Na weekend poszłam z Sydney'em do cioci L'Elli. Nie ciekawiło mnie co
robią rodzice. Jestem dorosła... Ciocia ma jaskinię trochę daleko. Droga
wiedzie przez góry. To jest plus tej wyprawy. Nie wiem jak Sydney, ale
ja uwieeeelbiam wycieczki, szczególnie w góry. Wiał lekki, przyjemny
wietrzyk. Wciągnęłam do nosa czyste powietrze i wypuściłem je ustami.
Ten widok... Bezcenne... Nagle ciocia powiedziała:
- To tutaj. Pokażę wam wasze miejsca do spania. Moja jaskinia jest duża. Nie martwcie się.
- Ten piękny zakątek jest cioci?! - zapytałam
- Na to wygląda. Inaczej chyba nie mówiła by, żebyśmy wchodzili, sieroto. - powiedział Sydney
Nie wiem co on do mnie ma. Nic mu nie robię, a on mi ciągle
dokucza... Może jest trochę zazdrosny? Ale o co? Wracając do jaskini to
samo wejście było piękne. Jaskinia była w środku pagórka. Nie był duży,
ale w środku było mnóstwo przestrzeni. Pachniało świeżymi kwiatami...
Wejście zdobiła "ramka" z róż. Wyglądało pięknie. Gdy ciocia pokazała
gdzie nasze pokoje od razu się rozpakowaliśmy. Potem ja i mój brat
poszliśmy na spacer po okolicy. Zobaczyliśmy piękny wodospad. Sydney
wskoczył do wody.
- Chodź! Woda jest wspaniała! - krzyknął
- Nie zbyt... Nigdy nie pływałam...- powiedziałam
Po moich słowach brat złapał mnie za łapę i pociągnął. Byłam pod wodą. Szybko wypłynęłam i nabrałam powietrza.
- Sydney! - krzyknęłam
- Nie musisz dziękować, że namówiłem ciebie na wspaniałą kąpiel. - zaśmiał się mój brat
Chlapnęłam go wodą. On zrobił to samo. Zaczęliśmy się chlapać.
Śmialiśmy się. Nagle zauważyłam, że nie mam na sobie naszyjnika, który
dostałam od mamy.
- Nie! Musisz pomóc mi go znaleźć! - krzyknęłam i zanurkowałam
Oboje szukaliśmy naszyjnika. Zaczynałam się bać. Gdy wynurzyłam się z
wody Sydney zaraz za mną. Otworzył zaciśniętą łapę i dał mi naszyjnik.
- Jesteś wielki! - przytuliłam go
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz