środa, 29 października 2014

Od Laury

Byłam szczęśliwa, że się udało. Bueno też postanowiła wrócić do swojego domu po przygodzie. Czeka nas jeszcze wyprawa do grobu mojego brata. Mam nadzieją, że Płomyk dalej czeka. Teraz ma nadejść ten moment. To ma być moja (zresztą nie pierwsza) randka z Don'em Lu. Przybyłam nad rzekę i nie używając czarów przepłynęłam ją. W jaskini nikogo nie było. Tym razem używając czarów szybko przedostałam się na stały ląd i biegłam w stronę lipy. Szedł tam jakiś inny szary basior. Nie zwracając uwagi biegłam dalej. Tam była lipa. Wspięłam się, ale Płomyk mnie zauważył, wziął na plecy i polecieliśmy na wyspę. Tam weszliśmy do jaskini.
Wyszłam z jaskini patrząc jak Lu odlatuje. Zostałam w jaskini sama. Nadszedł czas na odpoczynek. Przespałam się i rano chyba przez 3 godziny spacerowałam z Płomykiem. Poszliśmy nad wodospady i zrobiliśmy piknik. Było tam pięknie. Nikt się nie odzywał, więc zaczęłam rozmowę:
-Pięknie tu, prawda? - przytuliłam się do Dona Lu
-Nie tak pięknie jak ty. - powiedział zarumieniony
-Płomyk? - zapytałam
-Co się stało?
-Zawsze chciałam ci to powiedzieć...- nie dokończyłam, bo Lu mi przerwał
-Czekaj, pozwól, że ja dokończę. - powiedział Don Lu
-Tak? - zarumieniłam się
-Kocham cię bardziej niż jaką kolwiek waderę w życiu. Czy zostaniemy parą?
-Oczywiście! - krzyknęłam tak, że chyba wszyscy słyszeli

C.D.N.

Laura stacza walkę z Kayn i...

Wilk Laura stacza walkę z Kayn i...wygrywa! Dostaje 30 magicznych kamieni i Bonus Smoka.

niedziela, 26 października 2014

Od Kōsei No Ame C.D. Ayane Sakura

- Prawie zapomniałam. - powiedziała Sakura zerkając na amulet-Proszę.
Kiwnęłam przecząco głową.
- Nie, nie chcę. - odparłam, po czym zwróciłam wzrok ku ziemi i zaczęłam zawzięcie się jej przyglądać - Mi ten amulet wcale nie przynosi szczęścia. A ci się ono przyda.
- Lecz, to twoja własność. Nie chcę brać czegoś tylko na własną korzyść.
- Ale... - szepnęłam i spuściłam głowę - Mi go ukradną. A potem Taiyō wymyśli coś, aby miał też pożytek dla niego. Weź go sobie. Od teraz jest twój. - oznajmiłam z niepokojem.
- Wilki zwykłe nie umieją "naprawiać" magicznych przedmiotów, a zwłaszcza Wilków Pierwszych. Dostałaś to jak mówisz, od matki. A z pewnością chciałaby, żeby był tylko twój. Może masz dużo z nim wspólnego, a o tym nie wiesz. - poważnie stwierdziła Ayane Sakura.
Nie mogłam już wytrzymać. Tego było za wiele... Łzy gwałtownie napłynęły mi do oczu. Wspomnienie mojej matki nie dawało mi spokoju, a to, co miało wtedy miejsce... Nie chciałam, żeby Sakura znalazła się w podobnej sytuacji; tak bardzo mi przypominała mamę-to opanowanie, wzrok, charakter. Ayane była obecnie najbliższą mi wilczycą (nie wiem, czy moja matka przeżyła to, co miało miejsce kilka lat temu, a do Chi straciłam zaufanie). Niestety-pojedyncze krople zaczęły wypływać z moich oczu.
''To łzy? Płacz? Jakie to uczucie?”, myślałam ''Ostatni raz czułam się tak, kiedy dostałam ten amulet...”
- Nie mogę pozwolić, abyś ty umarła. Ja jak umrę nic się nie stanie. Nie mam potężnej mocy jak ty. A jak przyjdzie Fuan Himei i rzuci zaklęcie, żebyś zginęła, to ja nie pomogę Akanie. - teraz zalałam się łzami, jednak nie płakałam głośno. Wydawało mi się, że mówię strasznie szybko - A jak ona umrze nastąpi tyrania Fuan. I kto wie, czy potem nie zawładnie myślą o zniszczeniu świata?!
- Wymyśliłaś najgorszy możliwy scenariusz. Nie myśl tak pesymistycznie. - stwierdziła wadera - Czy dręczy Cię jakaś myśl?
- Szczerze? Tak.
Już miałam opowiedzieć Sakurze całą historię, ale Akana z Hitachi'm przerwali nam.
 - Zdążyłeś ją poznać? - wilczyca zwróciła się do Hitachi'ego.
- Tak, poznałem Akanę. - odrzekł basior.
- To dobrze... - wadera chciała coś jeszcze dodać, ale przerwałam jej.
- Czy Chihejsen nic nie jest?
- No właściwie... - basior wahał się - To zginęła. Przykro mi, ale jest już w świecie zmarłych. Starałem się jak mogłem.
Ogarnęła mnie ciemność, czułam przeszywający żal i pustkę. Osoba, którą znałam od dzieciństwa...nie żyje. Zaczęłam chwiać się na łapach. Zrobiło mi się niedobrze... Nie miałam sił płakać; było mi wszystko jedno. Owszem Chi była gotowa mnie zabić, ale nie chciałam jej śmierci. Próbowałam podziękować Hitachi'emu za jego starania, ale nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. Musiałam zachować zimną krew, zapytać się basiora jak to odebrał... nie chciałam, aby obwiniał się o jej śmierć; Chi przez ostatnie dni była dla niego bardzo bliska... Pragnęłam, aby okazało się, że to tylko sen, że zaraz się z niego obudzę, jednak niestety...to były smutna prawda...
Basior odwrócił się i odszedł.

sobota, 25 października 2014

Od Laury C.D. Don Lu

Przeszłyśmy z Bueno już dużo, ale postanowiłam zawrócić do mojej jaskini.
-Dlaczego zawracasz? - zapytała
-Potem ci powiem. - odpowiedziałam
Przez drogę do mojego domu byłam zamyślona. Ciągle myślałam o jednym: "Dlaczego nikt nie zorientował się, że mam urodziny, a przynajmniej Płomyk?"
-Już jesteśmy przy rzece. Nie chce mi się pływać, ale...- powiedziała Bueno
Zamyśliłam się, powiedziałam zaklęcie i woda sama zrobiła nam przejście.
-Chce ci się chodzić? - zaśmiałam się
-Ha, ha, ha. - powiedziała Nutella z małym uśmiechem
Wyczuwałam, że w głębi się śmieje. Gdy byłyśmy przed jaskinią Bueno mnie zagadała:
-Dlaczego tu wróciłyśmy?
-Zapomniałam zabrać figurki, którą kiedyś dała mi Kayne. - powiedziałam
-Po co nam ona? - odezwała się Bueno po chwili ciszy
-Powiedziała mi, że jak będę miała kłopoty mam powiedzieć do figurki nasze dwa "drugie imiona".
Wtedy wyszedł Płomyk cały w skowronkach.
-Luna, kim on jest?
-To mój przyjaciel. Co tu robisz? Może się przedstawisz koleżance? - rzekłam stanowczo
-Jestem Płomyk... Znaczy tak na mnie mówią! Jestem Don Lu.
-A ja Bueno. Mów do mnie Nutella.
Pokazał mi znak, który oznacza, że chce być ze mną sam. Odezwałam się do Bueno:
-Wyjdź proszę na chwilę.
Gdy zostaliśmy sami, Lu powiedział zarumieniony:
-Słuchaj, chcę ci życzyć wszystkiego naj.
Też się zarumieniłam i powiedziałam:
-Dziękuje ci. Są śliczne. Dlaczego jesteś mokry?
-To magiczne kwiaty. Rosną pod wodą i...- zasłoniłam mu usta łapą
Skupiona, ale patrząc się ciągle w jego oczy, zagubione oczy powiedziałam:
-Teraz może trochę zaboleć.
Don Lu zrobił dziwny ruch, ale po chwili powiedział podchodząc do mnie:
-Jestem suchy!
Też do niego podeszłam i chciałam go pocałować, ale Bueno przerwała ten piękny moment:
-Idziesz już?
-Jak wrócę. - szepnęłam do przyjaciela
Ruszyłyśmy w stronę stałego lądu.
-Co tam robiliście? - zapytała Bueno
-Nie ważne...- zarumieniłam się
-Czy ty się zakochałaś? - spytała szczerze
-No... Tak. Kocham go jak nikogo więcej, ale trochę się wstydzę tego powiedzieć...- oznajmiłam cicho
-Jak wrócimy z kamieniem, możesz do niego wrócić. - powiedziała
Zanim się obejrzałyśmy byłyśmy na nowym terenie watahy cienia. Tak szybko przeszłyśmy taką długą trasę. Bueno wyglądała trochę nieswojo. Zauważyłam w oddali Kayne. Szepnęłam do Bueno:
-Kryj się!
-Za ten kamień - szepnęła Bueno
-Za niedługo musimy zmierzyć się z Umbrae. Potrzebuję twojej zgody. - powiedziałam

<Bueno?>

Od Don'a Lu C.D. Laura

Zleciałem na ziemię z mojej korony wielkiej lipy. Postanowiłem polecieć na wyspę Laury. Do rzeki szedłem spacerkiem. Gdzieś za drzewami widziałem wilka jelenia zmieniającego żołądź w drzewo. Nic jednak nie zatrzyma mnie przed odwiedzeniem Laury. Miała urodziny. Chciałem dać jej bukiet niezapominajek, które najbardziej lubi. Słyszałem o niezwykłych niezapominajkach, które rosną pod wodą. Będę musiał coś wykombinować, bo nie mogę zamoczyć skrzydeł. Inaczej nie będę mógł latać przez 3 dni, albo dłużej. Niestety skrzydła długo schną. Nie lubię tego. Wtedy jest tak zimno i czuję się ciężki i gruby. Wracając do kwiatów, musiałem teraz coś wykombinować, bo woda była taka czysta, że było widać podwodną łąkę niezwykłych niezapominajek. Były niestety daleko i nie dosięgnąłbym łapą. Zauważyłem kij z dziwnym zakończeniem, który mógł się nadać. Podleciałem w tamto miejsce i próbowałem kilka wyciągnąć. Chyba coś mi nie wyszło, bo byłem cały w wodzie. Skoro już w niej byłem, zanurkowałem i chwyciłem kilka. Powiedziałem cicho do siebie:
-Dlaczego te najładniejsze wymagają tyle poświęceń!?
Popłynąłem na wyspę i udałem się do jaskini. Niestety była pusta. Poczekałem chwilę i zjawiła się Laura z koleżanką.
-Dlaczego tu wróciłyśmy? - zapytała jej koleżanka
-Zapomniałam zabrać figurki, którą kiedyś dała mi Kayne. - powiedziała Laura
-Po co nam ona? - odezwała się jej asystentka po chwili ciszy
-Powiedziała mi, że jak będę miała kłopoty mam powiedzieć do figurki nasze dwa "drugie imiona".
Wyszedłem z jaskini i je zauważyłem.
-Luna, kim on jest? - zapytała jej znajoma
-To mój przyjaciel. Co tu robisz? Może się przedstawisz?
-Jestem Płomyk... Znaczy tak na mnie mówią! Jestem Don Lu.
-A ja Bueno. Mów do mnie Nutella.
Pokazałem Laurze znak znaczący, że chcę z nią zostać sam. Laura powiedziała Bueno, żeby na chwilę wyszła.
-Słuchaj, chcę ci życzyć wszystkiego naj. - powiedziałem zarumieniony wręczając prezent
Laura również się zarumieniła. Powiedziała:
-Dziękuje ci. Są śliczne. Dlaczego jesteś mokry?
-To magiczne kwiaty. Rosną pod wodą i...- Laura zasłoniła mi usta
Skupiona, ale patrząc się ciągle w moje oczy, zagubione oczy powiedziała:
-Teraz może trochę zaboleć.
Poczułem, jak energia przechodzi moje ciało. Prawie upadłem, ale jednak skrzydła mnie uratowały.
-Jestem suchy! - powiedziałem przysuwając się do Laury
Przytuliła się do mnie, a ja również. Chyba wiem co chciała zrobić, ale Bueno nam przerwała:
-Idziesz już?
-Jak wrócę. - szepnęła do mnie
Ruszyły w stronę stałego lądu.

<Laura?>

Od Hitachi'ego C.D. Ayane Sakura, Kōsei No Ame

Postanowiłem, że zbadam tą tajemnicę, przez którą strach mnie sparaliżował. Gdy powiedziałem Kōsei No Ame, że Chihejsen nie żyje, było mi przykro. Nie dlatego, że ona nie żyje, lecz dla tego, że sprawiłem jej ból. Takie rzeczy się zdarzają. Będę miał Chihejsen na sumieniu do końca życia, którego i tak dużo mi nie zostało. Czułem to od dawna....
W końcu po prostu się odwróciłem i poszedłem do domu. Wyniosłem moje rzeczy z jaskini, przerzucając je przez przepaść. Potem przeszedłem na drugą stronę i przeniosłem rzeczy (a dużo ich nie było) pod Wiśnię. Wziąłem tą książkę o wilkach magicznych i czytałem do zmroku. W końcu rzuciłem się na jakieś drzewo z czystej chęci wyżycia się na czymś. Pogrążając się w niemym szlochu, zasnąłem.
Obudziłem się z okropnym przeczuciem, że coś zrobiłem. Ale coś... Hmm... Złego. Postanowiłem wciągnąć rzeczy na drzewo i poszedłem na spacer. Za każdym razem, widząc nasionko jakiejś rośliny, myślami sprawiałem, że rosły. Niedaleko przy wejściu na teren watahy cienia, zobaczyłem żołędzia. Całą siłą nakazałem mu stać się drzewem. Już myślałem, że coś pokręciłem, ale nagle dąb zaczął kiełkować. Nie mogłem tego opanować. Nie wiem co się stało, ale po kilku minutach stał przede mną dąb, całkiem już wyrośnięty, z gałęziami uginającymi się od ciężaru żołędzi. Zanim szczęka mi opadła, odwróciłem się i zobaczyłem Sakurę, obok niej Akanę. Za nimi stała Kōsei No Ame z rozdziawionym pyskiem. Już chciałem uciec gdy....

<Co się stało? Sakura? Kōsei No Ame?>

piątek, 24 października 2014

Od Ayane Sakury C.D. Kōsei No Ame

Zastanawiała się dość długo, patrząc zarazem we źródło. Niecierpliwie drepcząc zataczałam kółka, niemal tak małe, że wyglądało jakbym robiła je w miejscu. Widać, że wadera tego nie zauważyła.

***

Akana stała w miejscu i przyglądała się rozmowie pomiędzy Ayane i Kōsei No Ame. Widziała, jak Sakura drepcze niespokojnie w miejscu, nadal mając na sobie amulet. Co prawda, Akana nie umiała sprawić, aby zniknęła druga rysa z amuletu, która była prawie niewidoczna, ale najwyraźniej nie dotyczyła ona uśmiechu, o którym mówiła Kōsei No Ame. "Pewnie Sakura tego nie dojrzała" - pomyślała wilczyca. Zauważyła, że ktoś się przyszedł. Był to nietypowy wilk, mający na sobie rogi jelenia i skrzydła. Przypominał Wilczycy Pierwszej wilka, którego uczyła magii, lecz tamten był szary i jego rogi porastały małego rozmiaru kwiatki. Spojrzał w jej niby nieobecne oczy. Ona przypatrywała się jemu uważnie. Była skoncentrowana, choć tak naprawdę, gdy patrzyła w jego oczy przypominała sobie Chin'a [czyt. czina], jednego z jej najlepszych uczniów. Stwierdziła, że nie zniesie on bezustannej ciszy. Wadera odezwała się do niego:
- Twoje imię? - powiedziała do niego niezwykle spokojnie, wręcz niesłychanie spokojnie, że nikt nie słyszał takiego tonu.
- Hitachi... - odpowiedział szeptem i przyglądał się przepięknym oczom Akany. Wyglądał jakby chciał wyciągnął łapę, lecz jego ciało odmawiało posłuszeństwa.
- Moje imię będzie dla ciebie wiedzą konieczną? - rzekła wilczyca, ale odpowiedział jej tylko głucha cisza. - Kim jestem? Pewnie się domyślasz, a na pewno, jeżeli czytałeś pewne księgi.
Znowu cisza. Chciał z siebie wydusić chociaż jedno słowo, lecz... Nie mógł. Wyglądał na zaciekawionego, lecz też sparaliżowanego... Strachem. 
- Czy jeszcze mam jeszcze tyle mocy, że emituję tą nietypową energią Wilka Pierwszego? - zapytała, jakby do siebie, lecz całkiem przemyślanie. - Ci, którzy zobaczyli mnie jak się przemieniam w żywego wilka, lub też moja rodzina nie czują tego strachu, niesłychanego strachu, aż takiego, który paraliżuje. Też nie czują tego strachu ci, którzy rzucili potężne czary, a też ci, co mają potężną moc umysłu i opanowania. Przez to od razu wiem kogo uczyć. Lecz to dziwnie, bo w tobie drzemie moc.

***

- Już wiem. - zaczęła do mnie mówić. - Sądzę, że najlepiej zrobiłaby mi nauka dziedziny Kosmosu.
- Dobrze, myślę, że to dobry wybór. - odrzekłam. Pewnie ta dziedzina sprawi jej największą "zabawę" i szybciej ją zrozumie. - Prawie zapomniałam. - zerknęłam na amulet i zdjęłam go. - Proszę
Za to Kōsei No Ame kiwnęła głową.
- Nie, nie chcę. - odparła kiwając powoli głową i przechylając wzrok na ziemię, głęboko się przypatrując. - Mi ten amulet wcale mi nie przynosi szczęścia. A ci się ono przyda.
- Lecz, to twoja własność. Nie chcę brać czegoś tylko na własną korzyść.
- Ale... - szepnęła wadera i spuściła głowę. - Mi go ukradną. A potem Taiyō wymyśli coś, aby miał też pożytek dla niego. Weź go sobie. Od teraz jest twój. - oznajmiła szybko i niespokojnie, jakby się czegoś obawiając.
- Wilki zwykłe nie umieją "naprawiać" magicznych przedmiotów, a zwłaszcza Wilków Pierwszych. Dostałaś to jak mówisz, od matki. A z pewnością chciałaby, żeby był tylko twój. Może masz dużo z nim wspólnego, a o tym nie wiesz. - rzekłam z powagą i rozsądkiem. Wilczycy zaczęła spływać kropla łzy po policzku.
- Nie mogę pozwolić, abyś ty umarła. Ja jak umrę nic się nie stanie. Nie mam potężnej mocy jak ty. A jak przyjdzie Fuan Himei i rzuci zaklęcie, żebyś zginęła, to ja nie pomogę Akanie. - łza leciała jedna po drugiej. Mówiła niespokojnie, szybko, aż wręcz nie dając się zrozumieć. Jakaś myśli dręczyła jej głowę, lecz nie wiadomo jaka. - A jak ona umrze nastąpi tyrania Fuan. I kto wie, czy potem nie zawładnie myślą o zniszczeniu świata?!

***

Hitachi stoi zamyślony w ciągłym bezruchu. Akana mrugnęła. W ciąż wpatrywała się w niego bezmyślnie swoimi oczami. Wilk-jeleń jakby z opóźnioną reakcją wyciągnął łapę i szeroko się uśmiechnął. Spojrzał w dół, po czym nagle potrząsnął łbem. Łapa opadła na ziemię, a basiora wyraz twarzy zmienił się na poważny.
- Może to reakcja po pierwszym spotkaniu z Wilkiem Pierwszym? A teraz powiedz mi, czy mam podać ci swe imię. - poleciła wadera.
- Tak. Ciężko będzie mówić do ciebie wilczyco lub po ludzku pani. - wreszcie odezwał się wilk.
- Jeśli będzie trzeba, dobrze. Akana. Wilk Pierwszy, co raczej wiesz. - przedstawiła się Akana.
- Czytałem pewne księgi... - zaczął basior. - A dlaczego się tak bałem? To w sumie nie był realny strach, aż paraliżował. Nie dało się ruszyć. Trudno go opisać...
- To magiczny strach. Jedna z siedmiu tajemnic. - wyjaśniła.
- Twoich tajemnic? - zapytał Hitachi. - Jakich tajemnic?
- Wszystko w swoim czasie... - szepnęła niemal bezgłośnie wilczyca.
Zaczęła patrzeć na Ayane Sakurę i Kōsei No Ame. Sakura była jak zwykle spokojna, a towarzysząca jej wadera zdawała się być zaniepokojona i smutna; pewnie jakaś myśl ją dręczyła.
- A jak ona umrze nastąpi tyrania Fuan. I kto wie, czy potem nie zawładnie myślą o zniszczeniu świata?! - prawie krzyknęła wilczyca.
- Wymyśliłaś najgorszy możliwy scenariusz. Nie myśl tak pesymistycznie. - stwierdziła Ayane Sakura. - Czy dręczy Cię jakaś myśl?
- Szczerze? Tak. - Akana z Hitachi'm podeszli i przerwali rozmowę.

***

 - Zdążyłeś ją poznać? - zapytałam mówiąc zamiast Akanę, bo nie wiadomo co by chciała.
- Tak, poznałem Akanę. - rzekł Hitachi, podkreślając że zna jej imię.
- To dobrze... - chciałam powiedzieć dalej, lecz przerwała mi niespokojna Kōsei No Ame.
- Czy Chihejsen nic nie jest?
- No właściwie... - basior wahał się przed skłamaniem. - To zginęła. Przykro mi, ale jest już w świecie zmarłych. Starałem się jak mogłem.

<Kōsei No Ame?>

czwartek, 23 października 2014

Od Laury C.D. Bueno

- Dobrze. - odparłam - Z chęcią posłucham twej piosenki.
- Zaczynam: - powiedziała Bueno - Raz pewien mały szczeniak wybrał się do lasu. I tak idzie i śpiewa no bo trochę ma czasu. I tak idzie i śpiewa no bo trochę ma czasu. La, la, la, la, la, la... Wreszcie napotyka drzewo owoców magicznych, a przy nim wilka o dziwnych cechach fizycznych! Cały z owoców, z których cieknie sok. Mały szczeniak zrobił więc skok w bok. ,, Wracaj!!! " - krzyczy wilk. ,,Nigdy!" - woła maluch - ,,Za nic, ze mnie mądry wilk!" Tak biegną i biegną i biegną... Zatrzymuje się wilk przy drzewie co gałąź ma nie jedną, chyba z tysiąc! Dziwi się nasz maluch - ,,Ten wilk zrywa owoce i pije z nich soczek!" ,,Bom ja wampir nie wilk!" Tak się kończy ta historia. La, la, la, la, la, la...
- Ładna. Bardzo ładna. - powiedziałam i popatrzyłam na drzewo z jabłkami
- Moja ulubiona jabłoń w okolicy. - oznajmiła Bueno
- Moim ulubionym drzewem jest buk. Jego kora ma kolor sierści mojej mamy i brata. - powiedziałam ze smutkiem
- Tęsknisz? - zapytała Bueno - Też znam ten ból. Część mojej rodziny też nie żyje...
- Ja nie wiem dokładnie czy moi rodzice przeżyli walkę z ludźmi. Mój brat nie żyje na pewno. Co do mojego brata muszę poszukać jednego z kamieni suloku w jego grobie. - powiedziałam
Bueno szturchnęła mnie lekko, po czym zauważyłam czarną bramę na terytorium watahy cienia.
- Wow...- szepnęła Bueno
- W-o-w...- powiedziałam literując
Popchnęłam bramę i otworzyłam ją.
- Wszystko w porządku? - powiedziała Bueno
Chyba zauważyła moją kwaśną minę.
- Widzisz, ta Kayane, o której ci mówiłam była kiedyś moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze była silniejsza. Nie spodziewałam się po niej zdrady i ucieczki do watahy cienia. Chyba ukrywa jeden z dziesięciu kamieni suloku. Kiedyś w młodości spotkałyśmy szamanki, która zrobiła nam znaki na łapach. - pokazałam jej dziwny alfabet - Nasze ksywki - Luna i Umbrae ona nam dała. Luna to księżyc, a Umbrae do duchy. Myślę, że mamy kolejną zagadkę.
Spojrzała na mnie, a po chwili odezwała się:
- Wejdźmy do środka. Musimy szukać Umbrae.
- Racja. - szepnęłam patrząc się za siebie
Chwilę potem zjawił się wściekły Roan i bez zastanowienia rzucił się na mnie. Zaczęła się walka. Wygrałam z nim.
- Ty niby nie jesteś silna? - powiedziała Bueno
- Juan i Roan są łatwi w pokonaniu. Zobaczysz jak damy radę z Kayane. - powiedziałam
- Powiedziałaś ,,my"? - zapytała Bueno
- Aby ją pokonać musimy stawić jej czoło obie. Na razie czeka nas podróż. To brama do starego terytorium watahy cienia. Teraz jest 17 kilometrów stąd. - powiedziałam
- Dlaczego Roan był tutaj? - zapytała Bueno
- Ma prawo żeby tu przebywać.


<Bueno?>

wtorek, 21 października 2014

Od Bueno CD. Laura

- Nareszcie się coś dzieje! I wiesz co? Skoro ty mi zdradziłaś sekret to i ja tobie go zdradzę.
- Dobrze.
- Widzisz. Ja nie jestem do końca zwykłym wilkiem. Jestem tak na wpół wampirem.... Znaczy takim co nie je krwi. Tylko sok z owoców. Kiedyś mojego przodka ugryzł owocowy wampir. Widzisz tam skąd ja pochodzę to szkodniki. Moja sióstr śpiewała o nich piosenkę. Chcesz posłuchać?

<Laura? Tylko zrób trochę dłuższą wypowiedź>

niedziela, 19 października 2014

Laura stacza walkę z Roanem i...

Wilk Laura stacza walkę z Roanem i...wygrywa! Dostaje 15 magicznych kamieni.

Od Hitachi'ego C.D. Ayane Sakura, Kōsei No Ame

Nie udało mi się uratować Chihejsen, chociaż bardzo się starałem. Wracałem przybity do źródła, z nadzieją, że Kōsei No Ame mi wybaczy. Gdy już stałem niedaleko, zobaczyłem Sakurę i Kōsei No Ame obok jakiejś nieznanej mi wilczycy. Pomyślałem że lepiej o nią nie pytać. Wadery rozmawiały o czymś, nie przysłuchiwałem się. Gdy Kōsei No Ame i Ayane Sakura odeszły na bok, wadera odwróciła się w moją stronę. Teraz zobaczyłem, że jest Wilkiem Pierwszym. Pochwyciłem jej wzrok. Wpatrywała się we mnie jak w ducha.

<Ayane Sakura? Kōsei No Ame?>

Don Lu uczy się dodatkowej mocy!

Wilk Don Lu uczy się dodatkowej mocy! Moc, której się uczy to super szybkość. Skończy naukę 22 października.

Laura uczy się magii!

Wilk Laura uczy się magii! Dziedzina magii, której się uczy to powietrze. Skończy naukę 31 października.

Don Lu wrócił z wyprawy!

Wilk Don Lu wrócił z wyprawy z Piaskowej Jaskini! Znalazł Amulet Pokoju i 15 magicznych kamieni.

Od Laury C.D. Bueno

- Nie dziękuje... - powiedziałam - Nie lubię trufli...
- Szkoda...- powiedziała Bueno i zaczęła jeść
- Lepiej chodźmy do mojej jaskini. Nie lubię przebywać tu po południu. - odparłam
- Dłaczego? - powiedziała Bueno z pełną buzią
- Ta mysz o której mówiłaś to szczur. - powiedziałam - Taki wstrętny co lwa potrafi zjeść.
- Wilka też? - zapytała
- Wilka też. - powiedziałam
Wreszcie doszłyśmy.
- Ale przytulnie! - powiedziała Bueno - Ty tu mieszkasz?
- Nie da się ukryć. - powiedziałam
- Co? Nie można się tu schować? - powiedziała Bueno
- Nie o to chodzi...- powiedziałam
- Dobra, już rozumiem. - powiedziała Bueno patrząc się na jeden z moich kamieni - Masz tu dużo zwykłych kamieni. Jeden nie wygląda na ani magiczny, ani na zwykły... Co to jest?
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz, zgoda? - wyszeptałam
- Dobra...- powiedziała
- To jest kamień suloku.
- Kamień sudoku? - powiedziała
- Nie sudoku, suloku. To dlatego, że tak nazywają się zwierzęta, tak skomplikowane jak sudoku. - powiedziałam
- Co ten kamień robi i co to suloku? - odparła
- Suloku to magiczne jelenie. To jeden z 10 kamieni. Jeśli zaniesie się je do jaskini suloku, dostanie się moc nie do pojęcia. Lecz, może to jest legenda. Niestety nie wiem jak odnaleźć resztę kamieni i jaskinię. Myślę, że Kayne może mieć z tym coś wspólnego. Chciała abym dała jej kamień suloku, przy zrzucaniu Dona Lu. Okłamałam ją, że nie mam ani jednego, ale nie kłamałam z grobem mojego brata. Tam jest 2 kamień. 3 ma najprawdopodobniej Kayane. Trzeba jej go odebrać i zniszczyć wszystkie, bo inaczej ta moc może nas zniszczyć.
Bueno zaciekawiła ta historia.
- Niesamowite...- powiedziała
- Tak...- powiedziałam - Pomożesz mi rozwiązać te tajemnice?
- Oczywiście! - powiedziała i ruszyła ku wyjścia
Uśmiechnęłam się do niej i razem wypłynęłyśmy na ląd.
- Hej, może wymyślimy sobie ksywki? Takie nowe. - powiedziała
- No, dobra! - oznajmiłam - Ty będziesz Sisi.
- Ty natomiast Tiri.
- Razem będziemy tworzyć poszukiwaczy tajemnic! - powiedziałam
Coraz bardziej przesuwałyśmy się na terytorium watahy cienia.


<Bueno?>

sobota, 18 października 2014

Od Kōsei No Ame C.D. Ayane Sakura

Nastała cisza, którą wkrótce przerwała Ayane:
- Nie bój się, przy mnie możesz płakać. Chyba jesteś, przecież moim przyjacielem?
Te słowa zaskoczyły mnie dogłębnie i wprawiły w niewypowiedzianą radość. Uśmiechnęłam się.
- Tak, oczywiście. Chyba najbardziej szczerym niż nigdy dotąd.-odpowiedziałam i postawiłam pytanie retoryczne- Może nawet najlepszym?
- A teraz przechodzimy do faktów. Jeśli go spotkasz powiedz mu prawdę - z amuletu umieją korzystać tylko potomkowie Arona lub Anno. Jeżeli nie uwierzy powiedz mu, że na prawdę nie kłamiesz i chroni cię tarcza wilka magicznego, a także z nim współpracujesz. Tu chodzi o mnie.  Raczej się domyśliłaś.
Przytaknęłam, po czym zapytałam zdumiona:
- Ja z tobą współpracuję? Ja z t-o-b-ą?
- Od czasu, gdy zjawiła się Akana, tak. - oznajmiła. - A teraz inny temat. Połowa ciebie jest optymistą, a druga połowa pesymistą. Ale nie ma w tobie nawet ziarnka realisty, czyli nie myślisz, że tak jest to jest i trzeba się z tym pogodzić. - spuściłam wzrok. - Chihejsen to twój wróg, jak zarówno Taiyō. Nie oczekuj od nich, że będę zachowywać się tak jak dawniej.
- To komu ja mam ufać? - spytałam zasmucona nadal nie podnosząc wzroku.
- No cóż, zostaję ci jedynie ja i Akana. Jeszcze Hitachi, ale jemu przesadnie nie ufaj. Hitachi jest "czysty", ale nie możesz mu zdradzać tajemnic. A jeszcze lepiej nikomu nie ufać. Jedynie Akanie, bo ja jestem tylko magicznym wilkiem i mogę się dopuścić do zdrady. Ale tu pocieszę - na pewno nie będę robić tego w pełni świadomie i nie zrobię ci krzywdy.
 - Dobrze... - spojrzałam na waderę - Nie wiem, czy pojmę fakt, że Chihejsen jest wrogiem, ale postaram się to zrobić. Masz coś jeszcze do powiedzenia? - zwróciłam się z pytaniem do Sakury, jednak wynikającym z ciekawości, a nie arogancji.
- Nic - uśmiechnęła się tajemniczo i powtórzyła – Nic...
Ponieważ ta rozmowa dobiegła końca, wskoczyłam do wody, a za mną Ayane. Błyskawicznie znalazłyśmy się przy wielkim kasztanie. Akana już czekała.
- Daj mi ten "naszyjnik". - nakazała.
Zdjęłam amulet i trochę niepewnie podałam waderze. Ze zdumieniem przyglądałam się, jak moczy go w wodzie, chwyta w prawą łapę i mruczy jakieś słowa. Zamknęła oczy i znowu zaczęła coś mamrotać. Jakieś miejsce na amulecie zaświeciło się na biało, po czym cały zalśnił.
- Załóż go, Sakuro. - poleciła wilczyca.
- Dezaktywowałaś go? - spytała Ayane.
Przysłuchiwałam się im uważnie, jednak tylko raz po raz spoglądałam w ich kierunku.
- Spróbuj. - odpowiedziała Akana.
Nie patrzyłam już co się dzieje, tylko wlepiłam wzrok w źródełko. Tafla wody lśniła pięknym blaskiem i czasem marszczyła się tworząc niesamowite kształty. Zastanawiałam się nad dzisiejszym dniem. Myślałam o Chihejsen, Taiyō... i słowach wadery: ''Chihejsen to twój wróg, jak zarówno Taiyō. Nie oczekuj od nich, że będą zachowywać się tak jak dawniej.''. Wilczyca miała rację, niepotrzebnie okłamywałam się przez ten cały czas i łudziłam, że wszystko jest tak, jak kiedyś.
''Ale ten czas szybko leci...'', pomyślałam i uśmiechnęłam się nikle. W pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki.
- Czy mogłabym zatrzymać go na jeden dzień? - powiedziała do mnie Sakura bez uśmiechu.
- Dlaczego nie uśmiechasz się, mając ten amulet? - byłam zaskoczona, ''Przecież za każdym razem, gdy go nosiła, przepełniał ją radość.'', przeleciało mi przez głowę.
- Akana poprawiła w nim parę błędów. Czy chciałabyś się nauczyć jakiejś dziedziny magii? Skoro jesteś ponoć wilkiem magicznym, to szybciej się jej nauczysz.
- Poczekaj chwilę. - odparłam - Tak, możesz wziąć amulet. Na to drugie pytanie odpowiem Ci jak zastanowię się nad tą całą sytuacją.
Kiedy to mówiłam, z pewnością byłam poważna. Te wszystkie wydarzenia zrobiły mi niezły mętlik, a teraz jeszcze to: ''Być wilkiem magicznym''. Próbowałam oswoić się już z tą myślą, ale nie potrafiłam. Cieszyłam się z tego względu, ale było to dla mnie czymś nowym.
''Jakiej dziedziny by tu się uczyć?'', pytałam samą siebie. Byłam zmartwiona, bo wiedziałam, że skoro Ayane proponuje mi naukę magii podczas tego całego zamieszania, to będzie ona bardzo potrzebna i to pewnie do walki... ''Walczyć z Taiyō i Chi na śmierć i życie?!'', ta myśl przerażała mnie, ale była prawdziwa, bo nie odpuszczą dopóki nie dostaną amuletu. Do tego jeszcze ta Fuan Himei... Tej, to się bałam. Ale cóż, stałam po stronie Akany i Sakury, więc nie miałam powodu do obaw. Musiałam się tylko dobrze zastanowić nad wyborem magii. Postanowiłam pozostać przy Kosmosie. W końcu w tym temacie czułam się najpewniej.
-Już wiem.-zaczęłam mówić do Ayane- sądzę, że najlepiej zrobiłaby mi nauka dziedziny Kosmosu.
-Dobrze, myślę, że to dobry wybór.-odpowiedziała.
<Ayane Sakura?>

Od Bueno C.D. Laura

- To płyniemy! Jak ja uwielbiam wodę! - wskoczyłam. Po paru minutach byliśmy na wyspie. - Ładna. Jadłaś kiedyś może czekoladowe jagody? Są wspaniałe! A ananasowe truskawki? To pysznota! Tak szczerze ja lubię jeść. Więc często to robię. Widziałaś może gdzieś trufle?
- Nie...
- Szkoda... - wyczułam nagle wspaniały zapach. To była trufla! Mysz zrobiła dziurę ,więc jej zapach był wyczuwalny - Trufla! - zaczęłam kopać Wykopałam dużą ładna. - Chcesz?

<Luna?>

piątek, 17 października 2014

Od Ayane Sakura C.D. Kōsei No Ame

- Więc zacznijmy od Taiyō... Kiedy rano się obudziłam, udałam się na krótką przechadzkę i wtedy... - na tym zacięła się Kōsei No Ame. Spojrzałam na nią oczekując dalszej wypowiedzi. Miałam powiedzieć "Co dalej?", ale wilczyca już rozpoczęła:
- Zaczęły dręczyć mnie wspomnienia rozmów z Chi. - kontynuowała. - Postanowiłam za daleko się nie oddalać, nie ufałam jej. Zmusił mnie jednak do tego Taiyō. Pojawił się nie wiem skąd, chwile porozmawialiśmy, chciał mojego amuletu, wspominał coś o jakimś mistrzu i misji...
- Wiesz jak się nazywał? - przerwałam jej. Prawie nie umiałam nie przerywać podczas wypowiedzi. Może słuchałam uważnie, ale wolałam rozmowy.
- Niestety nie. Następnie zaczął mówić, że misję pomoże mu wypełnić Chi i nie zawaha się mnie zabić oraz, że nic dla... - zawiesiła się. Łza kręciła jej się w oku. Wyglądała jakby chciała wypłakać swoje smutki. ''Nie teraz, proszę.'' - myślała - "Nie chcę płakać przy Ayane".
- Kurayami, wszystko dobrze? - zapytałam ją, choć wiedziałam, że nie. Udawałam, że nie widzę jej skrytego płaczu.
Kiwnęła głową i z trudem powstrzymała swoje łzy, po czym mówiła dalej:
- Że nic dla niego nie znaczę. Kiedy chciałam go zostawić pojawiła się Chi. Zablokowała mi drogę i razem z basiorem chcieli odebrać mi amulet siłą. Rzuciłam więc w niego gałęzią, ale uniknął. Postanowiłam, że zgubię ich w lesie. Udało się, znaczy w pewnym sensie. Basior wpadł do wody i więcej go nie widziałam. Potem nadeszła Chi i zaczęłam z nią walczyć; rozmowa nie wiele dała. Poczułam jak dostaję czymś w głowę, jednak nie okazało się to dla mnie zgubne. W pewnym momencie pojawił się Hitachi i chciał walczyć po stronie wadery, ale jakimś cudem zrozumiał co mu chciałam powiedzieć, i przyłączył się do mnie. To on tak urządził Chi, jednak jestem mu wdzięczna, inaczej byłoby ze mną krucho. To co działo się w dalszej kolejności, to moje zemdlenie i Ty pojawiająca się w moim umyśle.
Słuchałam ją, niby uważnie, lecz naprawdę wewnątrz chciałam sporo wypowiedzieć.
- Rozumiem. - zdecydowałam się na tą krótką wypowiedź i oczekiwałam, aż coś dopowie. Lecz nastała cisza. W końcu zaczęłam mówić. Stwierdziłam, że powiem jej (chyba) wszystko, co miałam rzec. - Nie bój się, przy mnie możesz płakać. Chyba jesteś, przecież moim przyjacielem? - Kurayami uśmiechnęła się (widać, że to uśmiech prawdziwego szczęścia). Widać, że nazwanie ją przyjacielem było dla niej miłe.
- Tak, oczywiście. Chyba najbardziej szczerym niż nigdy dotąd. - odparła wadera i zadała pytanie retoryczne. - Może nawet najlepszym?
- A teraz przechodzimy do faktów. Jeśli go spotkasz powiedz mu prawdę - z amuletu umieją korzystać tylko potomkowie Arona lub Anno. Jeżeli nie uwierzy powiedz mu, że na prawdę nie kłamiesz i chroni cię tarcza wilka magicznego, a także z nim współpracujesz. Tu chodzi o mnie.  Raczej się domyśliłaś - odpowiedziała mi przytakiwaniem Kōsei No Ame, po czym odezwała się:
- Ja z tobą współpracuję? Ja z t-o-b-ą? - powtórzyła wolniej, literując "tobą". Nie wierzyła co słyszała.
- Od czasu, gdy zjawiła się Akana, tak. - oznajmiłam. - A teraz inny temat. Połowa ciebie jest optymistą, a druga połowa pesymistą. Ale nie ma w tobie nawet ziarnka realisty, czyli nie myślisz, że tak jest to jest i trzeba się z tym pogodzić. - wadera spuściła wzrok. - Chihejsen to twój wróg, jak zarówno Taiyō. Nie oczekuj od nich, że będę zachowywać się tak jak dawniej.
- To komu ja mam ufać? - spytała z żalem i smutkiem, nadal ze spuszczonym wzrokiem
- No cóż, zostaję ci jedynie ja i Akana. Jeszcze Hitachi, ale jemu przesadnie nie ufaj. Hitachi jest "czysty", ale nie możesz mu zdradzać tajemnic. A jeszcze lepiej nikomu nie ufać. Jedynie Akanie, bo ja jestem tylko magicznym wilkiem i mogę się dopuścić do zdrady. Ale tu pocieszę - na pewno nie będę robić tego w pełni świadomie i nie zrobię ci krzywdy. - Kurayami cały czas spoglądała w podłoże.
 - Dobrze... - wreszcie spojrzała na mnie - Nie wiem, czy pojmę fakt, że Chihejsen jest wrogiem, ale postaram się to zrobić. Masz coś jeszcze do powiedzenia? - zapytała, ale z zaciekawieniem, nie arogancko
- Nic - uśmiechnęłam się tajemniczo i powtórzyłam. - Nic...
Po tych słowach wilczyca wskoczyła do wody, a po chwili ja zanurkowałam za nią. W mgnieniu oka znalazłyśmy się przy wielkim kasztanie, gdzie czekała Akana.
- Daj mi ten "naszyjnik". - nakazała Akana Kōsei No Ame.
Wadera zdjęła amulet, po czym dała Wilkowi Pierwszemu z nutką niepewności. Zamoczyła go w wodzie, złapała z prawą łapę i zaczęła recytować ciche słowa, niemal do nie usłyszenia. Nie przysłuchiwałam się im. Zamknęła oczy, a później zaczęła mówić to samo po smoczemu. Znak na amulecie się zaświecił na biało, po czym cały amulet zalśnił. Zniknęła na nim rysa.
- Załóż go, Sakuro. - podała go mi, po czym zrobiłam jak rzekła. Nie miałam już wielkiego uśmiechu na twarzy. Czułam się normalnie.
- Dezaktywowałaś go? - spytałam. Kurayami siedziała i przypatrywała się źródełku, a czasem zerkała na mnie i Akanę.
- Spróbuj. - odpowiedziała
Nałożyłam amulet. Walnęłam łapą w gałąź. Odsunęła się. Jak to możliwe? Już cisnęło mi się na ustach "Jak ty to zrobiłaś?", lecz zobaczyłam, że amulet nie ma rysy, choć można było by to nazwać nawet pęknięciem. Może to przez pęknięcie się "popsuł"? A to jakim cudem nie był zarejestrowany? Nie wiem, ale muszę dowiedzieć się więcej co pochodzenia Kōsei No Ame.
Podeszłam do wadery siedzącej przy świecącym źródle.
- Czy mogłabym zatrzymać go na jeden dzień? - rzekłam, nie mając uśmiechu na pysku.
- Dlaczego nie uśmiechasz się, mając ten amulet? - Kurayami była zdziwiona, bo widziała mnie inną, kiedy miałam amulet.
- Akana poprawiła w nim parę błędów. Czy chciałabyś się nauczyć jakiejś dziedziny magii? Skoro jesteś ponoć wilkiem magicznym, to szybciej się jej nauczysz.
- Poczekaj chwilę. - odparła. - Tak, możesz wziąć amulet. Na to drugie pytanie odpowiem Ci jak zastanowię się nad tą całą sytuacją. - była śmiertelnie poważna to mówiąc. Nigdy nie widziałam jej poważniejszej, a zarazem smutnej.


C.D.N.

Od Laury

Spacerowałam po okolicy i zauważyłam waderę jedzącą jabłka.
- Cześć. - powiedziała smutna
- Hej...- powiedziałam - Jestem Laura, ale przyjaciele mówią mi Luna. Właściwie nie mam przyjaciół oprócz Dona Lu...
- Jestem Nutella. Na serio to Bueno. Kim jest ten Sok Du? - powiedziała
- Nie Sok Du, tylko Don Lu. - odparłam - Co tu robisz?
- Długa historia...- powiedziała z uśmiechem - Zapytaj rogacza, co się mnie boi! Ale był ubaw!
- Jakiego rogacza? - zapytałam
- Nie przedstawił się tylko poszedł. - oznajmiła
- Może przejdziemy się na moją wysepkę na jaskini? - zaproponowałam
- Jak to? Mieszkasz na wyspie? - zapytała
- Tak, wysepka jest na rzece. Trzeba podpłynąć a potem zobaczy się małą wyspę. Na niej jest mała norka. Jak się do niej wejdzie to idzie się kawałek, następnie się rozszerza i tak jest moja grota.
- No... Dobra, idziemy!

<Bueno?>

Don Lu nie może znaleźć przedmiotu

Don Lu nie znalazł przedmiotu, lecz znalazł magiczne kamienie. Może się wrócić lub szukać dalej. Wtedy jego wyprawa przedłuży się o 1-2 dni.

Don Lu wywiązał się z tarapatów!

Wilk Don Lu wywiązał się z tarapatów! Jego wyprawa przedłużyła się o 2 dni. Wróci 17 października.

wtorek, 14 października 2014

Don Lu wpadł w tarapaty!

Wilk Don Lu wpadł w tarapaty! Jego wyprawa może się przedłużyć o 1-3 dni.

Laura nauczyła się dodatkowej mocy!

Wilk Laura nauczył się dodatkowej mocy! Moc, której się nauczył to niewidzialność. Nie może już się uczyć dodatkowych moc.

Od Dona Lu

Laura powiedziała mi, abym poszedł na wyprawę. Więc wybrałem piaskową jaskinie. Mimo niebezpieczeństw, jest tam pięknie. Laura powiedziała, że suloku tam nie będzie. Choć będą magiczne kamienie. Lecz ku memu zdziwieniu zauważyłem jedno młode tego zwierzęcia. Utkwiło w pułapce piasku i gałęzi. Nie chciałem być mięczakiem, ale musiałem mu pomóc. Wydało z siebie ryk charakterystyczny dla suloku. Brzmiało to mniej więcej tak:
- Ehrrr...
- Nie bój się! - powiedziałem i wyciągnąłem zwierza z pułapki
Ten bez podziękowania odbiegł przestraszony. Chwile potem zauważyłem inną dziwną rzecz. Mianowicie magiczny kamień.
- Wow! - powiedziałem
Gdy się przysunąłem skała, na której był runęła.
- I po kamieniu.- powiedziałem
Popatrzyłem gdzie spadł i zauważyłem kolejną niezwykłą rzecz: mnóstwo magicznych kamieni!
Chciałem tam sfrunąć i nazbierać ile się da. Niestety gdy sfrunąłem zauważyłem... wilka obrośniętego roślinami! Czy to magiczny wilk? Lecz okazał się to tylko zwykłym wilkiem, a tak go widziałem, bo wszedł w krzak. Mówi się trudno. Nie każdy ma szansę spotkać takiego wilka.

Don Lu wybiera się na wyprawę!

Wilk Don Lu wybiera się na wyprawę do Piaskowej Jaskini! Ma szansę znaleźć Amulet Pokoju i 15 magicznych kamieni. Wróci 15 października.

poniedziałek, 13 października 2014

Od Kōsei No Ame C.D. Ayane Sakura

- Z jaką? - spytałam z niepokojem i zniecierpliwieniem.
- Będziesz musiała mi pomóc. - odpowiedziała Akana, po czym uraczyła mnie opowieścią o nijakiej Fuan Himei. Jednak nie ma co ukrywać, było to bardzo ciekawe. W międzyczasie Sakura wyszła z jaskini. ''Wygląda na to, że już wie wszystko na jej temat.'', myślałam. Wróciła gdy kończyłyśmy rozmowę.
- Czuję, że Fuan przyjdzie i wyczuje, że już nie jestem posągiem. - zakończyła Akana.
- Skąd wiedziałaś, że Kōsei No Ame jest wilkiem magicznym? Czy masz taką pewność? - zapytała Sakura z niedowierzaniem.
Nie miałam co się jej dziwić, w końcu zupełnie nie pasowałam do tej ''roli''.
- W trakcie pełni miałam wizję. Słyszałam też głos, który mówił mi co mam robić. Powiedział mi, że ma mi pomóc Ayane Sakura i Kōsei No Ame. -odpowiedziała wilczyca-Nie znałam Kōsei No Ame, lecz ten głos mi podpowiedział. Gdy ją widzę, czuję się jakbym ją wcześniej znała, ale to tylko efekt po wizji.
''Nie no, serio? Co jeszcze może się stać?'', pytałam siebie ironicznie.
- Czyli nie wiesz, czy jestem wilkiem magicznym? - odezwałam się w końcu.
- Nie jestem pewna, ale przeczuwam, że tak.
- Kōsei No Ame, czy chciałabyś coś powiedzieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia? - zadała mi pytanie Ayane.
- Tak i to bardzo dużo. - odparłam.
- Akano, czy możesz wyjść? - uprzejmie spytała Sakura, na co wadera nas opuściła.
- Więc zacznijmy od Taiyō... Kiedy rano się obudziłam, udałam się na krótką przechadzkę i wtedy...-urwałam.
Wilczyca spojrzała na mnie wyczekująco.
-Zaczęły dręczyć mnie wspomnienia rozmów z Chi. Postanowiłam za daleko się nie oddalać, nie ufałam jej.-kontynuowałam-Zmusił mnie jednak do tego Taiyō. Pojawił się nie wiem skąd, chwile porozmawialiśmy, chciał mojego amuletu, wspominał coś o jakimś mistrzu i misji...
-Wiesz jak się nazywał?-przerwała mi gwałtownie wadera.
-Niestety nie. Następnie zaczął mówić, że misję pomoże mu wypełnić Chi i nie zawaha się mnie zabić oraz, że nic dla...-zawiesiłam się, poczułam jak coś ściska mnie za gardło. ''Nie teraz, proszę.'', mówiłam sobie w duchu. Nie chciałam płakać przy Ayane, zresztą nie pamiętałam już jakie to uczucie...
-Kurayami, wszystko dobrze?-zapytała mnie.
Kiwnęłam głową, powstrzymałam napływające mi do oczu łzy i ciągnęłam:
-Że nic dla niego nie znaczę. Kiedy chciałam go zostawić pojawiła się Chi. Zablokowała mi drogę i razem z basiorem chcieli odebrać mi amulet siłą. Rzuciłam więc w niego gałęzią, ale uniknął. Postanowiłam, że zgubię ich w lesie. Udało się, znaczy w pewnym sensie. Basior wpadł do wody i więcej go nie widziałam. Potem nadeszła Chi i zaczęłam z nią walczyć; rozmowa nie wiele dała. Poczułam jak dostaję czymś w głowę, jednak nie okazało się to dla mnie zgubne. W pewnym momencie pojawił się Hitachi i chciał walczyć po stronie wadery, ale jakimś cudem zrozumiał co mu chciałam powiedzieć, i przyłączył się do mnie. To on tak urządził Chi, jednak jestem mu wdzięczna, inaczej byłoby ze mną krucho. To co działo się w dalszej kolejności, to moje zemdlenie i Ty pojawiająca się w moim umyśle.
Sakura słuchała mnie uważnie, jakby chciała uzyskać odpowiedzi na pytania.
-Rozumiem.-powiedziała po chwili.


<Ayane Sakura?>

Od Ayane Sakury C.D. Kōsei No Ame

- Z jaką? - Kōsei No Ame była dość niecierpliwa i zaniepokojona.
- Będziesz musiała mi pomóc. - odpowiedziała Akana. Potem zaczęła opowiadać o Fuan Himei, ale w streszczeniu. Uważnie przysłuchiwałam się rozmowie. Wyszłam z jaskini. Było już popołudnie. Szybko wróciłam, a one już kończyły rozmowę.
- Czuję, że Fuan przyjdzie i wyczuje, że już nie jestem posągiem. - Akana już kończyła. Tu dołączyłam się do rozmowy.
- Skąd wiedziałaś, że Kōsei No Ame jest wilkiem magicznym? Czy masz taką pewność? - spytałam waderę. Czułam, że coś jest nie tak, choć nie byłam tego pewna. Kurayami jest wilkiem magicznym? Coś nie pasowało. Ona zawsze była zwyczajna i nie zachowywała się jak wilk magiczny. Brak tej wiedzy przeszkadzał mi.
- W trakcie pełni miałam wizję. Słyszałam też głos, który mówił mi co mam robić. Powiedział mi, że ma mi pomóc Ayane Sakura i Kōsei No Ame. - odrzekła na to pytanie wadera. Kurayami nadal milczała i uważnie się przysłuchiwała. - Nie znałam Kōsei No Ame, lecz ten głos mi podpowiedział. Gdy ją widzę, czuję się jakbym ją wcześniej znała, ale to tylko efekt po wizji.
- Czyli nie wiesz, czy jestem wilkiem magicznym? - wreszcie odezwała się milcząca wilczyca
- Nie jestem pewna, ale przeczuwam, że tak.
- Kōsei No Ame, czy chciałabyś coś powiedzieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia? - ciekawa byłam, dlaczego leżała nieprzytomna, był tam Hitachi i Chihejsen.
- Tak i to bardzo dużo. - odparła na moje pytanie.
- Akano, czy możesz wyjść? - jak powiedziałam tak zrobiła.
- Więc zacznijmy od Taiyō...

< Kōsei No Ame? Co dalej powiedziałaś?>

Od Kōsei No Ame

Ciągle nic nie widziałam, ale nie straciłam czucia w ciele. W pewnym momencie poczułam, że dzieje się ze mną coś dziwnego, wręcz nie do opisania.
- Nic mi nie jest, oprócz tego, że jestem cała posiniaczona i czuję się co najmniej okropnie. - dało się słyszeć ode mnie. ''Zaraz, co??? Przecież nic nie powiedziałam! Więc jak?''.
- Coś ci się stało z gardłem? - spytał ironicznie Hitachi.
Nic nie rozumiałam.
- Co się ze mną dzieje? - ledwo dosłyszalnym głosem wydusiłam z siebie.
Powoli wzrok dochodził do dawnej formy. Stopniowo zaczynałam już widzieć basiora.
- Słuchaj, Kurayami. To ja, Sakura, wdarłam się do twojego umysłu. - powiedziało coś...ze mnie?!
Hitachi zaniósł się śmiechem i runął na ziemię. ''No tak, musiało wyglądać to co najmniej dziwnie.'' -Hitachi. Musisz zanieść Kōsei No Ame w tereny pobliżu wielkiego kasztana i świecącego źródła, tam gdzie mieszkam.-kontynuował głos.
Basior spoważniał i podszedł do mnie. Wkrótce dziwne uczucie obecności czegoś w mojej głowie zniknęło.
-Serio?-mruknęłam ledwo dosłyszalnie, gdy wilk wziął mnie na plecy.
-A Chi?-spytałam, a raczej chciałam spytać, ale poczułam, że znowu tracę przytomność. Ocknęłam się dopiero w momencie, gdy zbliżaliśmy się do wskazanego miejsca przez waderę. Wilczyca już czekała.
- Ty na serio byłaś w jej ciele! Śmiesznie to wyglądało jak mówiłaś przez jej ciało. - odezwał się Hitachi.
Położył mnie na ziemi, a Sakura siłą woli posmarowała mi maścią plecy. ''Od razu lepiej.'', przeleciało mi przez głowę.
- Dziękuję. Dziwnie się czułam jak byłaś duszą w moim umyśle. Widziałam tylko czarne plamy, mimo otwartych oczu. - powiedziałam podnosząc się.
- Dobrze, Hitachi, dziękujemy za pomoc. Możesz już iść i ewentualnie odciągnąć od Kōsei No Ame Chihejsen. To zdrajca. - odezwała się Ayane.
Wilk już chciał odejść, ale zatrzymałam go słowami:
- Zajmij się Chi, proszę. Mimo, że jest zdrajcą zasługuje na życie. Ale też nie ufaj jej przesadnie! - powiedziałam z nadzieją w głosie, jak i troską o bezpieczeństwo basiora.
Hitachi odszedł, bo jego skrzydła nadal były połamane i zabandażowane.
- Akana chciałaby ciebie zobaczyć - oznajmiła Sakura.
- Akana to ten wilk-posąg? - nie wiedziałam, jak ją określić.
- Akana to wadera, która była posągiem. - poprawiła mnie. - Uważa, że jesteś wilkiem magicznym.
- Coooooo?! - aż odskoczyłam.
''Co raz lepiej.'', myślałam, ''No cóż, gdyby nie to, że powiedziała to Ayane, z pewnością nie uwierzyłabym w te słowa.''
Wadera pokazała mi, abym za nią poszła i wkrótce znalazłyśmy się nieopodal jaskini.
- Zanurkujesz? -spytała.
- O ile moje płuca wytrzymają, to tak... - odpowiedziałam i wskoczyłam do wody, a za mną wilczyca.
Stanęłyśmy w świecącej blaskiem kryształów jaskini. Akana już czekała...
- O! Wreszcie jesteś. Muszę podzielić się z tobą ważną wieścią.

Od Ayane Sakury

Tego dotyczyły słowa na drugiej stronie bandażu. Jak wadera mi to powie (a mi to powiedziała), to znaczy, że muszę jej pomóc. A to może być mało korzystne dla mnie. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo pewnie będę musiała pomóc wilczycy w pokonaniu Fuan Himei, ale czekają mnie gorsze rzeczy i gorsze rzeczy przeżyłam.
- Czy ktoś jeszcze będzie ci pomagał? - zapytałam Akanę. Przecież na bandażu było napisane "dwóm wilkom magicznym". A gdzie ona teraz znajdzie drugiego wilka magicznego?
- Właśnie... Gdzie jest Kōsei No Ame? - te słowa zdziwiły mnie tak bardzo jak nigdy. Kurayami i wilk magiczny? Może to pasowało?
- Idę jej poszukać. Czuję, że ma kłopoty. - oznajmiłam surowo - Ty tu zostań, w jaskini. Jesteś bardzo ważna. Nikt nie może się o tobie dowiedzieć i nie może się dowiedzieć, że już nie jesteś kamieniem. Kurayami umie dotrzymać tajemnicy. - po tych słowach na pożegnanie kiwnęłyśmy głową. Zanurkowałam i szybko wydostałam się na powierzchnię. Spróbowałam się porozumieć umysłem z Kōsei No Ame. Jak jest ponoć wilkiem magicznym to czemu nie próbować? Lecz to na nic. Próbowałam wiele razy. Starałam się krzyczeć w jej umyśle, ale to znowu zawiodło. Teraz spróbuję wedrzeć się do jej głowy i sprawdzić gdzie jest. I... Udało się. I to bez żadnych problemów! Czułam, że moja moc jest silniejsza niż nigdy dotąd.
Kurayami leżała na ziemi nieprzytomna. Widziałam jakby z jej oczu (mimo, że pewnie miała je zamknięte) i czułam się jakbym była nią. Nigdy nie wdzierałam się do kogoś umysłu, ale uczyłam się jak to robić. Ponoć nawet najlepsze wilki magiczne robią to przynajmniej pół godziny. A mi to poszło tak łatwo...
Próbowałam wstać (nadal w ciele Kōsei No Ame). Nie udało się. Rozejrzałam się dookoła. Był tam Hitachi z Chihejsen. Rzuciła się na mnie, choć w sumie na nieprzytomną waderę. Podejrzewałam wcześniej, że coś z nią jest nie tak. Hitachi złapał ją zębami za ogon i upadła. Nadziała się na ostry kij, lecz ja widziałam gorsze rzeczy. A poza tym była wrogiem - nie obchodził mnie od teraz jej żywot. Dziwnie się czułam; byłam w ciele Kurayami jako ja i w świetnym stanie, a czułam, że dusza tej wadery też jest w nim, ale już nie takim stanie. Czułam, że wilczyca nie czuje się najlepiej. Nagle usłyszałam pytanie basiora:
- Nic Ci nie jest?
Miałam zamiar powiedzieć, że to ja, Sakura, ale uznałby pewnie, że Kurayami jest wariatką.
- Nic mi nie jest, oprócz tego, że jestem cała posiniaczona i czuję się co najmniej okropnie. - próbowałam powiedzieć coś w jej stylu, lecz chyba mi nie wyszło.
- Coś ci się stało z gardłem? - spytał ironicznie wilk. Dopiero teraz zauważyłam, że mówię własnym głosem. Myślałam, że jak będę w jej umyśle, będę mówić jej głosem. Musiałam powiedzieć mu prawdę.
- Co się ze mną dzieje? - ledwo z siebie wydusiła Kōsei No Ame. Przecież ja byłam w jej ciele, ja za nią mówiłam. Hitachi osłupiał. Rozumiem, że wydawało mu się to nienormalne.
- Słuchaj, Kurayami. To ja, Sakura, wdarłam się do twojego umysłu. - Hitachi upadł na ziemię i zaczął się głośno śmiać. Dziwnie by wyglądał dialog jednego wilka dwoma odmiennymi głosami. - Hitachi. Musisz zanieść Kōsei No Ame w tereny pobliżu wielkiego kasztana i świecącego źródła, tam gdzie mieszkam - basior stał się poważniejszy i zaczął wykonywać swoje zadanie. Zaczęłam wracać do mojego ciała.
Lekko kręciło mi się w głowie po powrocie do mego ciała. Widziałam znów z mej perspektywy. Wróciłam do mojej jaskini.
- Już wróciłaś? Widzę, że nie masz ze sobą tej wadery. - rzekła Akana. Na razie nie zwracałam na nią uwagi. Wzięłam rzeczy potrzebne do leczniczej maści.
- Akano, zostań tu. Muszę szybko iść. - trzymałam wolą zioła i magiczny kamień. Zanurkowałam do wody i szybko się wynurzyłam. Zaczęłam robić maść leczniczą. Po skończeniu maści usiadłam przy kasztanie.
Po chwili przyszedł Hitachi z waderą na plecach. Widocznie zostawili Chihejsen samą, mimo iż była w potrzebie. Pewnie Kurayami nie będzie zadowolona, choć Chi to zdrajca.
- Ty na serio byłaś w jej ciele! Śmiesznie to wyglądało jak mówiłaś przez jej ciało. - potem położył wilczycę przede mną. Posmarowałam (siłą woli) jej plecy maścią. Widać, że przyniosła jej ulgę.
- Dziękuję. Dziwnie się czułam jak byłaś duszą w moim umyśle. Widziałam tylko czarne plamy, mimo otwartych oczu. - powiedziała Kōsei No Ame, a potem wstała.
- Dobrze, Hitachi, dziękujemy za pomoc. Możesz już iść i ewentualnie odciągnąć od Kōsei No Ame Chihejsen. To zdrajca. - basior zamierzał już odchodzić gdy zatrzymały go słowa wilczycy.
- Zajmij się Chi, proszę. Mimo, że jest zdrajcą zasługuje na życie. Ale też nie ufaj jej przesadnie! - widać, że wadera nie chciała, aby przez nią coś się stało Hitachi'emu.
Wilk odszedł. Skrzydła miał jeszcze obandażowane i złamane, więc nie mógł latać.
- Akana chciałaby ciebie zobaczyć - oznajmiłam.
- Akana to ten wilk-posąg? - nie umiała tego opisać jednym słowem.
- Akana to wadera, która była posągiem. - poprawiłam ją. - Uważa, że jesteś wilkiem magicznym.
- Coooooo?! - Kurayami aż odskoczyła ze zdziwienia. Pokazałam jej gest, żeby poszła za mną i doprowadziłam ją do jaskini.
- Zanurkujesz?
- O ile moje płuca wytrzymają, to tak... - po tych słowach wskoczyła do wody. Potem ja za nią.
Byłyśmy już w świecącej blaskiem kryształów jaskini. Akana czekała tam na nas.
- O! Wreszcie jesteś. Muszę podzielić się z tobą ważną wieścią.

C.D.N.

niedziela, 12 października 2014

Od Ayane Sakury

Wadera cały czas przyglądała się pełni.
- Muszę już lecieć. Smoki z dalekich krain wzywają mnie umysłem. - rzekła Seishin i przerwała nieustanną ciszę. Czułam, że będę w niebezpieczeństwie, lecz trudno. Smoki rzadko wzywają pozostałe, więc to musiała być wyjątkowa okazja. Cóż... Poradzę sobie bez smoczycy, a skoro musiała iść to niech idzie. Kiwnęłam głową na pożegnanie. Seishin odwzajemniła mi się tym samym i odleciała. Jak była już w sporej odległości, że ledwo dało się już zobaczyć zauważyłam, przeteleportowała się.
Minęło już pół godziny, a Akana ani drgnie. Nagle, w niespodziewanej chwili wilczyca runęła na ziemię. W mgnieniu oka podbiegłam do niej. Zauważyłam, że księżyc zachodzi, a słońce wschodzi. Po chwili była ta sama pora, o której wadera sprawiła za pomocą magii pełnię. Akana miała już zamknięte oczy. Pysk miała otwarty i słyszałam jak ciężko dyszy. Przypomniały mi się słowa
"Gdy pełnia
wszystko
staje się prawdą".
To Akany dotyczyło. Zobaczyła pełnię i pewnie zrozumiała coś niezwykłego, lub to co wydawało się kłamstwem stało się prawdą. Usłyszałam w głowie znów kolejne słowa "przepowiedni"
"Lecz dla dwóch
wilków magicznych
nie wyjdzie to na korzyść"
Czułam się z tym nieco zakłopotana. Jestem w pobliżu, pomagam jej, więc pewnie zostanę zaangażowana w jakieś rzeczy lub zleci na mnie klątwa. Choć w sumie... Nawet nie przewidziałam drugiej opcji - to może być zwykłe kłamstwo. Lecz nie wiem, bo przecież pierwsze się spełniło. Ale kto to mógł przewidzieć? Ja już wiem. Lisica, która przemieniła ją w kamień mogła rzucić tak zwany "czar z haczykiem". Oznaczało to, że jeśli coś zobaczy lub usłyszy, zrozumie coś co zapomniała po przemianie. Znaczyło to też, że mogła się spełnić jakaś przepowiednia, ale musiała być gdzieś zapisana. Na przykład jak teraz na bandażu. A dlaczego nie widziała napisu? To część czaru z haczykiem. Wszystko pasowało. Wręcz idealnie pasowało, jak fragment układanki.
Wzięłam Akanę do mojej jaskini, bo zaczęło kropić. Musiałam zanurkować pod wodę, aby do niej dotrzeć, lecz to uszło jak z płatka. Wyczarowałam kwiat i przygotowałam z niego zaczarowany wywar. Wlałam go do ust waderze. Miał on sprawić, że obudzi się. Po chwili wstała.
- Muszę Ci coś ważnego powiedzieć - powiedziała wilczyca. Dałam jej kontynuować. - Więc, tak, Fuan była stwórcą czarnej magii i jak zarówno moim uczniem.
- Uczniem? Jednak jesteś Wilkiem Pierwszym... - odparłam, choć mnie naprawdę nie byłam zdziwiona, bo wcześniej podejrzewałam ją o bycie wilkiem magicznym, a zwłaszcza Wilkiem Pierwszym.
- Owszem, jestem. - Akana mówiła z jeszcze większą powagą niż wcześniej i jeszcze bardziej poważnie. Na oko teraz można było stwierdzić, że jest Wilkiem Pierwszym. Taki miały charakter. - Byłam wilkiem wędrowcem. Podróżowałam, aby nauczyć magii wilków, a potem one nauczały inne wilki. W ten sposób powstało wiele watah, tak zwanych wilków z magią. Wilki z magią to zwykłe wilki, zbliżone bardziej do Wilków Pierwszych niż zwykłych. Kształciłam też szczególne wilki magiczne lub wilki magiczne nieczystokrwiste - wilki magiczne nieczystokrwiste to wilki obrośnięte niewieloma roślinami, a magii miały tylko niewiele mniej niż pozostałe. Niektóre cechy tych wilków były inne niż charakterystyczne wilków magicznych. Jak nazwa mówi, nie pochodziły wyłącznie w Wilków Pierwszych i magicznych, ale także z wilków zwykłych. - Nauczałam też magiczne lisy, a także Lisy Pierwsze, ponieważ one mają mniejszą magię niż wilki. Jednym z tych lisów była Shai. Była nieśmiałą, bojaźliwą waderą, ale mądrą. Dokuczano jej, była elementem wyzwisk, przez jej nieco odmienny wygląd i przez to, że była mniejsza, a także z powodu braku przyjaciół. Lubiła bywać samotnie. Szybko zaczęła rozumieć magię i świetnie czarowała. Miała do tego wrodzony talent. Wcześniej nawet nie wiedziała o tym, że jest lisem magicznym nieczystokrwistym. Gdy nauczyłam jej magii stała się odważna, ale też niestety stała się mniej rozsądna. Zaczęła magii używać przesadnie i używała jej dla rozrywki, a nie jak jej powinność - w celach koniecznych, ewentualnie do ćwiczeń lub pomocy. W końcu zaczęła się wywyższać i znęcać się nad innymi magią. Lecz mnie nadal szanowała. Wszyscy przed nią klękali, a że nie miała matki ja ją upominałam. Stwierdziła, że nie chce być z tymi okropnymi wilkami, które ją nękały, więc zaczęłam z nią wędrować po świecie. Uczyłam ją zaawansowanej magii. Zaczęła obserwować przyrodę i zjawiska pogodowe, a także pozostałe zwierzęta. Dzięki obserwacji wymyśliła pierwszy czar Ankoku hoshi. Był to czar zamiany w kamień. Bawiła się nim pierw na owadach, później nawet na zwierzętach mądrzejszych takich jak jelenie i sarny. Mówiłam jej, żeby tego nie robiła, bo one na to nie zasłużyły. Lecz Shai nie słuchała się mnie i przemieniała zwierzęta w kamienie lub posążki, a potem przemieniała je znowu w zwierzęta. Mówiła, że dostarcza to jej rozrywkę. Nalegałam, żeby tego nie robiła, ale lisica nadal nie reagowała. Wymyśliła rozmaite czary Ankoku hoshi, takie jak zamiana w rośliny, wodę czy ziemię. Nauczyła się robić niewidzialne klatki, a nawet kontrolować istoty żywe i wiele innych strasznych czarów. A najgorsze, że nie mogłam nic zrobić, bo tylko ona umiała odczarować swe czyny. - i na tym momencie musiałam jej przerwać.
 - Przecież czarną magie można odczarować dzięki amuletom szczęścia lub amuletom wspomagającym moc. Nie wiedziałaś o tym?
- Byłam podróżnym i nie korzystałam z amuletów. Moja magia miała się wywodzić tylko ze mnie. Gdybym zaczęła nagle nosić naszyjnik, lisiczka by zauważyła, że coś jest nie tak. Była bardzo spostrzegawcza. Prawie zawsze była przy mnie i zauważyła by gdybym rzuciła czar. A ja chciałam być dyskretna. - rzekła przekonana Akana. Chciała kontynuować swoją "przemowę". - W końcu wymyśliła symbol czarnej magii. Był to symbol oka jak na jej czole i ogonie. - i tu przypomniał mi się obraz magicznego lisa. "Jej imię to Fuan Himei." Przecież wadera teraz powiedziała, że jej imię to Shai, czyż nie? - Tak. Ona to Fuan Himei. Lecz zaczekaj, wszystko się wyjaśni. - odpowiedziała, jakby czytając mi w myślach. Ale ja wiedziałam, że do mojego umysłu wejdą tylko proszeni goście. Wilki magiczne wilkom magicznym w myślach nie mogły czytać sobie, kiedy nie chciały. To samo tyczyło się Wilków Pierwszych. - Więc wymyśliła symbol czarnej magii ciemnej gwiazdy. Poświęcała coraz więcej czasu na nią. Zaczęłam się o nią martwić. Mówiłam jej, że nie powinna tego robić i jakie mogą być tego skutki. A do niej jakby nic nie docierało. Po tym stwierdziłam, że nie chcę z nią pracować. Powiadomiłam ją o tym. Pamiętam nawet dokładnie jej słowa:
" - Czemu? Byłaś szanowana, a ja wobec ciebie bardzo sympatyczna. Coś Ci zrobiłam? Nie. Mogłaś nie proponować mi zostanie twoim uczniem. A teraz? Tak od chcenia mnie odrzucasz, bo wymyśliłam nowy rodzaj magii! Tak?"
Lisica mówiąc to płakała, a jej ton coraz się podwyższał i robiło się w nim więcej nienawiści niż żalu. Potem gnałam jak najdalej, a gdy byłam w wystarczającej odległości przeteleportowałam się tu. Żyłam sobie spokojnie w tym miejscu. Lecz po roku przyszła ona. Kazała się nazywać Fuan Himei, pani czarnej magii. Jej oczy teraz świeciły czerwonym blaskiem, a w ogonie mocno trzymała kulę. To była magiczna kula, wspomagająca moc, ale też niszcząca od wewnątrz. - stwierdziłam, że była zupełnie jak amulet Kurayami. Był pewnie również przedmiotem zakazanym. - Najpierw spokojnie porozmawiałyśmy. Głównym tematem był według Fuan "wymówka" dlaczego ją odrzuciłam. Myślała, że to głównie przez to, że jest lisem, a nie wilkiem. Uważała, że czarna magia to nic złego i ja powinnam się do niej przyłączyć. Uznałam, że wolę prowadzić rozsądnie mój żywot. Po tych słowach pysk lisicy malowała złość. Rzuciła pierwszy czar. Ja uniknęłam. Zaczął się pojedynek na magię. Nie zamierzałam rzucać niegodziwych czarów. Nie wiedziałam wtedy dlaczego, ale rzuciła na mnie czar, który sprawił że mam bandaże na nogach. Potem nagle jedna zaczęła strasznie boleć i krwawić. To był jej własny czar - czar okaleczenia i unieruchomienia zarazem. Upadłam na ziemię. Ledwo co wstałam, a Fuan Himei rzuciła czar przy tym mówiąc, że "twój los zakończy się chwalebnie - moim własnym pierwszym czarem". Zamieniła mnie w posąg. - wadera prawie zakończyła swoją przemowę - A teraz już wiem, że rzuciła czar z haczykiem, a wcześniej na bandażach zapisała przepowiednie. Niestety, ale musisz mi pomóc. Teraz niewiedza już cię nie chroni.

C.D.N.

sobota, 11 października 2014

Laura stacza walkę z Juanem i...

Wilk Laura stacza walkę z Juanem i...wygrywa! Dostaje 20 magicznych kamieni i Eliksir Dorastania.
P.S. Przepraszam za późne wstawienie tego. Powinno to być wstawione około 8 października. Jak najmocniej przepraszam.

Nowy członek watahy!

Imię: Don Lu
Przezwisko: Płomyk
Wiek: 2,5
Płeć: basior
Charakter: silny, odważny, szybki
Zainteresowania: taniec, bieganie, latanie w górach, polowanie
Moce: Brak
Przedmioty: Brak
Magiczne kamienie: 0
Cechy szczególne: duże czarne skrzydła, czarno, czerwono, biała, błyszcząca w słońcu sierść
Historia: Nie pamiętam jak było na początku. Pamiętam tylko Laurę i to co było po mojej śmierci. Wiem brzmi to dziwnie, ale zginąłem w pożarze. Potem uratowano mnie eliksirami i żyłem z Laurą jako szczeniak. Kayne zrzuciła mnie ze skały, a Laura rzuciła mi eliksir dorastania, bo dzięki niemu mogłem dostać skrzydła i odlecieć (w tamtej watasze rodzice dali mi na 2 urodziny eliksir skrzydeł). Wstąpiłem do watahy. Tak tu jestem.
Stanowisko: wojownik
Status: Omega
Rodzina: matka - Kristin Kasabi, ojciec - Kristof Von Beloble, siostra - L' Ella
Partner: zakochany w Laurze
Potomstwo: może
Właściciel: NAYTIRI (howrse i doggi)

Od Kōsei No Ame C.D. Hitachi

Ukryłam się za drzewem i czekałam aż wilczyca nadbiegnie; nie trwało to zbyt długo. Wadera zwolniła i zaczęła się rozglądać. Miałam teraz szansę. Skoczyłam na nią, aż upadła. Przez chwilę szarpałyśmy się na ziemi, lecz w końcu obie powstałyśmy.
-Chi, musisz to robić?-spytałam z rozpaczą.
-To jedyne wyjście dla mnie i Taiyō. Osiągniemy swój cel, choćbyśmy mieli zabić wszystkie wilki.
-Dla ciebie i Taiyō?! Więc wy od początku...
-Zgadza się.-wadera zrobiła słodką minkę.
-Nigdy nie sądziłam, że...-przerwałam.
Niestety nie dane mi było dokończyć, ponieważ dostałam czymś twardym. Upadłam na ziemię. Wilczyca zbliżała się do mnie śmiejąc się złowieszczo. Przez chwilę myślałam, że to już koniec, ale wpadłam na pewien pomysł. Kiedy wadera podeszła wystarczająco blisko, ugryzłam ją w łapę.
-Ałłł!-wydarła się.
Podniosłam się z trudem i zaopatrzyłam w kij.
-I co mi zrobisz? Nawet nie byłabyś w stanie mnie zabić.-stwierdziła nieco znudzona i ruszyła na mnie. W ostatniej chwili uniknęłam jej kłów. Szykowałam się na odparcie kolejnego ataku, ale usłyszałam za sobą szelest liści. Nim się obróciłam wadera zawołała:
- Hitachi, pomóż mi! Ona oszalała!
Ze zdziwieniem przyglądałam się basiorowi. ''Co on tu robi?”, zadawałam sama sobie pytanie.
- Nie słuchaj jej! Ona chce mnie zabić!- musiałam mu wszystko wyjaśnić, ale czas pozwalał mi powiedzieć jedynie to.
Tak, jak mogłam się spodziewać...Hitachi posłuchał Chi. W sumie nie miałam co się dziwić, w końcu to ja miałam kij... Stanął obok niej. ''No to przegrałam...'', pomyślałam. Rzuciłam wilkowi jedno z moich dziwnych spojrzeń (tak wszyscy to nazywali) i najwyraźniej wilk zrozumiał przekaz. Gdy wadera rzuciła się na mnie, złapał ją za ogon zębami i pociągnął do tyłu. Chi wpadła na gałąź i nadziała się na nią. Muszę przyznać, że jak to zobaczyłam, myślałam, że się zabiję. Owszem, wilczyca była moim wrogiem, ale nadal uważałam ją za przyjaciółkę... taka już jestem.
Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa, byłam przerażona jej widokiem, jak i tym, że w pewnym momencie zrobiło się ciemno. ''Co się dzieje?'', spytałam w myślach, jednak odpowiedziały mi plamy przed oczami, głuchy odgłos upadania i pytanie Hitachi'ego:
- Nic Ci nie jest?

<Hitachi?>

Od Laury

Kayne pędziła na niebezpieczny szczyt z Donem Lu. Musiałam pędzić za nimi. Krzyknęłam:
- Puść go!
- W życiu! - krzyknęła
- Aaaaaaaaaaaa! Dlaczego jestem szczeniakiem! - krzyknął Płomyk
Dotarli na szczyt, a ja z nimi.
- Oddaj mi magiczny kamień! - krzyknęła Kayne
- Już go nie mam! Gdy chowałam mojego brata wrzuciłam kamień do grobu! - krzyknęłam
- Kłamiesz! - Kayne chwyciła w zęby Płomyka i trzymała go nad przepaścią
- Nie! - krzyknęłam
- Oddaj kamień! - powiedziała Kayne - Bo inaczej z nim koniec!
- Nie mam go! - krzyknęłam
Chwile potem spuściła Dona Lu.
- Nieeeeeeeeeee! - krzyknęliśmy ja i on
Zrzuciłam eliksir dorastania, bo wiedziałam, że dzięki niemu dostanie skrzydła (na 2 urodziny rodzice podarowali mu eliksir skrzydeł). Ten eliksir miał być niespodzianką, ale jeśli chodzi o życie...
Chwilę potem Kayne zrobiła minę jakby zobaczyła smoka w ogniu, bo Don Lu wyfrunął (już dorosły) z dołu i rzuciłam mu się w ramiona.
- Nigdy nie byłam szczęśliwsza! - szepnęłam mu do ucha
Gdy się obróciliśmy po Kayne nie było śladu.
- Gdzie ona jest? - powiedział Płomyk
- Teraz to nie ma znaczenia... Znów jest jak dawniej! - powiedziałam uśmiechnięta

C.D.N.

Laura uczy się dodatkowej mocy!

Wilk Laura uczy się dodatkowej mocy! Moc, której się uczy to niewidzialność. Skończy naukę 14 października.

piątek, 10 października 2014

Laura nauczyła się magii!

Wilk Laura nauczył się magii! Dziedzina magii, której się nauczył to woda. Może teraz nauczyć się drugiej dziedziny.

środa, 8 października 2014

Od Hitachi'ego C.D. Kōsei No Ame

Obudził mnie hałas. Pomimo bólu, poszedłem w stronę hałasu. Moje myśli krążyły zupełnie gdzieś indziej...
Rozchyliłem krzaki i zobaczyłem Kōsei No Ame walczącą z Chihejsen. Nie mogłem tego zrozumieć... Czułem się jakbym dostał czymś w głowę. Otrząsnąłem się z myśli, że już umieram i przeanalizowałem fakty. Nagle Chihejsen mnie zobaczyła.
- Hitachi, pomóż mi! Ona oszalała!- krzyknęła. Kōsei No Ame odwróciła się w moją stronę.
- Nie słuchaj jej! Ona chce mnie zabić!- oczywiście posłuchałem Chi i chciałem walczyć po jej stronie. Ale Kōsei No Ame (muszę wymyślić jej jakiś skrót od imienia) spojrzała na mnie tym dziwnym wzrokiem i wiedziałem z kim walczyć. Stanąłem po stronie Chi, i gdy ta rzuciła się na Kōsei No Ame, złapałem ją za ogon zębami i z całą dostępną mi siłą pociągnąłem do tyłu. Chi wpadła na gałąź i dosłownie się na nią nadziała. Nie byłem pewien, czy w ogóle to przeżyje, ale teraz mało mnie to obchodziło...
- Nic Ci nie jest?- odwróciłem się do Kōsei No Ame, ale ona leżała nieprzytomna na ziemi.

<Kōsei No Ame?>

poniedziałek, 6 października 2014

Od Kōsei No Ame

-Aaa-przeciągnęłam się.
Powitałam dzisiejszy dzień z grymasem na twarzy. Całą noc nękały mnie koszmary, a co gorsza dotyczyły Sakury...
Spojrzałam na niebo.
-Ani jednej chmurki.-stwierdziłam uśmiechając się do siebie-będzie dobrze widać gwiazdy.
Chi i Hitachi jeszcze spali.
''Te jej pytanie nieźle mi dało w kość.'', pomyślałam. W nocy zanim zasnęłam, zastanawiałam się o co jej chodziło.
Ruszyłam z wolna wąską ścieżynką. Czułam wielką ochotę na spacer. Nagle pewna myśl uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba, ''Sakura wspominała, że dużo osób może chcieć ten amulet.''.
-To wykluczone...-powiedziałam do siebie, gdy nasunęła mi się pewna osoba na myśl.
Przesuwałam się w ślimaczym tempie. Tak naprawdę nie chciałam za daleko odchodzić, wolałam mieć oko na przyjaciółkę. W pewnym momencie usłyszałam szelest pobliskich krzaków, jednak nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, do czasu...
-Nani...?[jap.co?]-niemal wypowiedziałam bezgłośnie-nie może być...
-Widzę, że wyczuwasz mnie na odległość Ku-ra-ya-mi.
Moje łapy zaczęły się uginać. Ten głos, zapach, dzielenie mojego przezwiska i ton w jaki je wypowiedziano... Nie mogłam się mylić, nie, to musiał być...
-Pamiętasz mnie jeszcze?-zadano mi pytanie zdziwionym tonem.
-Twoja sztuczka nie zadziałała najwyraźniej. Pamięć wróciła.-ciężko mi było to powiedzieć, ale czułam, że po rozmowie z Ayane przejrzałam na oczy.
-Hm, może warto to powtórzyć. Nadal masz to, czego chcę, a ktoś mi w tym pomoże.
W tym momencie odwróciłam się błyskawicznie i odskoczyłam na bezpieczną odległość.
-Chyba śnisz!-wydarłam się na niego.
-Zaraz się przekonamy, czy to jawa, czy sen...-basior uśmiechnął się pod nosem.
- Taiyō... dlaczego?-niestety ale mój skrywany żal powrócił.
-Nie zrozumiesz tego, nie masz takiej przeszłości jak ja. Nie wiesz co przeszedłem, jak się czułem, kiedy wyrzucono mnie z watahy. A teraz... teraz mogę spełnić swoje marzenia, jeśli tylko oddasz mi amulet.
-To cię zgubi. Słyszysz! Nie wiem w jaki sposób chcesz go wykorzystać, ale nie pozwolę ci na to!-warknęłam i spojrzałam na niego z bólem- Przyniesie ci on więcej cierpienia niż pożytku.
-Wobec tego...pozwól mi się o tym przekonać. Jeśli oddasz mi go dobrowolnie, pozwolę ci do mnie dołączyć. Wstawię się za tobą u mojego Mistrza i powiem, że wykonałaś misję razem ze mną.
-Milcz! Pojawiasz się po tak długim czasie i zamiast zachowywać się jak bliski przyjaciel, kierujesz się okropnymi rozkazami swojego ''Mistrza''. Odbiło ci, naprawdę ci odbiło... Co się z tobą stało?
-Jeszcze nie rozumiesz? Nic dla mnie nie znaczyłaś, nie znaczysz i nie będziesz. Masz słaby charakter. Niby jesteś odważna, ale łatwowierna. Byłaś najłatwiejszym celem ze wszystkich posiadaczy amuletów.
-Nie chcę tego słuchać! Opamiętaj się. Przypomnij sobie, co wtedy mówiłeś. Nie wierzę, że wszystko było kłamstwem... Proszę!
-To na nic. Załatwię to po swojemu, Chi nie będzie musiała się do tego mieszać.
-Chi?!-miałam już tego dość.
-Zabiję cię tutaj. Nie ma żadnych świadków, a ona jedynie zajmie się zwłokami...
Osłupiała spojrzałam na wilka. Nie mogłam zrozumieć o czym on mówi. ''Zabić! Zabić! Nie, coś mi się przesłyszało...''
-Dosyć, nie lubię takich żartów, powiedz, gdzie byłeś przez ten cały czas?
-Phi, żartów? Jestem śmiertelnie poważny. Trenowałem, jeśli musisz już wiedzieć.
-To jakiś absurd. Wybacz, ale śpieszy mi się.
-Nigdzie nie pójdziesz!-stanowczy głos przyjaciółki zatrzymał mnie w miejscu.
-Chi, jednak to prawda?-spojrzałam zdezorientowana.
-Zgadza się.-wadera złowrogo wyszczerzyła kły.
-Wobec tego bez walki mnie nie puścicie?-mruknęłam.
-Brawo, wreszcie coś zrozumiałaś.-zakpił sobie ze mnie wilk.
-Wobec tego... Łap to!-krzyknęłam rzucając w niego spora gałęzią.
Wilk w ostatniej chwili uniknął kawałka drewna i zręcznie odskoczył na bok.
-Całkiem nieźle, ale o ile mi wiadomo, nie używasz magii.
Ma rację. Co ja właściwie chcę osiągnąć nie potrafiąc używać czarów? No cóż, muszę wymyślić coś sprytnego, a póki co postaram się zgubić ich w lesie.
Puściłam się biegiem. To była akurat moja mocna strona-miałam dobrą orientację w terenie i byłam dość szybka. ''Niskie drzewa powinny uniemożliwić mu swobodny lot.'', myślałam w biegu. Skręciłam ostro w lewo, tak, że wilk ledwo co wyrobił zakręt. ''Może lepiej byłoby poinformować o tym Sakurę?'', zastanawiałam się, ''I co? Przypędzę do niej z dwoma istotami o morderczych intencjach? Ja chyba nie myślę...''.
Zwolniłam, aby wilk mógł zbliżyć się nieco i prędko wskoczyłam w pobliskie krzaki. Basior, który dopiero wtedy skapnął się, że przed nim leży kłoda, nie wyhamował i z impetem wpadł do wody.
Została mi tylko Chi...

niedziela, 5 października 2014

Od Ayane Sakury

Wilki, które zostały przemienione w kamień nie pamiętały nic oprócz swego imienia. Natomiast pomniki ożywione pamiętają całe życie z perspektywy posągu, jakby wcześniej żyły.
- Kim ja jestem? - zapytała samą siebie wilczyca - Nie wiem tego, chyba nikt tego nie wie. Zdejmę bandaże, aby moje nogi odpoczęły. - po tych słowach zaczęła powoli zdejmować bandaże. Były one zabarwione na różowo. Bandaże były wykonane z rzeczy do opatrunku. Ściągnęła już jeden bandaż. Pod nim nie kryła żadna rana. Jeszcze drugi opatrunek do zdjęcia. Wadera ociągała się z zdejmowanie. Nie wyglądała na wyspaną.
- Czy nie jesteś zmęczona? - brzmiało to jakby powiedziała to z troską. Tak nie miałam tego powiedzieć, ba w głębi serca tak tego nie chciałam wymówić.
- Nie, skądże. Nie jestem zmęczona. Bycie posągiem było jak długi i porządny sen. Nie jestem też zmęczona życiem. Dopiero co dla mnie zaczęłam żyć. Warto robić wszystko z rozwagą i spokojem. - odparła Akana. Mówiła mądrze.
Wreszcie zdjęła bandaż. Za to pod nim kryła się spora blizna z małym zagłębieniem. Widać z tą nogą miała spory wypadek. Nie, to nie wyglądało na wypadek. Ktoś to jej na pewno zrobił. Może ktoś jej to zrobił i zabandażowała to, a potem po przemianie w kamień rana zagoiła się? Nie wiadomo.
Nagle, jakby znikąd na bandażu pojawił się tajemniczy napis. Był napisany alfabetem Wilków Pierwszych. Podeszłam bliżej, aby przyjrzeć się napisowi.
"Gdy pełnia
wszystko
staje się prawdą"
Dziwne. Czy to proroczy napis? Czy może jak zobaczę księżyc to coś zrozumiem? Nie wiem, już wiele razy patrzyłam na księżyc w pełni i nic się nie działo. Obróciłam bandaż, bo może być napisane coś jeszcze.
"Lecz dla dwóch
wilków magicznych
nie wyjdzie to na korzyść"
Równie tajemnicze jak poprzedni napis. Czy dwóm losowym wilkom magicznym coś się stanie? A może te dwa napisy dotyczą Akany? Raczej tak i chyba też są ze sobą powiązane. Może gdy Akana zobaczy pełnie to dwa wilki magiczne w pobliżu niej będą miała kłopoty? Ale jakie? W mojej głowie aż roiło się od pytań.
- Akano, na pewno nic nie wiesz? - spytałam ją, a potem pokazałam tajemnicze napisy na bandażu
- Nie rozumiem dlaczego pokazałaś mi bandaż. Nic nie widzę. - odrzekła wadera, następnie uważnie przyglądała się opatrunku na nogę - Zupełnie nic. Ten bandaż jest idealnie czysty.
Teraz już prawie wszystko straciło sens. Może powinien go widzieć wilk magiczny, a ona nim nie była? Nie, to wypada, bo w jej uszach rosły prawdziwe kwiaty. Jeden po prawej, drugi po lewej. Miała mało kwiatów, ale na tyle dużo, aby uznać ją za wilka magicznego. Może nawet była Wilkiem Pierwszym, bo miała mało kwiatów jak Wilki Pierwsze? Miała charakter idealnie do niego pasujący; była spokojna, rozważna i poważna, nie żartobliwa, co cechowało Wilki Pierwsze. Albo... To chyba najprawdopodobniejszy pomysł. A mianowicie Akana po zobaczeniu pełni mogła by coś niezwykłego zrozumieć, odkryć prawdę i wreszcie mogłaby zobaczyć napis na bandażu. Po dłuższej chwili ciszy wilczyca rzekła:
- Opowiedz o większości rzeczach, które mnie minęły. Jeśli oczywiście chcesz mi powiedzieć.
- Jasne, że Ci powiem. - obdarzyłam ją krótkim, tajemniczym uśmiechem - Zacznijmy od magii Ankoku Hoshi.
Nawet nie zaczęłam, a zobaczyłam, że towarzyszący mi wilk zamknął oczy. Przez długi czas ich nie otwierała, ani się nie odzywała. Miała wizję. Po pięciu minutach znowu powróciła jej świadomość.
- Powiedz mi później, to teraz nie jest takie ważne. Opowiem Ci o czym, była wizja. Zobaczyłam czarno-białego lisa.
- Obdarz mnie wizją jego wyglądu. - przerwałam jej szybko. Nie chciałam dokładnych opisów, wystarczyłby mi znać jej wygląd poprzez wizję
- Dobrze, lecz to była ona. Jej imię to Fuan Himei. - powiedziała, a potem obdarzyła mnie wizją
Postać ta była magicznym lisem. Na jej ogonie znajdowały się znaki magii ciemnej gwiazdy. Ogon był bardzo długi. Sierść miała barwę białą i czarną. Na plecach w jednym miejscu sierść była niebieska, lekko błyszcząca. Z oczu Fuan Himei płynął czerwony dym. Pomiędzy jej oczami również znajdował się symbol czarnej magii.
- To stwórca czarnej magii Ankoku hoshi? - zapytałam zaciekawiona
- Nie. Miałam wizję jak Fuan stała przy tym wielkim dębie. Walczyłam z nią na magię, a ona użyła Ankoku hoshi i zamieniła mnie w posąg. Jedynie tyle wiem.
Ciekawe z jakich czasów pochodzi? Ile lat była posągiem? Mam nadzieję, że jeśli zobaczy pełnie, a najlepiej tej nocy to ja coś zrozumiem lub ona. Poranek był ładny, lecz teraz, w południe zaczął padać lekki deszcz. Czas mijał tak wolno a zarazem tak szybko... Martwiła mnie treść drugiego napisu. Mniej z tego mogłam wywnioskować. Może gdzieś ukryty jest haczyk?
- Czy gdzieś w pobliżu można znaleźć jedzenie? - Akana wyglądała na dość głodną. Pokazałam jej krzak z jagodami i wraz z nią zaczęłam je jeść.
Nagle, nie wiem dlaczego przypomniało mi się o Seishin. Muszę jej pokazać mojego smoka. Powiedziałam szeptem słowa po smoczemu przywołujące Smoka Umysłu.
- Seishin to smok? - nigdy nie byłam jeszcze tak zdziwiona. Nie ukrywałam tego. Skąd ona zna smoczy? Chyba moje przypuszczenia, że jest Wilkiem Pierwszym mają rację. Powoli zaczęłam przybierać normalny wyraz twarzy.
- Tak - rzekłam z rozwagą i spokojem - Seishin to Smok Umysłu. A tak ogółem to skąd znasz smoczy?
- Nie wiem... Doprawdy nie wiem. Chyba jestem kimś więcej niż myślę. - odparła wadera, po czym zjadła ostatnią jagodę z krzaczka
Popatrzyłam na niebo. Smoczyca właśnie leciała w naszą stronę. Może ona będzie wiedzieć coś o Akanie? Tak szczerze wątpię, ale wiedza smoków jest wielka, więc warto spytać. Seishin wylądowała na ziemi tuż obok mnie.
- Seishin... Piękny smok. Czy może zmienić rozmiar? - te słowa mnie mniej zdziwiły niż poprzednie. Muszę przypominać jej o rzeczach związanych z magią. Może mieć naprawdę sporą wiedzę.
- Witaj, nieznana mi wadero. - zmieniła się do rozmiaru trochę większego niż wilczego - Tak, jestem Seishin, Smok Umysłu.
- Ja się zwę Akana.
- Czy umiesz igrać z czasem? - wilczyca od razu wiedziała, że chodzi o magię
- Nie wiem czy zapomniałam... Lecz spróbuję. - odsunęłam się od Akany razem z smoczycą. Skupiła się, zamknęła oczy. Po dłuższej chwili stania zauważyłam jak słońce powoli zachodzi i pojawia się księżyc. Czar się udał. Lekko się uśmiechnęłam. Zobaczyłam, że jest pełnia. Otworzyła oczy. Obróciła się i spojrzała w księżyc. Usiadła. Nie zamykała oczu, nawet nie mrugała. Cały czas patrzyła na pełnie.

C.D.N.

Od Fuyōna Kodomo C.D. Momotarou

Ten wilk wydawał mi się jakiś.. dziwny... w ogóle się nie odzywał, tylko wciąż gapił się na mnie swoimi wielkimi oczami. Od czasu do czasu pomrukiwał coś do siebie wciąż jednak gapiąc się na mnie. Widocznie dla niego ta sytuacja też nie była przyjemna, bo w końcu przerwał niezręczną ciszę.
- W sumie... jeśli się zastanowić to nigdy cię tu nie widziałem, dopiero co dołączyłaś?
- Taaa.. można tak powiedzieć...
- Świetnie! Obiecuję ci, że poczujesz się tu jak w domu!
- Jak w domu? - z trudem powstrzymywałam się od rzucenia się na niego za samo wspomnienie o tym. Nie chciałam mieć nic wspólnego z moją dawną watahą.
- Yyyyyy.... no tak.. to chyba dobrze, no nie? - w jego głosie drżała nuta niepewności i czułam że jest na prawdę zakłopotany,więc wysiliłam się na kłamstwo by trochę go uspokoić.
- Tak. Bardzo dobrze! - starałam się uśmiechać, ale gdy tylko odwrócił wzrok wykrzywiłam się w gniewie, chyba to zobaczył, bo zaraz na mnie spojrzał i rzekł:
- Coś nie tak?

<Momotarou?>

sobota, 4 października 2014

Od Momotarou C.D. Fuyōna Kodomo

- HEJ TY! Kim jesteś?!- usłyszałem głos
Pozostałem w bezruchu, lecz po chwili obróciłem się w stronę wilka.
- Ja...?- spytałem niepewnie.
- A widzisz tu kogoś innego?
Pokiwałem przecząco głową.
- Ja... Ja jestem Momotarou. A ty? - zapytałem.
- Fyuōna Kodomo.
Znów ta niezręczna cisza. Nie znosiłem tego uczucia, ale wolałem zaczekać na ruch kogoś innego.
Ale ona nic.
I tak stoimy.
Świetnie.
- Tak właściwie - zaczęła. - Dlaczego krzyczałeś?
- Już sam nie wiem. - odparłem cicho.


<Fuyōna Kodomo?>

Od Laury

Poszłam do jaskini odpoczynku z Donem Lu. Był niezwykle upalny poranek. Gdy weszłam z Płomykiem do jaskini, miałam wrażenie, że nie jesteśmy tam sami. Chwile potem dało się słyszeć stanowczy głos wadery:
- Ho, ho, ho! Kogo my tu mamy! Mała biedna Luna... Całkiem sama...
- Nie, nie, nie jestem sama! Don Lu mi towarzyszy! Kim jesteś? - zapytałam
- Nie poznajesz? - zapytała postać
Z cienia wyłoniła się...
- Kayn!? - krzyknęłam
Ja, Płomyk i Kayn byliśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółmi. Mówiliśmy na nią Umbrae, bo jej tata wyglądał jak wyciągnięty z grobu.
- A on dlaczego jest młody? - zapytała Kayne patrząc buro na Dona Lu
- Długa historia...- powiedział Płomyk
- Dlaczego przeszłaś do watahy cienia? - zapytałam
- Tam przynajmniej mnie szanują! - krzyknęła Kayne
Odkąd Płomyk zginął w pożarze, ja i ona nie mogłyśmy o nim myśleć. Umbrae nie zawsze była miła. Też kochała Lu, a on wolał mnie. Wiele razy w życiu próbowała to zmienić. Spojrzała teraz na strome miejsce przy wejściu do jaskini. Prowadziło ono na szczyt skały, która była niezwykle niebezpieczna. Porwała Płomyka i pobiegła na szczyt.
- Aaaaaaaaaaaa! Dlaczego jestem szczeniakiem! - krzyknął

C.D.N.