Wiedziałam, że to wilk
jednak chciałam się zabawić. Widziałam nieraz wilki powietrza i skrzydlate jelenie. Zawsze mój ogon krył przed nimi. Zwłaszcza jesienną
porą. Wtedy nie byłam do zauważenia. Wśród żółtych błyszczących liści złotej wiśni. Mojej stwórcy. Założyłam ogon na siebie. Wśród suchej
trawy nie byłam do zauważenia. I raczej mnie nie zauważył. Skradałam
się. Z wilkami powietrza była świetna zabawa. Łapałam się ogonów ,a
następnie na nich wisiałam i mogłam się przenieść dalej ,bo próbowali
się mnie pozbyć. Skoczyłam znienacka. On się wystraszył i zaczął
uciekać. Ja złapałam się jego ogona i skoczyłam na niego samego. Łapami
uniemożliwiłam mu lot i dalszą ucieczkę.
- Ha! I co?
Ptaszek nie odleci. Parzysto kopytny. Przynajmniej. - uśmiechnęłam się. I
odskoczyłam. A ,że miałam spryt i zwinność mogłam się odrobinę pobawić z
nim.
<Hitachi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz