Akana zapchała wejście kamieniem, aby mieć pewność, że nikt już nie wejdzie. Kōsei No Ame przypatrywała się górze jaskini, gdzie była wielka dziura, przez którą wpadało słońce. Zaglądając przez dziurę można było zauważyć, że na zewnątrz jest wiosna i ranek, choć tak na prawdę trwała mroźna zima i był wieczór. Kurayami przyglądała się temu dziwnemu zjawisku. Chin ćwiczył magię. Co jakiś czas znikał i pojawiał się, co jakiś czas nagle wyrastały kwiaty lub kamienie wirowały. Akana patrzyła dookoła, jakby patrolując teren. Co jakiś czas medytowała.
- Kiedy będę się uczyć magii? Chciałabym się nauczyć chociaż jednego czaru przed nadejściem... - Kurayami wydawała się bać wymówić tego imienia. - Himei.
- Już, pierw powiem ci trochę o tej dziedzinie. - zaczęłam opowiadać w streszczeniu historię tej dziedziny magii. Gdy skończyłam, wymieniłam czary, których mogła się nauczyć. - Niestety, pierwsza moc mało ci się przyda. Jest to moc porozumiewania się z gwiazdami. Wiem, to zabrzmiało dziwnie. Ale da się z niektórymi porozumieć. Są to ponoć dawni bogowie przemienieni w gwiazdy. Często służą radą. Lecz, żeby się z nimi porozumieć trzeba odpowiednich okoliczności. Musi być noc i muszą być widoczne gwiazdy. Niestety, tu nie ma odpowiednich warunków do tego.
Po tych słowach Akana nagle ocknęła się z medytacji. Gwałtownie otworzyła oczy. Spojrzała na słoneczne niebo. Jej spojrzenie stało się nieobecne, jakby była mocno skupiona na myślach. Wiem co to oznaczało. Używała magii. Nagle oślepiające światło słońca w błyskawicznym tempie zaczęło zachodzić i na niebie zagościł księżyc. Gwiazdy były doskonale widoczne.
- Mówiłaś, że te miejsce jest odporne na magię... - powiedziała zdziwiona Kōsei No Ame.
- Wilki Pierwsze mogą trochę więcej. Wyjątek potwierdza regułę. - rzekła Akana z powagą.
- No dobrze, Kōsei No Ame. Wytłumaczę ci jak używać magii i sama tego wypróbujesz. - wtrąciłam. Kurayami podeszła do mnie. - Żeby używać magii pierw musisz rozbudzić ją w sobie. - przez chwilę tłumaczyłam jej co ma robić, i że podstawą jest skupienie. - Nie myśl o niczym, oprócz magii. Spróbuj się oswoić z myślą, że jesteś wilkiem magicznym.
Wadera skupiła się mocno i przez chwilę nie myślała o rzeczywistości. Stała skupiona kilka minut.
- Chyba już jestem gotowa... - mruknęła.
- Ty musisz być na pewno gotowa. - poradziłam.
- Jestem gotowa. - oznajmiła stanowczym i zdecydowanym tonem Kōsei No Ame. Myślę, że faktycznie rozbudziła w sobie magię, choć to dziwne, bo jak jest wilkiem magicznym powinno trwać to trochę dłużej, ponieważ raczej wcześniej jej nie używała... Lecz ona budziła wrażenie przekonanej, a ja jej wierzę.
- Dobrze. Więc teraz możesz użyć pierwszego czaru. Dziedzina magii kosmosu jest trochę zawiła, więc wymaga specyficznej postawy. Musisz wyłączyć myślenie i skupić się na czynach. - właśnie miałam jej wytłumaczyć jak jej używać, lecz nagle przerwało mi...
A właściwie co mi przerwało? Wysadzające kamień w błyskawicznym tempie rosnące drzewo. Po tym poznałam kto to był, nie widząc go. Hitachi. Jedynie on zna magię natury. Głośno westchnęłam z ulgą. Choć trochę z zawiedzeniem. Mogła to być zarówno Fuan Himei jak i kolejny towarzysz gotów nam pomóc. No i mógłby to być Hitachi. I właśnie tak było.
Spojrzałam na Kurayami. Na razie nie wiedziała co to za wilk. Jej głowę zalał nagły natłok myśli. Chciałam zajrzeć do jej myśli, lecz teraz już nie mogłam. Wilk wilkowi magicznemu w myślach czytać nie może. Czyli faktycznie nim jest?
Hitachi już się odkrył. Nie było przed chwilą zbyt wielkiego zamieszania. Każdy myślał i patrzył w stronę wejścia, kiedy otaczał ich dym i odłamki skalne. Teraz, gdy dym opadł, Hitachi był widoczny i stał w środku wejścia. Teren wokoło wydawał się nie naruszony. I tak było - przecież był odporny na zniszczenia.
- Przepraszam, nie chciałem robić takiego zamieszania... - rzekł najwyraźniej zawstydzony basior. Widocznie nie chciał kłamać i nie powiedział wymówki typu "nie wiedziałem".
Wszyscy patrzyli na niego. Kōsei No Ame ze zdziwioną miną. Akana wpatrywała się z ciekawością, jakie ma umiejętności i podziwiając spryt zwykłego wilka. Ja wpatrywałam się w całą sytuację, ale też obserwowałam jego minę. A Chin patrzył na niego trochę inaczej, z podnieceniem i szczęściem, że spotkał takiego jak on.
Miałam nadzieję, że nic nie zmąci monotonii dni, w których uczę Kurayami magii. Lecz niestety to się stało. Czuję, że znów szykuje się rozmowa.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz