-Aaa-przeciągnęłam się.
Powitałam dzisiejszy dzień z grymasem na twarzy. Całą noc nękały mnie koszmary, a co gorsza dotyczyły Sakury...
Spojrzałam na niebo.
-Ani jednej chmurki.-stwierdziłam uśmiechając się do siebie-będzie dobrze widać gwiazdy.
Chi i Hitachi jeszcze spali.
''Te jej pytanie nieźle mi dało w kość.'', pomyślałam. W nocy zanim zasnęłam, zastanawiałam się o co jej chodziło.
Ruszyłam z wolna wąską ścieżynką. Czułam wielką ochotę na spacer.
Nagle pewna myśl uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba, ''Sakura
wspominała, że dużo osób może chcieć ten amulet.''.
-To wykluczone...-powiedziałam do siebie, gdy nasunęła mi się pewna osoba na myśl.
Przesuwałam się w ślimaczym tempie. Tak naprawdę nie chciałam za
daleko odchodzić, wolałam mieć oko na przyjaciółkę. W pewnym momencie
usłyszałam szelest pobliskich krzaków, jednak nie zrobiło to na mnie
większego wrażenia, do czasu...
-Nani...?[jap.co?]-niemal wypowiedziałam bezgłośnie-nie może być...
-Widzę, że wyczuwasz mnie na odległość Ku-ra-ya-mi.
Moje łapy zaczęły się uginać. Ten głos, zapach, dzielenie mojego
przezwiska i ton w jaki je wypowiedziano... Nie mogłam się mylić, nie,
to musiał być...
-Pamiętasz mnie jeszcze?-zadano mi pytanie zdziwionym tonem.
-Twoja sztuczka nie zadziałała najwyraźniej. Pamięć wróciła.-ciężko
mi było to powiedzieć, ale czułam, że po rozmowie z Ayane przejrzałam na
oczy.
-Hm, może warto to powtórzyć. Nadal masz to, czego chcę, a ktoś mi w tym pomoże.
W tym momencie odwróciłam się błyskawicznie i odskoczyłam na bezpieczną odległość.
-Chyba śnisz!-wydarłam się na niego.
-Zaraz się przekonamy, czy to jawa, czy sen...-basior uśmiechnął się pod nosem.
- Taiyō... dlaczego?-niestety ale mój skrywany żal powrócił.
-Nie zrozumiesz tego, nie masz takiej przeszłości jak ja. Nie wiesz
co przeszedłem, jak się czułem, kiedy wyrzucono mnie z watahy. A
teraz... teraz mogę spełnić swoje marzenia, jeśli tylko oddasz mi
amulet.
-To cię zgubi. Słyszysz! Nie wiem w jaki sposób chcesz go
wykorzystać, ale nie pozwolę ci na to!-warknęłam i spojrzałam na niego z
bólem- Przyniesie ci on więcej cierpienia niż pożytku.
-Wobec tego...pozwól mi się o tym przekonać. Jeśli oddasz mi go
dobrowolnie, pozwolę ci do mnie dołączyć. Wstawię się za tobą u mojego
Mistrza i powiem, że wykonałaś misję razem ze mną.
-Milcz! Pojawiasz się po tak długim czasie i zamiast zachowywać się
jak bliski przyjaciel, kierujesz się okropnymi rozkazami swojego
''Mistrza''. Odbiło ci, naprawdę ci odbiło... Co się z tobą stało?
-Jeszcze nie rozumiesz? Nic dla mnie nie znaczyłaś, nie znaczysz i
nie będziesz. Masz słaby charakter. Niby jesteś odważna, ale
łatwowierna. Byłaś najłatwiejszym celem ze wszystkich posiadaczy
amuletów.
-Nie chcę tego słuchać! Opamiętaj się. Przypomnij sobie, co wtedy mówiłeś. Nie wierzę, że wszystko było kłamstwem... Proszę!
-To na nic. Załatwię to po swojemu, Chi nie będzie musiała się do tego mieszać.
-Chi?!-miałam już tego dość.
-Zabiję cię tutaj. Nie ma żadnych świadków, a ona jedynie zajmie się zwłokami...
Osłupiała spojrzałam na wilka. Nie mogłam zrozumieć o czym on mówi. ''Zabić! Zabić! Nie, coś mi się przesłyszało...''
-Dosyć, nie lubię takich żartów, powiedz, gdzie byłeś przez ten cały czas?
-Phi, żartów? Jestem śmiertelnie poważny. Trenowałem, jeśli musisz już wiedzieć.
-To jakiś absurd. Wybacz, ale śpieszy mi się.
-Nigdzie nie pójdziesz!-stanowczy głos przyjaciółki zatrzymał mnie w miejscu.
-Chi, jednak to prawda?-spojrzałam zdezorientowana.
-Zgadza się.-wadera złowrogo wyszczerzyła kły.
-Wobec tego bez walki mnie nie puścicie?-mruknęłam.
-Brawo, wreszcie coś zrozumiałaś.-zakpił sobie ze mnie wilk.
-Wobec tego... Łap to!-krzyknęłam rzucając w niego spora gałęzią.
Wilk w ostatniej chwili uniknął kawałka drewna i zręcznie odskoczył na bok.
-Całkiem nieźle, ale o ile mi wiadomo, nie używasz magii.
Ma rację. Co ja właściwie chcę osiągnąć nie potrafiąc używać czarów?
No cóż, muszę wymyślić coś sprytnego, a póki co postaram się zgubić ich
w lesie.
Puściłam się biegiem. To była akurat moja mocna strona-miałam dobrą
orientację w terenie i byłam dość szybka. ''Niskie drzewa powinny
uniemożliwić mu swobodny lot.'', myślałam w biegu. Skręciłam ostro w
lewo, tak, że wilk ledwo co wyrobił zakręt. ''Może lepiej byłoby
poinformować o tym Sakurę?'', zastanawiałam się, ''I co? Przypędzę do
niej z dwoma istotami o morderczych intencjach? Ja chyba nie myślę...''.
Zwolniłam, aby wilk mógł zbliżyć się nieco i prędko wskoczyłam w
pobliskie krzaki. Basior, który dopiero wtedy skapnął się, że przed nim
leży kłoda, nie wyhamował i z impetem wpadł do wody.
Została mi tylko Chi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz