sobota, 6 grudnia 2014

Od Ayane Sakury

Hitachi po oznajmieniu, że Chihejsen zmarła, poszedł w stronę swojego domu. Kōsei No Ame zaczęła o czymś głęboko rozmyślać, lecz ja nie chciałam jej czytać w myślach.
- To co ciebie tak dręczy? - spytałam.
- Znowu musimy iść do jaskini? - jęknęła Kurayami.
- Możesz to tu powiedzieć. Akana nie będzie słuchać.
- No więc, przypominasz mi moją... - rzekła wadera, lecz nagle coś jej przerwało.
Nasz krótki dialog przerwało rosnące (w błyskawicznym tempie) drzewo. Chyba ktoś szpiegował nas lub podążał w naszą stronę. Zza drzewa wyłonił się wilk. Był to Hitachi. Przeczytałam w jego myślach. Twierdził, że już jest blisko terenów innej watahy.
Kurayami (choć teraz nie wiem, czy powinnam ją teraz tak nazywać) rozdziawiła pysk. Ja, jak zarówno Akana nie byłam zdziwiona. Basior zarumienił się z wstydu i chciał uciec, lecz Akana stanęła mu na drodze. Stał jak zahipnotyzowany.
- Nie, to nie były wrota do Watahy Cienia. Do niej się idzie o wiele dłużej. - oznajmiłam. Kōsei No Ame dopiero teraz zauważyła basiora.
- To... Był Hitachi? - spytała nie kryjąc zdziwienia.
- Tak. Hitachi zna jedną dziedzinę magii. - odrzekłam.
- Czy tylko ja nie znam magii? - zapytała zawiedziona.
- Nie. Tylko Hitachi zna magię.
- A co z tą magią? Może zaczniemy jej się uczyć? Przepraszam - ja zacznę jej się uczyć.

***

Akana zagrodziła mu drogę. Hitachi, znów sparaliżowany strachem patrzył w oczy wilczycy.
- Nic się nie stało. - powiedziawszy to Akana, zaczęła szeptać bezgłośnie słowa po smoczemu. Tupnęła nogą i spojrzała na świeżo wyrośnięte drzewo. Drzewo nagle jakby się rozpadło. Zamieniło się w wielką stertę jesiennych liści.
- Dasz radę. Przezwyciężysz ten strach. Niestety, zapomniałam jak przestać emanować tą dziwną energią, ale ty to pokonasz. - po tych słowach Hitachi potrząsnął głową i odzyskał panowanie nad sobą.
- Przepraszam. Bardzo przepraszam. Nie wiedziałem, że to nasiono było... - spojrzał w miejsce, w które przed chwilą wyrosło drzewo, lecz dzięki magii Akany już zniknęło.
- Nie pamiętasz?
- Coś kojarzę... - szepnął wilk, jakby sam do siebie. Zaczął szperać w swojej głowie, dopóki nie znajdzie sytuacji, w której świeżo wyrośnięta roślina nagle zniknęła. - Wiem! Lecz wtedy nie pamiętałem ze szczegółami, mój umysł był wtedy zamglony, ale po długich namysłach, wreszcie sobie przypomniałem.
- Możesz już odejść. I postaraj się nie przychodzić. - postanowiła Akana. Hitachi poszedł swobodnym krokiem, z podskokami w stronę swojego domu.

***

 - To zacznijmy naukę. Magia ci się przyda. - oznajmiłam. Musi się nauczyć magii jak najszybciej. Jeśli Fuan Himei zauważy, że Akana nie jest już posągiem może przyjść ponownie stoczyć z nią walkę - a nam pisane jest jej pomagać. Mówiąc to, zauważyłam że Hitachi już poszedł.
- Pierw nauczę się kosmosu. Lub nie, może duszy. - zastanawiała się Kōsei No Ame.
- Zdecyduj. Nie mamy dużo czasu. Choć sądzę, że bardziej przyda ci się dziedzina magii duszy, wybierz lepiej kosmos. Niektóre wilki uczące się magii duszy później miały problemy psychicznie.
- To wolę dziedzinę kosmosu. - stwierdziła Kurayami. - A jakie konkretnie problemy?
- Wolały przebywać w świecie zmarłych, praktycznie żyły tam, a nie tutaj, niektóre winiły się za śmierć kogoś, ponieważ za często bywały z duchami i wmawiały sobie, że to ich wina, choć nawet nie miały nic z tym wspólnego. Inne jeszcze chciały popełnić samobójstwo, bo nie zawsze mogły się widywać ze swoimi bliskimi, którzy już zmarli. Kolejne wilki zabijały innych - jednym słowem jest wiele różnych przypadków. Coś chcesz jeszcze wiedzieć o dziedzinie duszy?
- Nic, na razie. A przynajmniej tyle mi potrzebne. - odpowiedziała mi wadera. - Nie wiem czy kiedykolwiek chciałabym zaklinać magię duszy.
 Lekki, nieprzeszkadzający nam deszczyk powoli zamieniał się białe śnieżynki. Jasny puch po chwili pokrył częściowo ziemię. Wiatr natężył się i zaczął mocno wiać.
- Może znajdziemy inne miejsce na naukę magii. - rzekłam, zauważając drżącą z zimna Kōsei No Ame.
- Nie, śnieg mi nie przeszkadza.- stwierdziła trzęsąca się wilczyca. Spoglądała na zachód. Chyba jedynie tamtych terenów watahy nie odwiedziłam.
Coś szeleściło między krzakami ze strony, w którą spoglądała Kurayami. Była to postać wielkości wilka. Zauważyłam poroże. Czyżby znów Hitachi?

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz