- No to gdzie idziemy? - zapytał Lu
- Myślałam, że masz już jakieś plany...- powiedziałam marszcząc czoło
Don Lu zrobił zawstydzoną minę. Pffffff... Gdzie by tu pójść.... O!
Mamy mapy do zaginionej drogi, to możemy tam pójść. Powiedziałam mój
pomysł Płomykowi. Zaakceptował go. Patrzyłam na niego.
- Na co czekasz? Mamy iść już teraz? - zapytał zdziwiony Don Lu
- Przecież mieliśmy wyjść teraz. Ty tak powiedziałeś. - odpowiedziałam
Uśmiechnął się i podszedł do wyjścia z jaskini. Nagle odwrócił się i zapytał:
- To idziemy?
Uśmiechnęłam się i ruszyłam za nim. Wyszliśmy. Przechodziliśmy obok
małego źródełka. Powietrze było takie, takie... Nie wiem jak to
powiedzieć... Wciągnęłam je nosem i wypuściłam ustami. Nagle na nos
spadł mi płatek śniegu.
- Sunōfurēku. - powiedział Płomyk
- Co to znaczy? - zapytałam
- Sunōfurēku? Płatek śniegu. - odpowiedział
W jednym momencie trawa stała się delikatnie biała. Złapałam Płomyka
za łapę i oparłam głowę o jego ramię. Staliśmy wpatrując się w
spadające na ziemię, błyszczące jak... Po prostu oglądaliśmy płatki
śniegu. Wyglądało to piknie. W końcu ruszyliśmy w kierunku zaginionej
drogi. Na mapie było narysowane drzewo, które potem spotkaliśmy. Miało
dziwny kształt. Mieliśmy skręcić w prawo. Tak zrobiliśmy. Nie kłóciliśmy
się o mapę, bo mieliśmy dwie.
- Niedługo dotrzemy. - powiedziałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz