czwartek, 18 grudnia 2014

Od Ayane Sakury C.D. Kōsei No Ame

Gdy już miałam uczyć Kōsei No Ame magii, nagle ktoś wylądował koło nas, lecz jeszcze nie na terenach świętego miejsca. Był to basior o futrze czerwonym i o czarnych skrzydłach.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- O! Daichi! - krzyknął nieznajomy wilk. Daichi? Kto to? Może on widzi kogoś, kogo my nie widzimy. Może ktoś nas śledzi?
- Don Lu, ja... - basior nie pozwolił Chin'owi dokończyć. Pewnie nazywa się Don Lu, jak mu mówił. Może Daichi to Chin?
- Mów mi Płomyk. - powiedział Don Lu.
- Jaki Daichi? - zapytała Akana. Miała tylu uczniów (i świetną pamięć), więc Daichi mógł się jej z kimś kojarzyć.
- Uratował mnie... To on, jestem pewny. - powiedział świeżo przez nas poznany basior. Może faktycznie Chin uratował Don'a Lu, ale podał się za Daichi'ego?
Szczeniaki ruszyły w stronę Kōsei No Ame, która była cicho i się tylko przyglądała. Przytuliły ją.
- Jakie słodkie szczeniaki... Jak się nazywają? - zapytała Kurayami z przyczepionymi do niej szczeniętami.
- Karolina i Sydey. - odparł Płomyk. Ładne imiona, choć trochę bardziej europejskie niż japońskie.
Akana wreszcie uznała, że Chin jest Daichi'm i tak się nazwał przy Donie Lu.
- A, tak to Daichi. Jestem jego starszą siostrą i czasem mam zaniki pamięci. Nazywam się Darinn. Witaj! Płomyku, tak? - skłamała Akana. I kłamała świetnie.
- Tak, nazywaj mnie Płomyk lub Don Lu. A jakie są imiona dwóch pozostałych? - spytał.
Ja za to nie zamierzałam kłamać. Nie teraz.
- Ayane Sakura, właścicielka Watahy Kwiatu Wiśni. - kiwnęłam głową lekko na powitanie, jak to wilki magiczne robią.
- Kōsei No Ame. - przedstawiła się (nadal oblepiona młodymi wilczkami) i kiwnęła naśladując mnie.
- Karina, Sydney, chodźcie! Nie będziemy przeszkadzać tym wilkom w... A właściwie co wy robicie?
- To spotkanie towarzyskie, można nazwać to piknikiem bez jedzenia. - udzieliła się Kurayami i też skłamała. - Daichi to kolega Sakury. - wymyśliła szybko wadera. Mimowolnie uśmiechnęłam się, choć chciałam przewrócić oczami, lecz przy "gościach" tak nie wypada, a zwłaszcza przy Akanie.
- To nie będziemy wam przeszkadzać w pikniku. Do widzenia, Daichi, Darinn, Ayane Sakuro i Kōsei No Ame! - pożegnał nas Don Lu i zaczął iść. - Może kiedyś się spotkamy?
Najgorsze było to, że nic nie wiedział. Znał tylko moje prawdziwe imię i imię Kurayami. Lecz, nie będziemy niego w to plątać. To przecież przyjazny, zwykły wilk. Jeszcze mu się coś przez nas stanie.
Basior już poszedł.
- Na czym skończyliśmy, Daichi? - powiedziała Akana i zaśmiała się pod nosem.
- Na nauczeniu Kōsei No Ame magii. - odpowiedział Chin.
- To zacznijmy znów naukę. - rzekłam. - I tym razem nic nam jej nie przerwie.

<Kōsei No Ame?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz