Wilki, które zostały przemienione w kamień nie pamiętały nic oprócz
swego imienia. Natomiast pomniki ożywione pamiętają całe życie z
perspektywy posągu, jakby wcześniej żyły.
- Kim ja jestem? -
zapytała samą siebie wilczyca - Nie wiem tego, chyba nikt tego nie wie.
Zdejmę bandaże, aby moje nogi odpoczęły. - po tych słowach zaczęła
powoli zdejmować bandaże. Były one zabarwione na różowo. Bandaże były
wykonane z rzeczy do opatrunku. Ściągnęła już jeden bandaż. Pod nim nie
kryła żadna rana. Jeszcze drugi opatrunek do zdjęcia. Wadera ociągała
się z zdejmowanie. Nie wyglądała na wyspaną.
- Czy nie jesteś
zmęczona? - brzmiało to jakby powiedziała to z troską. Tak nie miałam
tego powiedzieć, ba w głębi serca tak tego nie chciałam wymówić.
-
Nie, skądże. Nie jestem zmęczona. Bycie posągiem było jak długi i
porządny sen. Nie jestem też zmęczona życiem. Dopiero co dla mnie
zaczęłam żyć. Warto robić wszystko z rozwagą i spokojem. - odparła
Akana. Mówiła mądrze.
Wreszcie zdjęła bandaż. Za to pod nim kryła
się spora blizna z małym zagłębieniem. Widać z tą nogą miała spory
wypadek. Nie, to nie wyglądało na wypadek. Ktoś to jej na pewno zrobił.
Może ktoś jej to zrobił i zabandażowała to, a potem po przemianie w
kamień rana zagoiła się? Nie wiadomo.
Nagle, jakby znikąd na
bandażu pojawił się tajemniczy napis. Był napisany alfabetem Wilków
Pierwszych. Podeszłam bliżej, aby przyjrzeć się napisowi.
"Gdy pełnia
wszystko
staje się prawdą"
Dziwne.
Czy to proroczy napis? Czy może jak zobaczę księżyc to coś zrozumiem?
Nie wiem, już wiele razy patrzyłam na księżyc w pełni i nic się nie
działo. Obróciłam bandaż, bo może być napisane coś jeszcze.
"Lecz dla dwóch
wilków magicznych
nie wyjdzie to na korzyść"
Równie
tajemnicze jak poprzedni napis. Czy dwóm losowym wilkom magicznym coś
się stanie? A może te dwa napisy dotyczą Akany? Raczej tak i chyba też
są ze sobą powiązane. Może gdy Akana zobaczy pełnie to dwa wilki
magiczne w pobliżu niej będą miała kłopoty? Ale jakie? W mojej głowie aż
roiło się od pytań.
- Akano, na pewno nic nie wiesz? - spytałam ją, a potem pokazałam tajemnicze napisy na bandażu
-
Nie rozumiem dlaczego pokazałaś mi bandaż. Nic nie widzę. - odrzekła
wadera, następnie uważnie przyglądała się opatrunku na nogę - Zupełnie
nic. Ten bandaż jest idealnie czysty.
Teraz już prawie wszystko
straciło sens. Może powinien go widzieć wilk magiczny, a ona nim nie
była? Nie, to wypada, bo w jej uszach rosły prawdziwe kwiaty. Jeden po
prawej, drugi po lewej. Miała mało kwiatów, ale na tyle dużo, aby uznać
ją za wilka magicznego. Może nawet była Wilkiem Pierwszym, bo miała mało
kwiatów jak Wilki Pierwsze? Miała charakter idealnie do niego pasujący;
była spokojna, rozważna i poważna, nie żartobliwa, co cechowało Wilki
Pierwsze. Albo... To chyba najprawdopodobniejszy pomysł. A mianowicie
Akana po zobaczeniu pełni mogła by coś niezwykłego zrozumieć, odkryć
prawdę i wreszcie mogłaby zobaczyć napis na bandażu. Po dłuższej chwili
ciszy wilczyca rzekła:
- Opowiedz o większości rzeczach, które mnie minęły. Jeśli oczywiście chcesz mi powiedzieć.
- Jasne, że Ci powiem. - obdarzyłam ją krótkim, tajemniczym uśmiechem - Zacznijmy od magii Ankoku Hoshi.
Nawet
nie zaczęłam, a zobaczyłam, że towarzyszący mi wilk zamknął oczy. Przez
długi czas ich nie otwierała, ani się nie odzywała. Miała wizję. Po
pięciu minutach znowu powróciła jej świadomość.
- Powiedz mi później, to teraz nie jest takie ważne. Opowiem Ci o czym, była wizja. Zobaczyłam czarno-białego lisa.
-
Obdarz mnie wizją jego wyglądu. - przerwałam jej szybko. Nie chciałam
dokładnych opisów, wystarczyłby mi znać jej wygląd poprzez wizję
- Dobrze, lecz to była ona. Jej imię to Fuan Himei. - powiedziała, a potem obdarzyła mnie wizją
Postać
ta była magicznym lisem. Na jej ogonie znajdowały się znaki magii
ciemnej gwiazdy. Ogon był bardzo długi. Sierść miała barwę białą i
czarną. Na plecach w jednym miejscu sierść była niebieska, lekko
błyszcząca. Z oczu Fuan Himei płynął czerwony dym. Pomiędzy jej oczami
również znajdował się symbol czarnej magii.
- To stwórca czarnej magii Ankoku hoshi? - zapytałam zaciekawiona
-
Nie. Miałam wizję jak Fuan stała przy tym wielkim dębie. Walczyłam z
nią na magię, a ona użyła Ankoku hoshi i zamieniła mnie w posąg. Jedynie
tyle wiem.
Ciekawe z jakich czasów pochodzi? Ile lat była
posągiem? Mam nadzieję, że jeśli zobaczy pełnie, a najlepiej tej nocy to
ja coś zrozumiem lub ona. Poranek był ładny, lecz teraz, w południe
zaczął padać lekki deszcz. Czas mijał tak wolno a zarazem tak szybko...
Martwiła mnie treść drugiego napisu. Mniej z tego mogłam wywnioskować.
Może gdzieś ukryty jest haczyk?
- Czy gdzieś w pobliżu można
znaleźć jedzenie? - Akana wyglądała na dość głodną. Pokazałam jej krzak z
jagodami i wraz z nią zaczęłam je jeść.
Nagle, nie wiem dlaczego
przypomniało mi się o Seishin. Muszę jej pokazać mojego smoka.
Powiedziałam szeptem słowa po smoczemu przywołujące Smoka Umysłu.
-
Seishin to smok? - nigdy nie byłam jeszcze tak zdziwiona. Nie ukrywałam
tego. Skąd ona zna smoczy? Chyba moje przypuszczenia, że jest Wilkiem
Pierwszym mają rację. Powoli zaczęłam przybierać normalny wyraz twarzy.
- Tak - rzekłam z rozwagą i spokojem - Seishin to Smok Umysłu. A tak ogółem to skąd znasz smoczy?
- Nie wiem... Doprawdy nie wiem. Chyba jestem kimś więcej niż myślę. - odparła wadera, po czym zjadła ostatnią jagodę z krzaczka
Popatrzyłam
na niebo. Smoczyca właśnie leciała w naszą stronę. Może ona będzie
wiedzieć coś o Akanie? Tak szczerze wątpię, ale wiedza smoków jest
wielka, więc warto spytać. Seishin wylądowała na ziemi tuż obok mnie.
-
Seishin... Piękny smok. Czy może zmienić rozmiar? - te słowa mnie mniej
zdziwiły niż poprzednie. Muszę przypominać jej o rzeczach związanych z
magią. Może mieć naprawdę sporą wiedzę.
- Witaj, nieznana mi wadero. - zmieniła się do rozmiaru trochę większego niż wilczego - Tak, jestem Seishin, Smok Umysłu.
- Ja się zwę Akana.
- Czy umiesz igrać z czasem? - wilczyca od razu wiedziała, że chodzi o magię
-
Nie wiem czy zapomniałam... Lecz spróbuję. - odsunęłam się od Akany
razem z smoczycą. Skupiła się, zamknęła oczy. Po dłuższej chwili stania
zauważyłam jak słońce powoli zachodzi i pojawia się księżyc. Czar się
udał. Lekko się uśmiechnęłam. Zobaczyłam, że jest pełnia. Otworzyła
oczy. Obróciła się i spojrzała w księżyc. Usiadła. Nie zamykała oczu,
nawet nie mrugała. Cały czas patrzyła na pełnie.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz