wilków, a potem one nauczały inne wilki. W ten sposób powstało wiele watah, tak zwanych wilków z magią. Wilki z magią to zwykłe wilki, zbliżone bardziej do Wilków Pierwszych niż zwykłych. Kształciłam też szczególne wilki magiczne lub wilki magiczne nieczystokrwiste - wilki magiczne nieczystokrwiste to wilki obrośnięte niewieloma roślinami, a magii miały tylko niewiele mniej niż pozostałe. Niektóre cechy tych wilków były inne niż charakterystyczne wilków magicznych. Jak nazwa mówi, nie pochodziły wyłącznie w Wilków Pierwszych i magicznych, ale także z wilków zwykłych. - Nauczałam też magiczne lisy, a także Lisy Pierwsze, ponieważ one mają mniejszą magię niż wilki. Jednym z tych lisów była Shai. Była nieśmiałą, bojaźliwą waderą, ale mądrą. Dokuczano jej, była elementem wyzwisk, przez jej nieco odmienny wygląd i przez to, że była mniejsza, a także z powodu braku przyjaciół. Lubiła bywać samotnie. Szybko zaczęła rozumieć magię i świetnie czarowała. Miała do tego wrodzony talent. Wcześniej nawet nie wiedziała o tym, że jest lisem magicznym nieczystokrwistym. Gdy nauczyłam jej magii stała się odważna, ale też niestety stała się mniej rozsądna. Zaczęła magii używać przesadnie i używała jej dla rozrywki, a nie jak jej powinność - w celach koniecznych, ewentualnie do ćwiczeń lub pomocy. W końcu zaczęła się wywyższać i znęcać się nad innymi magią. Lecz mnie nadal szanowała. Wszyscy przed nią klękali, a że nie miała matki ja ją upominałam. Stwierdziła, że nie chce być z tymi okropnymi wilkami, które ją nękały, więc zaczęłam z nią wędrować po świecie. Uczyłam ją zaawansowanej magii. Zaczęła obserwować przyrodę i zjawiska pogodowe, a także pozostałe zwierzęta. Dzięki obserwacji wymyśliła pierwszy czar Ankoku hoshi. Był to czar zamiany w kamień. Bawiła się nim pierw na owadach, później nawet na zwierzętach mądrzejszych takich jak jelenie i sarny. Mówiłam jej, żeby tego nie robiła, bo one na to nie zasłużyły. Lecz Shai nie słuchała się mnie i przemieniała zwierzęta w kamienie lub posążki, a potem przemieniała je znowu w zwierzęta. Mówiła, że dostarcza to jej rozrywkę. Nalegałam, żeby tego nie robiła, ale lisica nadal nie reagowała. Wymyśliła rozmaite czary Ankoku hoshi, takie jak zamiana w rośliny, wodę czy ziemię. Nauczyła się robić niewidzialne klatki, a nawet kontrolować istoty żywe i wiele innych strasznych czarów. A najgorsze, że nie mogłam nic zrobić, bo tylko ona umiała odczarować swe czyny. - i na tym momencie musiałam jej przerwać.
 - Przecież czarną magie można odczarować dzięki amuletom szczęścia lub amuletom wspomagającym moc. Nie wiedziałaś o tym?
- Byłam podróżnym i nie korzystałam z amuletów. Moja magia miała się wywodzić tylko ze mnie. Gdybym zaczęła nagle nosić naszyjnik, lisiczka by zauważyła, że coś jest nie tak. Była bardzo spostrzegawcza. Prawie zawsze była przy mnie i zauważyła by gdybym rzuciła czar. A ja chciałam być dyskretna. - rzekła przekonana Akana. Chciała kontynuować swoją "przemowę". - W końcu wymyśliła symbol czarnej magii. Był to symbol oka jak na jej czole i ogonie. - i tu przypomniał mi się obraz magicznego lisa. "Jej imię to Fuan Himei." Przecież wadera teraz powiedziała, że jej imię to Shai, czyż nie? - Tak. Ona to Fuan Himei. Lecz zaczekaj, wszystko się wyjaśni. - odpowiedziała, jakby czytając mi w myślach. Ale ja wiedziałam, że do mojego umysłu wejdą tylko proszeni goście. Wilki magiczne wilkom magicznym w myślach nie mogły czytać sobie, kiedy nie chciały. To samo tyczyło się Wilków Pierwszych. - Więc wymyśliła symbol czarnej magii ciemnej gwiazdy. Poświęcała coraz więcej czasu na nią. Zaczęłam się o nią martwić. Mówiłam jej, że nie powinna tego robić i jakie mogą być tego skutki. A do niej jakby nic nie docierało. Po tym stwierdziłam, że nie chcę z nią pracować. Powiadomiłam ją o tym. Pamiętam nawet dokładnie jej słowa:
" - Czemu? Byłaś szanowana, a ja wobec ciebie bardzo sympatyczna. Coś Ci zrobiłam? Nie. Mogłaś nie proponować mi zostanie twoim uczniem. A teraz? Tak od chcenia mnie odrzucasz, bo wymyśliłam nowy rodzaj magii! Tak?"
Lisica mówiąc to płakała, a jej ton coraz się podwyższał i robiło się w nim więcej nienawiści niż żalu. Potem gnałam jak najdalej, a gdy byłam w wystarczającej odległości przeteleportowałam się tu. Żyłam sobie spokojnie w tym miejscu. Lecz po roku przyszła ona. Kazała się nazywać Fuan Himei, pani czarnej magii. Jej oczy teraz świeciły czerwonym blaskiem, a w ogonie mocno trzymała kulę. To była magiczna kula, wspomagająca moc, ale też niszcząca od wewnątrz. - stwierdziłam, że była zupełnie jak amulet Kurayami. Był pewnie również przedmiotem zakazanym. - Najpierw spokojnie porozmawiałyśmy. Głównym tematem był według Fuan "wymówka" dlaczego ją odrzuciłam. Myślała, że to głównie przez to, że jest lisem, a nie wilkiem. Uważała, że czarna magia to nic złego i ja powinnam się do niej przyłączyć. Uznałam, że wolę prowadzić rozsądnie mój żywot. Po tych słowach pysk lisicy malowała złość. Rzuciła pierwszy czar. Ja uniknęłam. Zaczął się pojedynek na magię. Nie zamierzałam rzucać niegodziwych czarów. Nie wiedziałam wtedy dlaczego, ale rzuciła na mnie czar, który sprawił że mam bandaże na nogach. Potem nagle jedna zaczęła strasznie boleć i krwawić. To był jej własny czar - czar okaleczenia i unieruchomienia zarazem. Upadłam na ziemię. Ledwo co wstałam, a Fuan Himei rzuciła czar przy tym mówiąc, że "twój los zakończy się chwalebnie - moim własnym pierwszym czarem". Zamieniła mnie w posąg. - wadera prawie zakończyła swoją przemowę - A teraz już wiem, że rzuciła czar z haczykiem, a wcześniej na bandażach zapisała przepowiednie. Niestety, ale musisz mi pomóc. Teraz niewiedza już cię nie chroni.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz