poniedziałek, 6 października 2014

Od Kōsei No Ame

-Aaa-przeciągnęłam się.
Powitałam dzisiejszy dzień z grymasem na twarzy. Całą noc nękały mnie koszmary, a co gorsza dotyczyły Sakury...
Spojrzałam na niebo.
-Ani jednej chmurki.-stwierdziłam uśmiechając się do siebie-będzie dobrze widać gwiazdy.
Chi i Hitachi jeszcze spali.
''Te jej pytanie nieźle mi dało w kość.'', pomyślałam. W nocy zanim zasnęłam, zastanawiałam się o co jej chodziło.
Ruszyłam z wolna wąską ścieżynką. Czułam wielką ochotę na spacer. Nagle pewna myśl uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba, ''Sakura wspominała, że dużo osób może chcieć ten amulet.''.
-To wykluczone...-powiedziałam do siebie, gdy nasunęła mi się pewna osoba na myśl.
Przesuwałam się w ślimaczym tempie. Tak naprawdę nie chciałam za daleko odchodzić, wolałam mieć oko na przyjaciółkę. W pewnym momencie usłyszałam szelest pobliskich krzaków, jednak nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, do czasu...
-Nani...?[jap.co?]-niemal wypowiedziałam bezgłośnie-nie może być...
-Widzę, że wyczuwasz mnie na odległość Ku-ra-ya-mi.
Moje łapy zaczęły się uginać. Ten głos, zapach, dzielenie mojego przezwiska i ton w jaki je wypowiedziano... Nie mogłam się mylić, nie, to musiał być...
-Pamiętasz mnie jeszcze?-zadano mi pytanie zdziwionym tonem.
-Twoja sztuczka nie zadziałała najwyraźniej. Pamięć wróciła.-ciężko mi było to powiedzieć, ale czułam, że po rozmowie z Ayane przejrzałam na oczy.
-Hm, może warto to powtórzyć. Nadal masz to, czego chcę, a ktoś mi w tym pomoże.
W tym momencie odwróciłam się błyskawicznie i odskoczyłam na bezpieczną odległość.
-Chyba śnisz!-wydarłam się na niego.
-Zaraz się przekonamy, czy to jawa, czy sen...-basior uśmiechnął się pod nosem.
- Taiyō... dlaczego?-niestety ale mój skrywany żal powrócił.
-Nie zrozumiesz tego, nie masz takiej przeszłości jak ja. Nie wiesz co przeszedłem, jak się czułem, kiedy wyrzucono mnie z watahy. A teraz... teraz mogę spełnić swoje marzenia, jeśli tylko oddasz mi amulet.
-To cię zgubi. Słyszysz! Nie wiem w jaki sposób chcesz go wykorzystać, ale nie pozwolę ci na to!-warknęłam i spojrzałam na niego z bólem- Przyniesie ci on więcej cierpienia niż pożytku.
-Wobec tego...pozwól mi się o tym przekonać. Jeśli oddasz mi go dobrowolnie, pozwolę ci do mnie dołączyć. Wstawię się za tobą u mojego Mistrza i powiem, że wykonałaś misję razem ze mną.
-Milcz! Pojawiasz się po tak długim czasie i zamiast zachowywać się jak bliski przyjaciel, kierujesz się okropnymi rozkazami swojego ''Mistrza''. Odbiło ci, naprawdę ci odbiło... Co się z tobą stało?
-Jeszcze nie rozumiesz? Nic dla mnie nie znaczyłaś, nie znaczysz i nie będziesz. Masz słaby charakter. Niby jesteś odważna, ale łatwowierna. Byłaś najłatwiejszym celem ze wszystkich posiadaczy amuletów.
-Nie chcę tego słuchać! Opamiętaj się. Przypomnij sobie, co wtedy mówiłeś. Nie wierzę, że wszystko było kłamstwem... Proszę!
-To na nic. Załatwię to po swojemu, Chi nie będzie musiała się do tego mieszać.
-Chi?!-miałam już tego dość.
-Zabiję cię tutaj. Nie ma żadnych świadków, a ona jedynie zajmie się zwłokami...
Osłupiała spojrzałam na wilka. Nie mogłam zrozumieć o czym on mówi. ''Zabić! Zabić! Nie, coś mi się przesłyszało...''
-Dosyć, nie lubię takich żartów, powiedz, gdzie byłeś przez ten cały czas?
-Phi, żartów? Jestem śmiertelnie poważny. Trenowałem, jeśli musisz już wiedzieć.
-To jakiś absurd. Wybacz, ale śpieszy mi się.
-Nigdzie nie pójdziesz!-stanowczy głos przyjaciółki zatrzymał mnie w miejscu.
-Chi, jednak to prawda?-spojrzałam zdezorientowana.
-Zgadza się.-wadera złowrogo wyszczerzyła kły.
-Wobec tego bez walki mnie nie puścicie?-mruknęłam.
-Brawo, wreszcie coś zrozumiałaś.-zakpił sobie ze mnie wilk.
-Wobec tego... Łap to!-krzyknęłam rzucając w niego spora gałęzią.
Wilk w ostatniej chwili uniknął kawałka drewna i zręcznie odskoczył na bok.
-Całkiem nieźle, ale o ile mi wiadomo, nie używasz magii.
Ma rację. Co ja właściwie chcę osiągnąć nie potrafiąc używać czarów? No cóż, muszę wymyślić coś sprytnego, a póki co postaram się zgubić ich w lesie.
Puściłam się biegiem. To była akurat moja mocna strona-miałam dobrą orientację w terenie i byłam dość szybka. ''Niskie drzewa powinny uniemożliwić mu swobodny lot.'', myślałam w biegu. Skręciłam ostro w lewo, tak, że wilk ledwo co wyrobił zakręt. ''Może lepiej byłoby poinformować o tym Sakurę?'', zastanawiałam się, ''I co? Przypędzę do niej z dwoma istotami o morderczych intencjach? Ja chyba nie myślę...''.
Zwolniłam, aby wilk mógł zbliżyć się nieco i prędko wskoczyłam w pobliskie krzaki. Basior, który dopiero wtedy skapnął się, że przed nim leży kłoda, nie wyhamował i z impetem wpadł do wody.
Została mi tylko Chi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz