Stałam na polanie, opuszczona, samotna, smutna... właściwie to nie,
nie odczuwałam już smutku ani samotności. Był tylko ból i znudzenie.
Wiatr delikatnie mierzwił moje futro, wyostrzał zmysły. Ruszyłam na
północ. Nie wiedziałam gdzie idę, chciałam po prostu zwalczyć nudę.
Minęłam wielki dąb którego gałęzie zdawały się sięgać nieba. Dalej, w
kierunku do którego zmierzałam było wiele drzew i ścieżek. Nie chciałam
tam iść, potrzebowałam czegoś ryzykownego, niecodziennego. Skręciłam w
lewo gdzie zaczynały się wyższe górki i skały. Co jakiś czas mijałam
małe jeziorko, więc wody miałam pod dostatkiem. Było tu wiele królików i
saren na które mogłam zapolować by mieć co jeść. Aczkolwiek było to
dziwne, gdyż mamy środek zimy. Sama nie wiem jak długo szłam. To mógł
być tydzień, a mogły być i miesiące. Dawno straciłam rachubę czasu. Nad
widnokręgiem wzeszło słońce oświetlając wielką, piaszczystą pustynię
Chimei. W sumie, nie wiem czy na pewno tak się nazywa. Równie dobrze
może być to pustynia Subarashi, czy Yuruginai, lub nawet inna o której
nie dane mi było słyszeć. W każdym razie ruszyłam prosto na nią. Co
prawda nie było na niej wiele wody i pożywienia, ale zapadał zmrok i
musiałam się gdzieś schować. Poza tym pustynia to było jedyne miejsce
wolne od zimnego śniegu otaczającym niedaleko położone polany. Znalazłam
jedną piaskową jaskinię i postanowiłam w niej przespać tę noc. Pełna
ona była korytarzy - wszystkie jednakowe i zgubne. Uklepałam sobie z
piasku legowisko i położyłam się. -To będzie długa noc - pomyślałam.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz