Bezczelna. Jak ją zobaczyłem to już wiedziałem, że jest wredna, ale że
aż tak?! Najpierw podejmuje próbę zabicia mnie, a potem proponuje
jabłka. Już wolałbym zjeść królika niż to przeklęte jabłko!
Odwróciłem się i odszedłem. Wróciłem do swojej przytulnej nory i zjadłem
suszone wiśnie, które zostały mi z ostatniego roku. Postanowiłem
poczytać, więc wziąłem książkę o tytule: "Wibracja Duszy", którą
zwinąłem pewnemu wilkowi z innej watahy.
Gdy zrobiło się już ciemno wyszedłem. Chciałem iść do Sakury, żeby
powiedzieć jej o tej waderze, która dziś chciała mnie zabić, a
przynajmniej poturbować. Zamiast tego natknąłem się (znowu) na nią.
- Jak to się do cholery dzieje! Ty mnie śledzisz czy jak?!- wrzasnąłem
na nią. I nie miałem zamiaru się opanowywać. Rzuciłem się na nią i już
miałem ją zagryźć, ale ona się tylko odezwała:
- ...
<Bueno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz